adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Społeczeństwo

Janusz Pietruszyński: przerzucajmy mosty technologiczne między pokoleniami [I część]

Naszym gościem dzisiaj Janusz Pietruszyński: interim manager, business connector, analityk trendów i komentator gospodarczy.

Bartłomiej Wojnarowski: Janusz, porozmawiamy dzisiaj na wiele tematów. O pokoleniu alfa – młodych, którzy narzucają nowe trendy na rynku pracy. O sztucznej inteligencji, wpływie gwałtownych przemian na społeczeństwo. Także o fake news i tym, czy cywilizacja nie ugnie się pod ich ciężarem. Pierwsze pytanie dotyczy tego, co można przeczytać w Twoim biogramie w mediach społecznościowych. Pojawiają się tam dwa określenia, które dla niektórych mogą być niejasne: interim manager i business connector. Czym właściwie na co dzień się zajmujesz?

Janusz Pietruszyński: Interim manager to nowy zawód, który w tej chwili jest skategoryzowany jako zawód przyszłości. To pewien model, który być może już w najbliższych latach będzie coraz częściej wybierany przez ludzi wchodzących na rynek pracy. Ludzi, którzy szukają nowego pomysłu na karierę, oraz tych, którzy kończą swoją aktywność zawodową, ale są w znacznie lepszej kondycji zdrowotnej niż ich rówieśnicy przed pięćdziesięciu laty; są sprawni intelektualnie i cały czas mają jeszcze ochotę pracować. Jeśli klasycznym modelem jest tzw. praca linearna, gdzie chodzi się do pracy na szóstą do czternastej, na siódmą do piętnastej itd. i pracuje się dla jednego pracodawcy, to interim manager sprzedaje swoje kompetencje w modelu na godziny. Nie ma tych ram czasowych, że pracuje się od ósmej do szesnastej, tylko wykonuje się zamówione interwencje biznesowe, czyli rozwiązuje faktycznie istniejące problemy w organizacjach. Po udzieleniu wsparcia zespołom, które pracują w danej firmie na etat, rozwiązaniu danego problemu czy wykonaniu zadania interim manager udaje się do innego pracodawcy i wykonuje podobne zadanie. To oznacza, że jego normalny dzień jest przeplatany czasem wolnym i czasem pracy. Innymi słowy: ktoś, kto pracuje w tym zawodzie, może o dziewiątej rano wziąć udział w dwu-, trzygodzinnym wideo z działem sprzedaży, który wspiera swoją wiedzą i doświadczeniem. Następnie po trzech godzinach przerwy pracuje z działem marketingu w zupełnie innej branży, a wieczorem może mieć połączenie z zarządem w jeszcze innej branży. Tak naprawdę dla starszych pokoleń może to sprawiać wrażenie, że taka osoba jest cały dzień w pracy, ale jak lepiej się temu przyjrzymy, zobaczymy, że mieliśmy czas pracy, czas odpoczynku i znowu pracę. To jest model tak zwanej pracy rozproszonej, w której nie ma tych sztywnych ram czasowych. Bardzo dużo młodych ludzi, którzy w tej chwili wchodzą na rynek pracy, nazywa to byciem freelancerem, czyli wolnym strzelcem, a więc pracą na zlecenie, bez etatu, bez wiązania się z jednym pracodawcą.

