W środowiskach oazowych ukuty został kiedyś termin „szyderoza”. Odnosił się on do postawy obecnej w tymże ruchu i miał charakter autokrytyczny. Ludzie posługujący się tym określeniem dostrzegali, że jest to choroba duchowa, niebezpieczna dla chorego i stanowiąca przeszkodę dla otoczenia w wędrowaniu drogą wiary. Zasięg jej występowania nie ogranicza się jednak do duchowych dzieci ks. Franciszka Blachnickiego.
Ta duchowa dolegliwość może dotknąć każdego. Gdy zadeklarowałem się, że napiszę tenże felieton, jeden z redaktorów napisał mi: „Bardzo ważny temat, sam kiedyś tak robiłem, więc wiem, jaką to pustkę w pewnym momencie tworzy”. Jakie są symptomy „szyderozy”?
Mogą być różne, bo i ludzie są różnorodni. Typowa jest dążność do ciągłego żartowania oraz chęć rozbawiania wszystkich, których się spotyka. Problemy na studiach? Obśmiej wykładowców, panie z dziekanatu, sesję i wszystkie przedmioty. Melanż, na którym byłeś przedwczoraj, wyewoluował w złym kierunku? Opowiedz, jak było śmiesznie. Problemy w związku? Szybki żarcik o drugiej płci. Rozmowa o Kościele? Rzuć dowcip nawiązujący do Biblii. Polityka? No, tutaj to nie będzie kłopotu z humorem! Towarzystwo schodzi nieustannie na tematy poważne? Zadbaj o to, by ani na minutę nie zapomniało, czym jest śmiech. I tak dalej, i tak dalej…
I w ten oto sposób ludzie, którzy są w pobliżu, niewiele o tobie wiedzą. Kiedy ktoś zapyta znajomych o ciebie, odpowiedzą: „śmieszny ziomek, bardzo fajny”. Albo po prostu: „on jest spoko”. Raczej nie będą wiedzieli o twoich problemach, zostaniesz z nimi sam. Nie będą znali twoich poglądów, nie będą wspierać cię w tarapatach. Nie dowiedzą się, że zachwycają cię kwitnące róże, piosenki Krzysztofa Zalewskiego czy Korteza, filmy Hayayo Miyazakiego czy ogólnie produkcje studia Ghibli. Nie dowiedzą się, że fascynuje cię język japoński i jest dla ciebie jasne, że「スタジオジブリ」 to właśnie „studio Ghibli”. Że na przykład frustruje cię bajzel z japońską transkrypcją.
Dusza towarzystwa, ale jednak samotny. Co z tym zrobić? Ważne jest, by nie poddać się odczuciu beznadziei; powoli, małymi, zdecydowanymi krokami można ten stan rzeczy zmienić. Naucz się więcej milczeć, słuchać innych ludzi. Naucz się odpowiadać z powagą na ich wypowiedzi. Czasami opowiedz coś o sobie. Co myślisz o sytuacji. Jak odnajdujesz się w miejscu, w którym jesteście. Chętnie odpowiadaj na pytania dotyczące ciebie. Ale bez pośpiechu, rób to na swój sposób. Tak, żeby nie było to sztuczne. Powoli odmieniaj swoje serce w codzienności. Rewolucje zawsze wiążą się z nieodwracalnymi, niepożądanymi zmianami, więc nie ponawiaj błędu wszystkich rewolucjonistów.
Inną odmianą „szyderozy” jest przesadne używanie ironii i sarkazmu. Po pierwsze, są ludzie, którzy nie rozumieją, że o ile w w spotkaniu twarzą w twarz można dostrzec niewerbalne aspekty komunikacji, takie jak ton głosu, mimika twarzy, gesty, spojrzenie etc., o tyle w rozmowie telefonicznej ma się tylko głos (jego intonację, tempo, ale już bez wizualnych sygnałów), a w komunikacji internetowej czy sms-owej (również przez Direct Message, czyli Messengera) wszelka ironia czy sarkazm stają się ledwo czytelne, przypominają czystą złośliwość, obrażanie drugiej osoby, nieetyczne chwyty erystyczne, czyli generalnie postawy, które w poważnej dyskusji są powszechnie potępiane.
Powyższy tekst ukazał się w 19. numerze Miesięcznika Adeste. Kliknij poniższy przycisk, aby pobrać ten i pozostałe numery archiwalne!
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!
Szalenie mi miło, bo to mój artykuł był inspiracją. Dzięki za twórcze rozwinięcie ?
Polecamy oryginalny artykuł o
szyderozie 🙂
https://podtamaryszkiem.pl/atak-szyderozy/