Przedstawiamy drugą część wywiadu z Januszem Pietruszyńskim, redaktorem naczelnym portalu gospodarczego cire.pl, interim managerem i analitykiem trendów. Zapraszamy także do pierwszej części rozmowy o technologii, przyszłości rynku pracy i etyce sztucznej inteligencji.
Bartłomiej Wojnarowski: Lubię określenie szalone lata dwudzieste. Kojarzy mi się z piosenką zespołu Panic at the Disco: Roaring 20’s. Chciałbym Cię zapytać o kolejne dziesięć lat, bo mówisz także o szalonych latach trzydziestych. Świat gwałtownie się zmienia. Czy widzimy trendy w rozwoju cyfrowego kontynentu? Da się to w ogóle przewidzieć? Może rozwój komputerów kwantowych albo poszerzenie zdolności AI w nieznanych kierunkach?
Janusz Pietruszyński: To może cztery takie najciekawsze rzeczy: prawdopodobnie w latach trzydziestych nie pójdziemy głosować do komisji wyborczej, a odbywać się będą tylko wybory cyfrowe, co będzie dość dużą rewolucją, bo wejdziemy w dekadę tak zwanej cyfrowej obywatelskości. Głosowanie cyfrowe będzie prawdopodobnie odbywać się z jakiejś wyborczej aplikacji, może nie będzie trwało tylko jeden dzień, a kilka dni. Prawdopodobnie będziemy mieli kontakt z naszym radnym czy naszym politykiem właśnie z poziomu tej aplikacji. Już teraz robimy rzeczy, które w latach trzydziestych będą umasowione, np. cyfrowe urzędy, ePUAP, profil zaufany. Dzisiaj jesteśmy na wstępie czegoś, co za chwilę w ogóle nas już nie będzie dziwiło: nie będziemy potrzebować, by odwiedzić budynek urzędu gminy czy urzędu miasta, żeby załatwić takie proste sprawy. Będą otwarte dane publiczne, czyli większość rzeczy będziemy mogli zobaczyć i pobrać z internetu, co jeszcze bardziej wyeliminuje konieczność chodzenia do urzędu.
Druga rzecz, o której chcę powiedzieć, bo jest bardzo ważna: w ślad za tą cyfrową obywatelskością pojawi się też nowy rodzaj opieki społecznej i tak zwana cyfrowa opieka społeczna. Powstanie taki zawód jak cyfrowy doradca społeczny, który będzie docierał do osób wykluczonych cyfrowo. Do tych, którzy nie potrafią tych wszystkich rzeczy zrobić. Już w Niemczech w tej chwili są takie organizacje pozarządowe, które zatrudniają studentów tylko po to, żeby oni raz w tygodniu pojechali do rodziny, by pomóc im zrobić przelewy, załatwić coś w internecie, zrobić zakupy internetowe. Po drugie nauczyć i objąć ich taką cyfrową opieką, bo technologia, postęp i cywilizacja pędzi nam z prędkością chińskich kolei. A jednocześnie nie wszyscy zdążą wsiąść do tego pociągu. Unia Europejska doskonale zdaje sobie z tego sprawę. W latach trzydziestych rozwarstwienie społeczne i cyfrowe będzie bardzo zaawansowane. Będziemy mieli z jednej strony osoby cyfrowo na wręcz eksperckim poziomie i one wcale nie muszą być młode. Na środku tej skali będą osoby wchodzące w wyższe kompetencje albo doganiające zmiany, a jednocześnie będziemy mieli ludzi w bardzo różnym wieku na bardzo niskim poziomie rozwoju cyfrowego. I właśnie to wykluczenie cyfrowe będzie wymagało pewnego zaopiekowania. Będziemy musieli jako społeczeństwo napisać taką nową umowę społeczną: kto ma tej opieki udzielać, w jaki sposób, na jakich zasadach.