Natomiast business connector to efekt łatwości, z jaką nawiązuję relacje, i mojego sposobu funkcjonowania na rynku. Dzięki pracy jako interim manager w krótkim czasie mam szansę poznać wiele firm z różnych branż, rozmaitych menadżerów, osoby, które zarządzają biznesami. Moją rolą w tym wszystkim jest łączyć te firmy, które nigdy nie będą ze sobą konkurowały, bo są na przykład z innych branż, ale mogą się wymieniać doświadczeniami. Przykładem mojego projektu może być np. zaaranżowanie spotkania prezesów dwóch firm, które mają roczne obroty na poziomie pięciu milionów złotych, zatrudniają około siedemdziesięciu do stu osób, ale prowadzą działalność w zupełnie innych branżach. Po co niby się spotkać? A po to, żeby na przykład powiedzieć sobie, jak wygląda wewnętrzna organizacja tych firm, po to, żeby się wymienić doświadczeniem, informacjami, że na przykład jeden dział sprzedaży to jedna osoba w biurze i dziesięciu przedstawicieli handlowych, a w drugiej firmie jest odwrotnie: nie ma żadnego przedstawiciela handlowego, jest za to sporo osób, które siedzą w biurze i dzwonią do klientów albo wysyłają maile. Taka wymiana informacji jest bardzo pomocna. Promuję taki model od wielu lat i jest on przyjmowany entuzjastycznie, bo jak się okazuje, właściciele takich małych firm czasami nie mają z kim porozmawiać o biznesie. W ich firmach panują relacje podległości; gdy szef powie: „Chodź do mnie na chwilę”, ktoś może się bać, że coś źle zrobił. Poza tym nie każdy szef chce przynosić problemy firmy do domu, gdzie jest rodzina, gdzie chcemy odpocząć. Stąd takie spotkania. Na takiej wymianie są menedżerowie, którzy niezbyt ochoczo chodzą na duże grupowe zebrania, bo nie chcą na przykład w obecności trzydziestu osób dzielić się tym, co dzieje się w firmie. Są jednak na to gotowi na takim kameralnym spotkaniu, gdzie znajdują się dwie osoby oraz ja jako ten business connector, który jest obecny często tylko po to, by ci ludzie się poznali. I powstaje coś, co jest tutaj wartością podstawową: otwartość na innych. Dzięki tej inicjatywie ci ludzie ze sobą współpracują, dzwonią później do siebie: „Słuchaj, mam taki problem u siebie w firmie, czy miałeś coś takiego u siebie? Jak to rozwiązałeś?”. Albo inaczej: „Zgłosiła się do mnie z ofertą firma X, czy ich znasz, czy z nimi współpracowałeś?”.No i to jest rola, jaką pełni business connector – ja niczego nie sprzedaję, dla mnie wartością są relacje.

Chciałbym przejść do tematu pokolenia alfa, które za chwilę wejdzie na rynek pracy. Czy uważasz, że właśnie takie modele, w których standardowy etat już nie będzie atrakcyjny, okażą się przyszłością osób z tego pokolenia? Jak postrzegasz tych młodych ludzi? Bo często w takich pierwszych przekazach medialnych mówi się o rewolucji, o tym, że ci młodzi nie będą już traktowali swojego szefa jako guru, jako człowieka o największej wiedzy. Jak według Ciebie zmieni to rynek pracy? Możemy spodziewać się rewolucji czy jednak to medialnie nadmuchane oczekiwania?

Pokolenie alfa to bardzo ciekawa generacja, która jeszcze w nie jest w pełni uformowana, bo proszę pamiętać, że mówimy o ludziach, którzy urodzili się i rodzą się nadal w widełkach między rokiem 2008 a 2025. Rozmawiamy wiosną 2023 roku, więc kohorta nie jest jeszcze w pełni ukształtowana, ale nawet teraz jest to już jedno z najliczniejszych ze wszystkich dotychczasowych pokoleń. Dlatego nie można lekceważyć jego obecności.

Drugą po liczności cechą, na którą warto zwrócić uwagę, jest fakt, że to pierwsze pokolenie, które tak wcześnie ma własne pieniądze. Osoby, które będa czytać naszą rozmowę, pewnie pamiętają te rytuały, że dostawało się pieniądze od rodziców z jakiejś okazji: dobre świadectwo, wydarzenia rodzinne. Potem pojawiło się kieszonkowe. A pokolenie alfa zarabia pieniądze w świecie cyfrowym. Wszystkie platformy cyfrowe, na których jego przedstawiciele są aktywni, dają im możliwość posiadania bardzo szybko własnych środków bez pomocy rodziców. Tam sprzedają oni swoje umiejętności, swoje talenty cyfrowe, swoje zaangażowanie w grach. Niestety tutaj też dzieją się rzeczy patologiczne i bardzo złe, o których pewnie za chwilę również porozmawiamy. Jednak to wszystko powoduje, że to pokolenie ma bardzo dużą łatwość zarabiania pieniędzy. I jeszcze jedna ważna rzecz, którą tu też trzeba powiedzieć: to jest drugie pokolenie po wcześniejszym, czyli po gen Z, dla którego imperatywem konsumenckim nie jest kupowanie nowych rzeczy. Generacja, która chce nie tyle posiadać, co korzystać. Ale to nie oznacza, że idzie kupić zupełnie nową rzecz, właśnie ich kręcą rzeczy z drugiego obiegu. Stąd fenomen takich aplikacji jak Vinted.

