Czy nasze wspomnienia to jedynie zbiór wydarzeń, które sami kreujemy? Czy tylko one kształtują naszą tożsamość? To niektóre z pytań, jakie rodzą się w trakcie seansu Niepamięci.
Muszę przyznać, że tzw. nowa fala w kinie greckim jest dla mnie spóźnionym odkryciem. Film Christosa Nikou, którego współautorem scenariusza jest Stavros Raptis, miałem okazję obejrzeć podczas festiwalu dla scenarzystów Scriptfiesta (do kin film wszedł 25 czerwca) i z każdą kolejną minutą dawałem się wciągnąć w świat wykreowany przez greckich twórców.
Choć bohaterowie mówią po grecku, a akcja zdaje się rozgrywać w jednym z greckich miast, trudno przyporządkować to miejsce do konkretnego czasu. Bohaterowie jeżdżą samochodami z lat dziewięćdziesiątych, zamieszkują mieszkania przypominające wystrojem lata siedemdziesiątych, korzystają ze starodawnych aparatów fotograficznych, a jednocześnie większość ludzi ubiera się całkiem współcześnie. W tym świecie nieokreślonego czasu poznajemy głównego bohatera. Mężczyzna znajdujący się w mieszkaniu uderza głową w ścianę – absurdalne z pozoru działanie jest tylko jednym z wielu, których sens ujawnia się z czasem.
Chwilę potem w radiu słyszymy informacje o panującej epidemii amnezji: wielu ludzi zapomina wszystko w ułamku sekundy. Po osoby bez żadnych dokumentów, po które nie zgłaszają się bliscy, przyjeżdża pogotowie. Głównemu bohaterowi obrazu również nie udaje się uciec przed tajemniczą chorobą.
W wielu przypadkach epidemia byłaby podstawą do snucia sensacyjnej historii, zmierzała w stronę kina katastroficznego, lecz twórców Niepamięci interesuje inna kwestia.
Bohater, trafiając do szpitala, dowiaduje się o programie, który pomaga zarażonym zacząć życie od początku. Mężczyzna otrzymuje nowe mieszkanie oraz cyklicznie zadania do zrealizowania, by jego życie na nowo zostało wypełnione przeżyciami. Duża ich część wydaje się dosyć dziwna i groteskowa; każde bohater musi dokumentować fotografiami, które mają stanowić dowód dla zespołu lekarskiego, że leczenie postępuje. Bohater przekonuje się, że takich osób jak on jest całkiem sporo. Można je rozpoznać po starych aparatach typu polaroid, którymi uwieczniają siebie w nowych sytuacjach. To sam początek filmu, ale już na podstawie jego oraz kilku późniejszych scen można dostrzec to, co szczególne w filmie Nikou.
Społeczeństwo amnezji ukazane przez greckich twórców utraciło więzi międzyludzkie, zapomniało o głębszych relacjach. W świecie przedstawionym przez Nikou miarą naszej tożsamości, bycia kimś, jest to, co przeżywamy, a nie to, kim jesteśmy. W takim odwróceniu sytuacji uwidacznia się konsumpcjonizm, nastawienie na ilość, na gwałtowność przeżyć, niekoniecznie na ich głębię i jakość. Taki świat składa się z pozorów, kreowania na zewnątrz własnego życia, działania ciągle nastawionego na pokazywanie i poddawanie się ocenie. Co z kolei może przypominać nam, jakim społeczeństwem stajemy się często w dobie mediów społecznościowych i rozwiniętych technologii oraz ciągłej presji osiągania celów.
W jednej ze scen można dostrzec także inny aspekt. Bohater w ramach jednego z zadań trafia na imprezę kostiumową. Wśród gości wyróżniają się kosmonauta NASA (odniesienie do mody na ubrania i gadżety z kosmicznymi nadrukami w ostatnim czasie?), Batman i kobieta-kot. To zestawienie zdaje się sugerować, że Europa także utraciła swoją tożsamość, pamięć o sobie samej. Popkultura zawłaszczyła zbiorową wyobraźnię przede wszystkim światem wykreowanym przez amerykańskich twórców. Jeśli to nawet pewna nadinterpretacja, myśl na uboczu całej opowieści, to u Nikou z pewnością możemy mówić o problemie tożsamości i pamięci w szerszym kontekście.
Wątek lekarzy, którzy wybierają i zlecają swoim pacjentom przeżycia, które są wspólne wszystkim, pokazuje, że każdy wpychany jest w pewien schemat. Youtuberzy, trenerzy osobiści, specjaliści od różnych dziedzin: wszyscy przedstawiają gotowe recepty. Zalewają nas poradniki, sugestie, jak postępować i żyć. Co jeszcze w takiej sytuacji jest naszym własnym autonomicznym wyborem?
Angielski tytuł filmu to Apples. Jabłka są ważnym motywem przewodnim, którego znaczenia nie chcę zdradzać przyszłym widzom. Pokazuje on jednak, z jakich szczegółów utkany jest film Nikou. Nie jest to film typowy, realistyczny. Momenty poważne poprzetykane są subtelnym humorem, a całość skąpana w surrealizmie, ale warto dać Niepamięci szansę. Być może o czymś sobie w czasie tego seansu przypomnimy…