Trzecim elementem będzie cyfrowa waluta i bankowość cyfrowa. Być może gotówka nie zniknie całkowicie, ale nie będzie naszym pierwszym wyborem. Proszę zobaczyć, że już teraz potrafimy tygodniami nie używać gotówki, bo korzystamy z aplikacji, kart i systemów zbliżeniowych. Więc na pewno będzie to też jakaś rewolucja w bankowości. Już teraz oddziały banków są zamykane w szybkim tempie. Nie do końca wiadomo w ogóle, jakie będą banki przyszłości, bo one mogą być w pełni cyfrowe. Może będziemy się łączyli tylko przez wideo. Już dzisiaj kilka polskich banków umożliwia założenie konta przez selfie i przez rozmowy z konsultantem. Ta zmiana oznacza także cyfrowe podatki, a właściwie ich umocnienie. Dzisiaj wysyłamy PIT-y elektronicznie, a w przyszłości to się jeszcze umocni.
Następnym, czwartym elementem w mojej hierarchii będzie zaawansowana biometria jako system dostępowy do większości rzeczy. W przyszłości będziemy płacili tęczówką lub twarzą. Wszystkie systemy zbliżeniowe, które w tej chwili są w sklepach, będą używane także dzięki biometrii. Ta zaawansowana technologia będzie nam ratowała życie, ponieważ większość miast będzie objęta cyfrowym monitoringiem. To oznacza, że w momencie, kiedy będziemy szli na spacer czy pobiegać, monitoring będzie zbierał charakterystyczne cechy naszego ciała. Te zaawansowane systemy będą umiały przewidzieć takie zdarzenia jak zawał, zasłabnięcie, udar. Populacja będzie się starzała, a jednocześnie będzie bardzo zaawansowana technologicznie. W ślad za tym będzie szła motoryzacja, bo w samochodach też będą wszelkiego rodzaju czujniki, więc jeżeli ktoś będzie jechał samochodem i na przykład jest cukrzykiem, to objawy tej choroby, jakie wysyła organizm, będą bardzo szybko zbierane przez te systemy.
To powoduje, że pokolenie alfa, od którego zaczęliśmy nasze spotkanie, jest pierwszym pokoleniem, które bardzo swobodnie będzie przekraczało sto lat życia, a nawet i więcej, dlatego że uważność, medycyna, a tak naprawdę „med-tech”, czyli połączenie medycyny i technologii, dobre relacje z jedzeniem, dadzą na to szanse. Już nie tylko odchudzanie czy dieta, lecz także relacje z jedzeniem i pewna uważność zakupowa podwyższą poziom jakości życia. Będziemy też prawdopodobnie pracowali albo trzydzieści pięć godzin tygodniowo na etacie, albo pracowali, jak ja obecnie, w modelu rozproszonym. Wtedy oddzielenie życia prywatnego i pracy będzie bardziej naturalne. Będziemy mniej zestresowani, nie będzie takiej gonitwy w życiu jak u wcześniejszego pokolenia. Będziemy umieli odpoczywać. To powoduje, że te lata trzydzieste są już dzisiaj określane jako lata bardzo wysokiej jakości życia, długiego życia, dobrego życia, ale niestety samotnego życia. Dlatego, że nie wszyscy będą mieli zdolność utworzenia i podtrzymania relacji. Już teraz potwierdzają to psychologowie, socjologowie, że trzeba będzie nad tym pomyśleć i że pod tym względem będą to trudne czasy. Kolejną trudnością będzie rynek. To będą czasy, w których wszystko już zostanie wytworzone. Ciężko będzie sprzedać coś nowego na rynku, to będą czasy reorganizacji. Będziemy płacili bardzo dużo pieniędzy pracownikom, którzy w firmach – istniejących czterdzieści, pięćdziesiąt lat – będą umieli usprawnić procesy. Mówi się, że pokolenie alfa w latach trzydziestych poprawi błędy popełnione przez „milenialsów” i „zetki”. Pokolenie alfa nie wymyśli już nic nowego, ale spojrzy na rzeczy istniejące i będzie je poprawiało. Reorganizacja nie oznacza w ogóle zwalniania ludzi, tylko po prostu inne spojrzenie i to się już w tej chwili dzieje. Młodzi ludzie, gdy wchodzą do firm choćby na staże, to z ich perspektywy pewne rzeczy są zbyt skomplikowane, zbyt rozbudowane. Oni chcą te rzeczy upraszczać, robić to samo, tylko szybciej. Tak według mnie wygląda obraz lat trzydziestych.