Mówimy o pokoleniu tak zwanych kreatorów, czyli talentów cyfrowych, które potrafią generować olbrzymie zasięgi i wzbudzać zainteresowanie sobą, swoją osobowością, swoim talentem, swoją charyzmą, stylem życia. Te platformy, które powstały, aby ich w tym wspierać – takie jak chociażby TikTok, Discord czy platformy gamingowe typu Roblox, gry jak Minecraft czy Fortnite – bardzo brutalnie odsiewają tych, którzy nie mają niczego do powiedzenia, są bezbarwni, płascy, a dają olbrzymie paliwo, wielką popularność tym, którzy mają coś do zaoferowania. Weźmy jako przykład chłopaka, który zaczął od komentowania meczów w grze FIFA w internecie, a po którego sięgnęły potem klasyczne media, bo przecież współkomentowanie zaproponowały mu Polsat Sport i Eurosport, więc on z tego świata cyfrowego wszedł do mainstreamu. Mówiąc o tej patologii w świecie cyfrowym, trzeba wspomnieć, że to jest coś, nad czym na pewno muszą się pochylić i wychowawcy, i rodzice, i pedagodzy. Niestety mamy też tutaj tak tak zwaną cyfrową nagość: w aplikacji OnlyFans jedenasto-, dwunastolatkowie za cyfrowe wpłaty, czyli za cyfrowe pieniądze, pokazują fragmenty swojego ciała dorosłym osobom, co oprócz tego, że jest naganne, stanowi po prostu przestępstwo. Niestety jest to bardzo popularne zjawisko. Za uchylenie rąbka swojej prywatności, za pokazanie fragmentu swojego ciała, swojego pokoju, swojej bielizny te młode osoby – i podkreślam, tu nie chodzi tylko o dziewczynki, również o chłopców – dostają cyfrowe napiwki. To jest rzecz, nad którą w tej chwili pochyla się także Unia Europejska, pochylają się organa ścigania, łącznie z policją cyfrową. Zdecydowanie trzeba będzie coś z tym problemem zrobić.

Odpowiadając na Twoje pytanie: skoro już w tak młodym wieku przedstawiciele pokolenia alfa mają dostęp do tylu ciekawych rzeczy – zobacz, jak to dzieciństwo cyfrowe potrafi być wielobarwne – to czy pójście do szklanego wieżowca i otrzymanie służbowego samochodu to jest ich marzenie? Nie sądzę. Nie wiem, czy oni dadzą się wrzucić w takie sztywne ramy, skoro w tej chwili o wszystkim sami decydują. Będzie to pokolenie pracujące na swoich zasadach, według własnego kalendarza, raczej wolni strzelcy i bardzo często będą to również nomadzi, czyli pracujący w innych miejscach niż tam, gdzie się urodzili. Mogą to być ludzie podróżujący po świecie i przeplatający sobie w ciągu roku takie okresy: na przykład kwartał bardzo intensywnej pracy nad jakimś projektem, zleceniem, a potem kilka miesięcy przerwy, wakacje. Pojęcie, które robi teraz furorę, to tak zwane workation, czyli połączenie wakacji z pracą: niby jestem nad basenem, ale przy laptopie, niby wyjechałem, ale mam włączoną kamerkę internetową.

