adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Kultura

„Stałem się śmiercią, niszczycielem światów”

youtube.com/Universal Pictures

Gdy wychodziłem z seansu Barbie (2023, reż. Greta Gerwig), miałem poczucie, że dobrze się bawiłem. Uśmiałem się co niemiara, ale jednak niezbyt wiele wyniosłem z tego filmu.

Zupełnie inaczej było po seansie Oppenheimera (2023, reż. Christopher Nolan). Nie powiedziałbym, że dobrze się bawiłem. Ale puste spojrzenie Cilliana Murphy’ego w roli Roberta Oppenheimera, niewątpliwie jednego z najistotniejszych ludzi naszych czasów, zostaje ze mną do dziś.

„Piękno, Dobro, afirmacja życia i odniesienia do transcendencji. Forma? Harmonijna, nienachalna, powolna i piękna. Po »Oppenheimerze« zdałem sobie sprawę, że Nolan (reżyser filmu) nie ma w ogóle w swoich zamiarach dostarczania tych rzeczy, których szukam. U niego liczą się silne emocje, gwałtowne zmiany, efekt »wow«, duże widowisko i spektakularne wydarzenia. Mnie to w ogóle w sztuce nie interesuje i, doceniając jego talent i pracę, traktuję jego filmy wyłącznie jako ciekawostkę kulturoznawczą. Historia »Oppenheimera« jest oczywiście porywająca i ciekawa, ale sposób jej opowiedzenia był dla mnie wręcz drażniący i odpychający (mój mózg już taki jest, że woli 3-godzinne słów cinema niż 3-godzinne trzymanie w napięciu)”.

Tak na swoim fejsbuku napisał Tomasz Samołyk (wpis z 27.07.2023 r., dostęp: 6.08.2023 r.), człowiek, którego zawsze uważałem za kogoś większego ode mnie, jeśli chodzi o kulturowe analizy. Nie zgadzam się z nim.

To pokazuje, że Oppenheimer to film zdecydowanie nie dla każdego. Jest długi i wcale nie skupia się na wybuchu.

Mamy sporo powodów, by nie lubić Oppenheimera. Czytał Marksa – i to w oryginale, uczęszczał na szemrane spotkania komunistów i urozmaicał sobie życie romansami, niekoniecznie z pannami stanu wolnego.

Myślę, że wielu ludziom jego postawa może wydawać się nieszczera, niekonsekwentna – stworzył bombę, a później przeciw niej występował. Ale jest postacią zdecydowanie bardziej ludzką. To zbrodniarze tacy jak prezydent Truman nie zmieniają zdania.

Współpraca między głównym bohaterem a generałem Grovesem jest bardzo szorstka. Wojskowy chce osiągnąć cel, wygrać wojnę – jak już musi zostać poza frontem, to chce efektów. Naukowiec po prostu chce wynaleźć bombę. Obaj z całą pewnością są przerażeni swoim „dzieckiem”, jednak generał jest spokojniejszy co do jej użycia poza poligonem, a dyrektor projektu „Manhattan” spokojniejszy co do wyników na poligonie.

Oppenheimer dystansuje się od akademickiego oburzenia swoich kolegów z projektu. Nie podpisuje petycji, próbuje grać w grę polityczną, używając narzędzi, które ma przy stoliku. Naraża się przy tym komuś potężnemu.

Zobacz też:   O czym zapomnieliśmy? Recenzja Niepamięci Christosa Nikou

Film Nolana to nie jest „słów cinema”, używając określenia Samołyka. To kino, które gra zarówno słowami, jak i niedopowiedzeniami. I obrazami niejednokrotnie sugerującymi, że główny bohater nie mógł być do końca zdrów na umyśle po tym, gdy stał się „śmiercią, niszczycielem światów”.

Cała plejada ówczesnych fizyków przewija się w tym dziele. Spotykamy Heisenberga jeszcze w czasach studenckich głównego bohatera. Później pojawiają się rozmaici naukowcy tamtego okresu – w końcu Oppenheimer był dyrektorem, koordynatorem – można by rzec – całej ekipy, która pracowała nad bombą atomową. Trochę szkoda, że nie uświadczymy w tym filmie Polaka – matematyka Stanisława Ulama.

Nolan stosuje kilka swoistych klamr, które spinają dzieło. Biurokratyczny oprawca Oppenheimera przeżywa to, co on. Niemal na samym początku zostajemy zaciekawieni treścią rozmowy między Oppenheimerem a Einsteinem przy kaczkach, które ten ostatni karmił – po to, by w finale zostać uderzeni odkryciem jej doniosłości, powagi. Wpierw odwiedzamy górę Alamo jako turyści po to, by później zawsze ją kojarzyć z długimi pracami nad potężną bronią.

Z jednej strony film przypomina, że Eklezjastes miał rację, lubując się w słowie „marność”. Kariera polityczna to marność, intrygi to marność, wysokie mniemanie o sobie to marność. I choć człowiek może być geniuszem, dokonać przełomowych odkryć, ujrzeć pięknie się mieniący atomowy grzyb – to koniec końców bardziej będzie tym do głębi przerażony niż zadowolony z siebie.

J. Robert Oppenheimer jako „ojciec bomby atomowej” był najjaśniejszą gwiazdą fizyki. Do czasu, gdy ktoś zbudował większą bombę. Choć oczywiście miał pełne prawo, by powiedzieć „stałem się śmiercią, niszczycielem światów”. W Los Alamos USA otworzyły puszkę Pandory. Oppenheimer trzymał otwieracz do puszek.

To film monumentalny i piękny, choć raczej pesymistyczny. Jeśli lubicie się zatopić na trzy godziny w świecie filmu, koniecznie idźcie.

Oppenheimer (2023) to film w reżyserii Christophera Nolana. Reżyser jest jednocześnie autorem scenariusza opartego na książce Amerykański Prometeusz. Triumf i tragedia Roberta Oppenheimera, autorstwa Kaia Birda i Martina J. Sherwina. Więcej informacji na stronie.
By https://assets.gettyimages.com/bf-boulder-whitelabelbucket-getty-prod/p83rf4nzhg676c69qpb639/v/1109991157/original/386651id1_OPR_Final_27x40_1Sht_RGB.jpg, Fair use, https://en.wikipedia.org/w/index.php?curid=71354716

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.