Doktor Michał Kosiński, którego na pewno kojarzysz, związany z aferą Cambridge Analytica, specjalista od psychometrii wyraźnie mówi, że prywatność w starym modelu już nie istnieje. To znaczy prywatność taka, jak rozumieliśmy ją, że nie da się o mnie czegoś dowiedzieć, już nie istnieje. Mówiłeś przed chwilą o bio-techu i biometrii. Pytanie, czy my będziemy jeszcze mieli prywatność, a może to będzie prywatność nowego modelu? To znaczy, czy właśnie w tych miastach, w których kamera będzie mnie obserwowała i sprawdzała, czy mam zawał serca i będę przyjmował tabletki zamiast badań jelita starego typu, i mój telefon będzie wiedział, jakie reklamy lubię i jak się nazywa moja dziewczyna: czy w tym świecie będzie jeszcze miejsce na prywatność?
W świecie analogowym lub w świecie parku, skweru, ulicy, autostrady, garażu czy jakiegoś nowego centrum handlowego ta prywatność będzie do pewnego stopnia kontrolowana przez państwo, ale z dobrą intencją – to też trzeba podkreślić – a nie po to, żeby w jakiś sposób zniewolić. Natomiast w świecie internetowym coraz głośniej mówi się o tak zwanym cyfrowym bliźniaku, to znaczy, że w wielu przestrzeniach internetowych będziemy mieli swoje awatary, które będzie można przypisać różnego rodzaju anonimowym osobom. Cechy, które nie muszą być w ogóle związane z tobą. Nie wszędzie, nie w każdym medium musimy występować pod imieniem i nazwiskiem. Możemy występować anonimowo, więc te cyfrowe bliźniaki to jest taki zupełnie nowy, bardzo ciekawy temat. I nie dotyczy tylko ludzi, ponieważ dużo firm też tworzy cyfrowe bliźniaki do zarządzania. Na przykład farmy wiatrowe stojące na lądzie w świecie analogowym bardzo często mają wytworzonego cyfrowego bliźniaka po to, żeby się przyglądać procesom, uczyć się zarządzać.
Jeżeli przyjąć, że w 2034 roku jakieś dziecko z pokolenia beta, czy z kolejnego pokolenia, będzie chodziło na korepetycje, to nie wiadomo, czy będzie chodziło pod swoim imieniem i nazwiskiem. Może będzie się logowało jako cyfrowy bliźniak, mając jakąś wymyśloną tożsamość. Jeśli się spojrzy na przyszły świat, to może właśnie sami zdecydujemy, że z różnych powodów nie chcemy być w wielu miejscach pod realnym imieniem i nazwiskiem. Być może z różnych powodów uznasz, Bartek, że w pewnych przestrzeniach nie chcesz być pod imieniem i nazwiskiem. Dobrym przykładem tego już teraz jest gaming. Na platformach gamingowych nie trzeba występować pod imieniem. Mamy 2023 rok i co ciekawe, mainstreamowa stacja radiowa, jaką jest Radio Zet, o 8.15 emituje wywiady, gdzie często dziennikarz zadaje politykowi pytania od anonimowych kont z Twittera. I czy to już dzisiaj normalizuje cyfrowego bliźniaka? Tak, bo przecież za tym nickiem nie jest prawdziwy człowiek.
Na temat cyfrowego rozwoju jest wiele hipotez, ale przy takim tempie zmian żadnej z nich nie brałbym teraz jako pewnik. Widzimy, że dzisiejsze lata dwudzieste, które – jak określiłeś – są szalone, mają taką cechę, że w historii cywilizacji w ogóle nie było takiego momentu, by tak dużo zmian odbywało się w tak szybkim tempie z takim udziałem technologii. I naprawdę trzeba wkładać olbrzymi wysiłek, żeby za tym wszystkim nadążać, a z drugiej strony, żeby nie ulegać takim prostym stereotypom, żeby nie upraszczać tego, bo w coś uwierzysz w 2023, a za rok o tej porze my się spotkamy i te rzeczy będą już nieaktualne.