Natomiast mało w tej chwili wiadomo, jaki będzie model edukacji; w jaki sposób to pokolenie pójdzie na studia i czy w ogóle to zrobi. Za rogiem czai się wielka eksplozja pod tytułem gap year. Pokolenie alfa będzie robiło sobie przerwy prawdopodobnie już po podstawówce, żeby z rodzicami zastanowić się, w którą stronę poprowadzić swoje życie. Może będzie gap year po ogólniaku, tak jak jest w Stanach Zjednoczonych, czyli kończę liceum, zdaję maturę, ale nie wiem, na jakie mam iść studia, bo świat ma tyle propozycji, że wezmę na przykład rok przerwy, żeby popracować jako wolontariusz albo podróżować, może przemyśleć swój profil. Bo cztery lata temu wybrałam profil w ogólniaku taki, ale dzisiaj jestem inną osobą w innym wieku i może potrzebuję o tym na nowo porozmyślać.

Jest jeszcze ostatni element, o którym chcę powiedzieć, mimo tego dużego, jak sądzę, entuzjazmu, który wyczuwasz w moich wypowiedziach o alfie. Chodzi o to, że jest to też bardzo kruche pokolenie: bardzo słabe i bardzo wrażliwe, bardzo poturbowane przez pandemię, przez cyfrową samotność i przecięcie wszystkich więzów. Jeżeli chodzi o relacje przyjacielskie, to mówimy o ludziach, którzy siedzieli w domu podczas pandemii. To sprawia, że są naprawdę krusi, jeżeli chodzi o kondycję psychiczną. Potrzebują wsparcia, potwierdzenia swojej atrakcyjności. Tu jest bardzo dużo wątków, które sprawiają też takie wrażenie, że z jednej strony mają tę łatwość, bo bardzo szybko osiągają sukcesy, ale za chwilę przeżywają olbrzymie dramaty, bo przegrywają z algorytmami, bo technologia i wirtualna widownia są bardzo humorzaste. Dzisiaj jesteś kimś popularnym, a jutro już nie. Jakie to są koszty i co się dzieje w momencie, kiedy nagle schodzisz z tej cyfrowej sceny, kiedy nikt nie chce cię lajkować, nikt nie chce cię obserwować? Tego jeszcze nie wiemy, tym zajmują się teraz psychologowie. Mamy także w internecie zjawisko cancel culture, cyfrowego wykluczenia, bo publiczność z jakiegoś powodu stwierdzi, że już nie jesteś fajny, nie będziemy ciebie obserwowali na Instagramie – i w jeden wieczór możesz stracić trzydzieści tysięcy obserwujących. To są ich dramaty. To są naprawdę dla nich duże, duże dramaty.

Cyfrowa samotność wpływa na cyfrową moralność. Kiedyś, jako społeczeństwo, niezależnie od wiary umówiliśmy się, że pornografia jest czymś złym, że mobbing i stalking są czymś złym. A pokolenie alfa może przemodelować spojrzenie na kwestie moralne w społeczeństwie. Przejdźmy teraz do kwestii związanych z kulturą korzystania z sieci. Wydaje się, jak mówisz, że to będzie dość delikatne pokolenie, jeśli chodzi o walkę o lajki, o widoczność na tej scenie, na której bardzo szybko gasną światła. Czy masz może nie tyle pomysł, tylko pewne wskazówki dotyczące tego, jak korzystać z mediów, jednocześnie nie stając się wyalienowanym? By móc wchodzić w te media lat dwudziestych, trzydziestych XXI wieku sensownie, ale nie pozwolić, żeby one nami sterowały, lecz żebyśmy to my mieli nad nimi kontrolę. Możesz podzielić się tym, jak naprowadzać młodych ludzi na sensowne korzystanie z sieci?

