adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Wiara

Który przekład Biblii wybrać?

Jako osoba zajmująca się badaniami nad Biblią bardzo często dostaję pytanie: Biblia Tysiąclecia czy z Edycji św. Pawła? 

Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, jak by się mogło zdawać. Już przy tłumaczeniu zwykłej książki, nam współczesnej, tłumacz napotyka pewne trudności. A co dopiero gdy weźmiemy pod uwagę teksty biblijne, których wiek jest liczony w tysiącach lat.

Każdy, kto uczył się języka angielskiego, wie przecież, że jest w nim wiele różnych czasów. Nie da się więc ich przełożyć jeden do jeden na polski, gdzie mamy zaledwie czas przeszły, teraźniejszy i przyszły. Ponadto nie każde słowo ma swój polski odpowiednik, który moglibyśmy określić jako idealnie pasujący. Również w przypadku tekstu Biblii tłumacze napotykają takie problemy. Te, ale też i inne…

Ale z którego manuskryptu?

Zacznijmy jednak od początku. Pierwszą rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest strona tytułowa Biblii. Zaskoczony? Widnieje na niej bardzo ciekawy zapis, że nie jest to przekład z oryginału, ale z języków oryginalnych. Posiadamy bowiem wiele manuskryptów, ale nie wiemy, który jest najbliższy temu, co zostało napisane przez tak zwanego autora natchnionego. O ile w ogóle był jeden, bo jak się jeszcze uwzględni to, że dane księgi biblijne przechodziły przez zmiany redakcyjne, a także to, że zanim je spisano, były przekazywane z ust do ust, to już w ogóle można się zakręcić na punkcie poszukiwania oryginału. A jeszcze tak szepnę tylko, że sam Pan Jezus takowym oryginałem się nie posługiwał, tak samo jak autorzy natchnieni Nowego Testamentu. Kiedy spojrzymy do przypisów w Biblii, zobaczymy co jakiś czas skrót „LXX”. Co on oznacza? Pokazuje, że dany cytat ze Starego Testamentu, który przytoczył nowotestamentalny autor, pochodzi z Septuaginty. Jest to nie hebrajski, ale grecki tekst Starego Testamentu. Wśród badaczy nie ma jednak zgodności, czy Septuagintę można nazwać przekładem. Jej autorzy miejscami dodali bowiem nawet po kilka zdań względem hebrajskich tekstów Starego Testamentu.

Który więc manuskrypt danej księgi biblijnej jest tym najprawdziwszym? Tylko Bogu jest to wiadome. O ile w ogóle możemy mówić, że tego typu manuskrypty dotrwały do naszych czasów. Z tego względu badacze Biblii używają tekstów opatrzonych w tak zwany aparat krytyczny. 

Manuskrypty różnią się od siebie. Czasem pojedynczymi słowa, a kiedy indziej całymi fragmentami. Dzięki aparatowi krytycznemu biblista może zobaczyć, czy badany przez niego tekst w poszczególnych manuskryptach brzmi tak samo. W przypadku tekstów hebrajskich, czyli prawie całego Starego Testamentu, najczęściej przez badaczy używana jest Biblia Hebraica Stuttgartensia. Natomiast przy badaniach nad Nowym Testamentem stosuje się tekst Nestle-Alanda.

A jak to przetłumaczyć?

Jednak nawet jeśli określimy już, z którego manuskryptu najlepiej jest stworzyć przekład, napotykamy kolejny problem. Słowa hebrajskie niosą ze sobą bardzo często całe idee lub posiadają bardzo wiele możliwości przetłumaczenia ich na język polski. By to zobrazować, zadam ci pytanie: Czy wiesz, co unosiło się nad wodami w rozdziale pierwszym, wersecie drugim, Księgi Rodzaju? Dla mnie odpowiedź nie jest taka prosta. Występuje tam takie piękne hebrajskie słowo ruach, które możemy przetłumaczyć między innymi jako: „wiatr”, „tchnienie”, „wichura”, „duch” czy pewnego rodzaju życiodajny pierwiastek. Temu terminowi poświęciłam sto stron mojej pracy magisterskiej i uwierz mi, nie wyczerpałam nawet w małym stopniu tego tematu. Choć w przypadku terminu ruach znamy przynajmniej znaczenie. Nie zawsze tak jest.