Pytanie na sam koniec: ciężko mówić o takich realnych autorytetach w cyfrowym świecie, ale podaj trzech ludzi, którzy Cię inspirują, ciekawią, ciągle zwiększają twoje horyzonty, trzech takich cyfrowych kuratorów.
Numerem jeden z Bartek Pucek, który prowadzi społeczność internetową pod adresem pucek.com. Ma według mnie newslettera na najwyższym poziomie w Polsce, co prawda jest on płatny, ale to są najlepiej wydane pieniądze w internecie. Newsletter jest takim cyfrowym przewodnikiem po świecie, który jeszcze nie został zdefiniowany. Ponieważ Bartek Pucek jest – podobnie jak ja – progresistą, czyli wierzy w to, że postęp oczywiście ma swoje wady, ale raczej jest z dobrą intencją dla nas, więc warto czytać jego newsletter. Bartek bardzo często mówi o rzeczach, które będą działy się za rok, a on wie to już teraz.
Drugą taką postacią jest Jowita Michalska, edukatorka cyfrowa. Bardzo dużo mówi o przyszłości edukacji, sama będąc mamą trzynastolatki. Porusza temat rynku pracy – jak ten świat będzie wyglądał – i uczy, prowadząc kursy na Digital University. Mówi właśnie o tym, o czym wspominałem: o wykluczeniach i deficytach cyfrowych, o pewnej pokorze wobec technologii, która będzie też chciała z nami wygrywać i czasami z nami rywalizować.
Trzecią osobą, którą obserwuję i bardzo sobie cenię, jest Monika Borycka. Prowadzi na Instagramie konto o trendach. Jest kuratorką wiedzy, obserwuje zmiany: społeczne, w kulturze masowej, w nawykach konsumenckich. Pokazuje, że o ile kiedyś traktowaliśmy sztukę, malarstwo, modę, muzykę, literaturę, kino zupełnie oddzielnie, to dziś to wszystko tworzy jedno wielkie uniwersum. Jedno wynika z drugiego, te rzeczy się uzupełniają, wpływają na siebie. Tak samo ważny jest dzisiaj projektant mody jak twórca technologii. I tak samo ważne są osoby, które mają piętnaście lat i z jakiegoś powodu zaczynają bojkotować markę, mówiąc, że jej nie ufamy. Ale równie ważne są osoby, które mają sześćdziesiąt pięć, siedemdziesiąt lat, które podnoszą głos i mówią: „Halo, my też istniejemy w tej przestrzeni. My też chcemy mieć tutaj swoje prawa”. Bardzo ją polecam.
Natomiast chcę jeszcze na koniec wspomnieć o dokumencie, który jest – a może inaczej – warto, aby stał się taką lekturą obowiązkową na każdy rozpoczynający się trend. To jest tak zwana mapa trendów wydawana przez gdański Instytut Infuture, powołany przez Natalię Hatalską. I to jest taka księga drogowskazów, w którą stronę idzie ten świat. Bardzo fajne jest to, że można sobie pobrać mapy trendów z poprzednich lat, zobaczyć, które trendy przestały być ważne, a które stały się istotniejsze oraz jakie nowe się pojawiają. Rozmawiamy w tej chwili w kwietniu, a bodaj w lutym wyszła tegoroczna mapa trendów. To jest ważna, ale też trudna lektura, bo wymaga olbrzymiego wysiłku i pracy nad swoją wyobraźnią, żeby nie odrzucać pewnych scenariuszy i nie zakładać z góry, że to, co w mapie jest napisane, się nie wydarzy. Polecam ją Tobie i czytelnikom „Adeste”. Tam jest dużo rzeczy, które trzeba oswoić, przepracować, przemyśleć i tak dalej.
Bardzo dziękuję, Janusz. To była naprawdę świetna, inspirująca rozmowa! A moją rolą jako dziennikarza jest dawanie głosu specjalistom i inspirującym ludziom.
Ja też dziękuję bardzo.
Rozmawiał Bartłomiej Wojnarowski.