W kulturze cyfrowej i ekosystemie mediów społecznościowych mamy w tej chwili bardzo wyraźny przełom. To rodzaj takiego cyfrowego buntu, ponieważ zarówno pokolenie alfa, jak i wcześniejsze pokolenie Z urodzone między 1995 i 2008 rokiem podważyły paradygmat bycia celebrytą. Zbuntowali się przeciwko tej modzie na celebryckość, na bycie sławnym z bywania w różnych mainstreamowych miejscach, jeżdżenia na drogie wakacje, pokazywania się w drogich ciuchach. To jest to, co było taką cechą milenialsów tego pierwszego pokolenia, które się tym zachłysnęło, przede wszystkim na Instagramie. Z tym buntem wiąże się zmiana całego modelu mediów społecznościowych. Ponieważ media społecznościowe 1.0, te pierwsze, czyli Facebook i Instagram, były oparte o model społecznego porównania. Wtedy wchodziliśmy do tych mediów i trochę patrzyliśmy jak w lustro na siebie, czy też mamy modne ciuchy, czy też byliśmy na Santorini, czy też pijemy modne drinki i chodzimy do modnych restauracji. To pokolenie zbuntowało się przeciwko temu i w tej chwili w mediach społecznościowych króluje zupełnie inny model. To jest model romantyzowania codzienności. Dzisiaj nie trzeba lecieć samolotem do bardzo modnego kurortu, bo wystarczy pokazać spacer – w parku, w zwykłym mieście, jakich jest tysiące w Polsce. Można robić proste rzeczy i ten trend właśnie w tej chwili jest szalenie popularny. Na TikToku mamy też chociażby taki trend jak get ready with me, „przygotuj się razem ze mną”, gdzie młodzi użytkownicy pokazują, jak rano szykują się na studia albo do szkoły. Proste czynności: wstaję, myję się, rozmawiam z mamą, modlę się i jem śniadanie, jadę autobusem albo samochodem, rozmawiam po drodze z tatą itd. Drugim takim formatem jest spend the day with me, „spędź ze mną dzień”, gdzie młodzi ludzie pokazują zwykłe czynności, jakie wykonują w ciągu dnia, czas spędzony w szkole albo na uczelni. Jakieś zajęcia dodatkowe, przyjaźnie, zabawa, nauka. I te dwie rzeczy dzisiaj są najważniejszym elementem tych mediów społecznościowych.

Zobacz też:   Gdzie jest Rozum i Godność Człowieka?

Pytasz o poradę lub wskazówkę? To jest niestety bardzo trudna odpowiedź. Trudna, bo wymagająca dla pokoleń, które zostały ze swoimi nawykami na wcześniejszym etapie rozwoju technologii. Tak naprawdę dzisiaj, żeby pochylić się nad tym, co się dzieje w ekosystemie mediów społecznościowych, aby zrozumieć kulturę cyfrową młodego pokolenia, trzeba do tego świata wejść. Ale żeby tam wejść, trzeba mieć przewodnika. Dlatego ja bardzo mocno namawiam rodziców i opiekunów, żeby ostrożnie podchodzili do zakazów cyfrowych typu „nie rób tego, bo ci zabiorę telefon” albo „nie rób tego, bo ci zabronimy internetu”. Proponuję coś wręcz przeciwnego: pokażmy sobie swoje cyfrowe światy. Każdy z nas ma swoje własne uniwersum, inne rzeczy widzimy, inne oglądamy. Jeśli chcemy z młodymi ludźmi rozmawiać o tym, co się dzieje w kulturze, w ich cyfrowym świecie, jakie dramaty tam przeżywają, to powinniśmy skorzystać z zaproszenia albo wręcz nalegać, żebyśmy zostali do tego świata zaproszeni. Mamy taki paradoks, że bardzo często młodzi ludzie, którzy mają dzisiaj po trzynaście, szesnaście lat, z dużą ochotą pokazują ten świat dziadkom, przeskakując pokolenie rodziców. Tak, mowa o dziadkach, którzy urodzili się w latach sześćdziesiątych i którzy bardzo często wiedzą, jak funkcjonuje TikTok. Bardzo często grają z wnukami w różne gry, podczas gdy rodzice są pomijani. To pokazuje pewne wyzwanie i ważną umiejętność, jaką jest przerzucanie mostów pokoleniowych. My musimy po prostu przerzucać takie mosty, sami je budować – nie burzyć, tylko budować. To są też mosty kulturowe i technologiczne i przez te mosty możemy dać się przeprowadzić, czyli świadomie zrezygnować z takiej pozycji „jestem rodzicem, więc jestem najmądrzejszy w rodzinie”. Nie, w świecie nowych technologii mądrzejsze są w tej chwili dzieci i młodzież. Z drugiej strony ważne jest, by uzupełniać te mosty swoimi wrażeniami, pokazywać, że dzisiejsza kultura też z czegoś wynika i istnieje też dzięki temu, że coś osiągnęliśmy znacznie wcześniej. Więc przed nami nieustająca lekcja, która będzie trwała przez całe lata dwudzieste i trzydzieste XXI wieku i będzie wymagała zaopiekowania się tymi, którzy są po drugiej stronie tego pędzącego bardzo szybko potoku technologicznego. Nie machania sobie rękoma, a przerzucenia tego mostu, łączenia i budowania relacji.