Zobacz też:   „Zbrodnia i kara” w prawie kanonicznym, czyli o przestępstwach

W Biblii jest na przykład mowa o wielu instrumentach, które nie są nam znane, a nawet już współcześni Jezusowi najprawdopodobniej nie wiedzieli, o jakie przedmioty chodzi. W miejscu, gdzie w Starym Testamencie znajdziesz takie polskie słowa jak: „lutnia”, „cytra”, „harfa”, „lira”, tam w większości znajduje się hebrajskie słowo kinor lub newel. Co to były za instrumenty? Na ten temat postawiono jedynie hipotezy i to takie, moim zdaniem, bardziej z pogranicza gdybania niż pewności. Szerzej o tej problematyce można przeczytać w jednym z moich artykułów, który jest dostępny za darmo w internetowej wersji czasopisma „Seminare” w tomie 42.

Kolejna kwestia to fakt, że w hebrajskim biblijnym tak właściwie nie ma czasów w naszym znaczeniu, czyli przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Pojęcie czasu w tym języku znacznie się różni od naszego. Możemy w nim wyróżnić dwie kategorie – imperfectum i perfectum. Jednak nie określają one czasu przeszłego czy przeszłego, a jedynie dokonaność danej czynności. Następnie na tej podstawie, oraz szerszego kontekstu, tłumacz decyduje, za pomocą którego czasu oddać dane zdanie. Perfectum zazwyczaj określa czynność, która jest dokonana, zakończona. Z tego względu na język polski najczęściej oddaje się go za pomocą czasu przeszłego. Natomiast imperfectum wskazuje, że dana czynność trwa nadal, jest niedokonana. Czasowniki zapisane w tej formie są więc tłumaczone w czasie przyszłym, teraźniejszym, ale również w przeszłym niedokonanym.

W języku hebrajskim biblijnym mamy też coś takiego jak koniugacje. Określają one, czy dany czasownik jest w stronie czynnej, biernej czy zwrotnej oraz czy czynność jest prosta, intensywna czy przyczynowa. Przykładowo w języku polskim poszczególne formy czasownika „zabić” wyglądają następująco: zabił; był zabity; zabił się/został zabity; zamordował; został zamordowany; zabił się / zabijał jeden drugiego; kazał zabić; kazano go zabić. Już na tym przykładzie widzimy, że jedno hebrajskie słowo trzeba niekiedy przetłumaczyć na język polski w sposób opisowy. Pamiętam, jak na zajęciach z języka hebrajskiego wiele trudności sprawiało nam tłumaczenie czasowników. Próbując jak najwierniej oddać znaczenie tłumaczonego tekstu, czasami długo zastanawialiśmy się, w jaki sposób daną formę czasownika przełożyć na język polski.

I co teraz?

Gdy słyszę kłótnie o to, który przekład jest lepszy, albo twierdzenia, że Biblia Tysiąclecia to Biblia tysiąca błędów, przypominają mi się bardzo mądre słowa jednego z moich profesorów: „Jak ci się nie podoba przekład, to sam sobie przetłumacz Biblię”. Jest w tym ogromna mądrość. Nie ma idealnego przekładu, bo jego stworzenie jest niemożliwe. Co więc zrobić z dylematem dotyczącym przekładu? Zacznij od sprawdzenia, czy jest on katolicki. Co dalej? Po prostu zacznij czytać. Wolisz przekład w wydaniu Biblii Tysiąclecia? Super! Czytaj! Wolisz Edycję św. Pawła? Super, ale czytaj! Idealny przekład nie istnieje. Jednak to nie on jest najważniejszy. Ważne, by Biblię czytać.

Zdjęcie autorstwa Hanny Górskiej, wszelkie prawa zastrzeżone.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.