Pewnie z zaciekawieniem obserwujesz boom medialny związany ze sztuczną inteligencją. Bo chociaż AI jako takie jest z nami od ponad pięćdziesięciu lat, to ze względu na wzrost mocy obliczeniowych komputerów ten temat jest obecnie bardzo na czasie – także kwestia wykorzystania sztucznej inteligencji w marketingu i w nowych mediach. Postrzega się to do dzisiaj jako wielką rewolucję, także w dziennikarstwie: artykuły, grafiki czy wideo w wykonaniu sztucznej inteligencji często okazują się coraz lepsze. Z drugiej strony tworzy to naprawdę ogromne ryzyko. Z czasem coraz trudniej będzie rozpoznać fake news nawet osobom bardzo bystrym; weźmy chociażby te słynne żartobliwe fejki z papieżem w puchowej kurtce. Pierwsza część mojego pytania dotyczy tego, jak radzić sobie w świecie, w którym sztuczna inteligencja staje się coraz bystrzejsza dzięki karmieniu jej mocami obliczeniowymi. Druga część: czy to nie tworzy ryzyka właśnie takiego rozerwania świata na dwie części? Z jednej strony – wybraną elitę, która będzie rozumiała i orientowała się w technologii, a z drugiej – ludzi mniej biegłych technologicznie. Czy to nie spowoduje jakiegoś pęknięcia społecznego? Jak to postrzegasz?

Ja od kilku miesięcy promuję takie motto, że sztuczna inteligencja nie zabierze ci pracy – pracę zabierze ci człowiek, który będzie umiał z tą sztuczną inteligencją zbudować relację. Chodzi o te osoby, które zrozumieją, że jest to nowa i ważna kompetencja przyszłości i zjawisko, które bardzo odważnie mogę porównać do wymyślenia prądu oraz internetu. I to zjawisko nie może być w tej chwili lekceważone czy też traktowane jako chwilowa moda, ale też nie może być aż tak mocno stygmatyzowane. Przez internet w ostatnich tygodniach przetaczają się takie nagłówki, że AI zabierze pracę albo że sztuczna inteligencja zlikwiduje ileś tysięcy miejsc pracy. Ale nasi koledzy dziennikarze zapomnieli dopisać drugą część do tego zdania: że sztuczna inteligencja będzie też odpowiedzialna za wytworzenie nowych miejsc pracy. Wszystkie nowe zawody, które powstaną w dwóch najbliższych dekadach, będą miały ten przedrostek data-, czyli odpowiedzialność za przetwarzanie danych. Będzie ich na tyle dużo, że nie obejdziemy się bez wsparcia sztucznej inteligencji, żeby szybciej te dane przetworzyć i z nich korzystać. Od tego zatem chciałbym zacząć: należy z dużym dystansem podchodzić do tego pierwszego etapu, na którym w tej chwili się znajdujemy. Jesteśmy na takim samym etapie jak w roku 1900, kiedy reakcją na pojawienie się na ulicach pierwszych samochodów był strach, że będą one zabijać konie. Podobnie jak w latach pięćdziesiątych, po II wojnie światowej, gdy na wsiach montowano prąd, a przedstawiciele starszych pokoleń mówili, że będą przez to wybuchały pożary i zboże w stodołach będzie płonęło. I teraz media założyły na siebie garnitur straszenia, ale zaczyna on być za ciasny, bo media zrozumiały, że nie mogą w ten sposób stygmatyzować tej sztucznej inteligencji.

Bardzo płynnie przechodzimy do drugiego etapu rozwoju AI: do edukacji, do wyjaśniania, do oswajania i do tego, co potem będzie trzecim etapem, czyli do sprawczości. Obecnie musimy przejść przez pewien proces. Żeby zrozumieć, do czego faktycznie ta sztuczna inteligencja będzie potrzebna w moim zawodzie, które z czynności będę chciał przekazać tej sztucznej inteligencji, a które zachowam. No i pierwszy wniosek z tych tygodni, które już za nami: jesteśmy tak atrakcyjnymi istotami pod względem IQ, że najnudniejsze, powtarzalne czynności, klepanie w klawiaturę możemy przekazać technologii, która zrobi to za nas. W ten sposób uwolnimy bardzo dużo czasu i pokłady kreatywności, bo my będziemy w tym czasie mogli robić coś nowego, coś nowego wymyślać. Odwołam się teraz do sławnego raportu banku Goldman Sachs, który stwierdził, że tysiące zawodów zniknie z rynku przez AI. Już pojawiły się pogłębione analizy mówiące, że to jest bardzo jednostronna perspektywa, że to do nie do końca tak będzie. My dzisiaj tak naprawdę nie wiemy, jakie zawody znikną, ponieważ nie wiemy, jak w ogóle te zawody będą wyglądały za dziesięć lat. Tak, zawody się digitalizują i nawet bez sztucznej inteligencji zmieniają. Dzisiaj funkcjonują już zupełnie inaczej, więc AI stało się swego rodzaju voodoo – wiesz, mamy takiego bożka, a jednocześnie straszaka, zrobionego ze sztucznej inteligencji.

Jednak przechodząc do kwestii etycznych, AI ma już trochę grzechów na swoim koncie. Wspomniałeś o fake news, a ja dołożę do tego jeszcze deep fake, czyli podszywanie się pod różne osoby. Tutaj musi być interwencja państw, to znaczy Wspólnota Europejska oraz kraje spoza Europy będą musiały wprowadzić przepisy, które my znamy z oznaczania filmów nieprzewidzianych dla osób nieletnich. Musi być jakieś oznakowanie i bardzo fajnie się składa, bo dzień, w którym dzisiaj z Tobą rozmawiam, to jest dzień, w którym „New York Times” zaczyna oznaczać te z opublikowanych przez siebie zdjęć, które są wytworem sztucznej inteligencji. Od teraz będziemy mogli się więc spodziewać takiego specjalnego znaczka. I potrzebujemy właśnie zunifikowanego znaku, który byłby rozpoznawany na całym świecie. Będziemy musieli też stosować oznaczenia w mediach elektronicznych, bo dzisiaj jedna trzecia postaci, które występują w reklamach, nie istnieje. Za jakiś czas zobaczymy zatem zupełnie nowy kodeks reklamy, gdzie dojdzie do podziału na reklamy, w których jest prawdziwy człowiek, oraz te, w których występuje jakiś wytwór komputerowy. To jest proces prawny, to proces legislacji, który w tej chwili się toczy.

Mamy też inne kwestie dotyczące etyki, nad którymi jeszcze nikt się nie pochylił, ale dzisiaj już coraz głośniej mówi się o tym, że sztuczna inteligencja będzie decydowała, które osoby spośród stu wysyłających swoje CV do firmy zostaną zaproszone na rozmowę kwalifikacyjną. Tylko nikt nie mówi nam, na jakiej podstawie ona to zrobi, co ona oceni – atrakcyjność naszego zdjęcia czy ładną czcionkę w naszym CV? Co będzie brane pod uwagę? Nie wiemy, jakie będą kryteria i czy ktoś, kto ma bardzo wysokie kompetencje, może przepaść w procesie rekrutacji, bo sztuczna inteligencja sobie z jakiegoś tam algorytmu wybierze inaczej. No i na samym końcu mamy to, co jest fragmentem naszego świata, co nam w tej chwili podsuwają algorytmy. Zarówno Google, jak i Bing i wszystkie inne wyszukiwarki i przeglądarki w bardzo szybkim tempie wyposażają swoje systemy internetowe w sztuczną inteligencję. Czy to znaczy, że my będziemy manipulowani? Niestety tak, i to jeszcze bardziej niż teraz, bo już w tej chwili jak wpisujemy coś w Google, to dostajemy rzeczy, które Google chce nam pokazać albo za które ktoś zapłacił, żeby nam pokazać. Obecnie na to przyjdzie dodatkowa nakładka, czyli będzie to jeszcze sterowane sztuczną inteligencją.

Teraz muszę sięgnąć do mapy kompetencji przyszłości, bo tam mamy na liście coś takiego jak krytyczne myślenie. Ja jestem też zwolennikiem bardzo kontrowersyjnej hipotezy, że wojna, która trwa od 24 lutego ubiegłego roku, jest dla nas bardzo ważną lekcją, dzięki której nauczyliśmy się, jak nabierać dystansu do wiadomości, które widzimy w mediach. Widzimy jakieś filmiki, a za trzy dni się okazuje, że to propaganda prorosyjskich trolli.

Jest jeszcze to, o czym wspomniałem wcześniej, co z jednej strony powoduje, że mediom będzie coraz łatwiej uchwycić nasze spojrzenie, zwrócić naszą uwagę. Z drugiej zaś – gdybyś porównał się ze sobą sprzed dekady, to obecny Ty wiesz więcej o internecie. Masz więcej kompetencji technologicznych i jakbyśmy położyli na Twoim biurku jakieś fake news albo wytworzone przez AI zdjęcia, to ten Bartek sprzed dziesięciu lat mógłby w to bardzo szybko uwierzyć. Dzisiaj wiesz, że grafika papieża w puchowej kurtce to fejk. A dziesięć lat temu w ogóle tego pojęcia nie znaliśmy. Zobacz, w jak szybkim tempie nabieramy kompetencji, i to jest dobra wiadomość – bo potrzebna jest dobra wiadomość w rozmowie o sztucznej inteligencji.

Sztuczna inteligencja powstała na podstawie wiedzy i nawyków ludzi. To nie jest twór abstrakcyjny, AI uczy się z nas na podstawie dobrych i złych rzeczy. I jeśli będziemy o tym myśleć jako o sytuacji o charakterze wojny, to nigdy nie będzie to dialog. Natomiast sztuczna inteligencja traktowana jako dialog jest po prostu nową formą naszej relacji z technologią; tak jak kiedyś wysyłaliśmy tylko SMS-y, a dzisiaj możemy wysyłać filmiki. Zastosowanie sztucznej inteligencji jest wskoczeniem na jeszcze wyższy poziom relacji z technologią. W ogóle to hasło „relacja z technologią” będzie do nas często powracało, bo wraz z chociażby rozwojem medycyny w naszym organizmie też za chwilę pojawią się technologie. Będziemy mieli coraz bardziej zaawansowane elementy wspierające nasze ciało, jak na przykład oko, ucho. Wszystkie rzeczy. Myślę, że Twoi czytelnicy widzieli wiele wzruszających filmów. Kiedy ogląda się taki, gdzie po sześćdziesięciu latach niewidzenia ktoś zakłada okulary i płyną nam na to łzy wzruszenia, to przecież wzrusza nas sukces technologii. Nie dajmy się na razie przestraszyć. Przeczekajmy ten moment pędu. Następny etap będzie ciekawszy – ktoś będzie chciał nas tego uczyć i to będzie fajne.

Rozmawiał Bartłomiej Wojnarowski.

Już niebawem II część wywiadu. Zdjęcie z archiwum p. Janusza Pietruszyńskiego.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Redaktor Naczelny miesięcznika Adeste. Z wykształcenia politolog specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie, z zawodu dziennikarz. Prywatnie melancholik lubiący dobrą muzykę, kubek ciepłej herbaty i spotkania z przyjaciółmi.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.