adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Społeczeństwo

Przełamując tabu. Część VI

W ostatnim czasie z Niemiec docierały do nas informacje na temat postulatów formułowanych przez tamtejszą Drogę Synodalną, a w katolickim internecie nie brak sprzecznych poglądów na temat nauczania Kościoła o seksualności. U wielu osób wywołuje to zamęt. Rozmawiałam na ten temat z kilkoma osobami dla Adeste. Moim drugim rozmówcą był ks. Paweł Potoczny, proboszcz parafii greckokatolickiej (czyli katolickiej obrządku bizantyjsko-ukraińskiego) pw. św. Mikołaja w Cyganku. Ksiądz, mąż, ojciec, znany z profilu zonatyksiadz na Instagramie. W ostatniej części mojego wywiadu chcę zadać mu kilka pytań dotyczących moralności małżeńskiej, które padają w prywatnych rozmowach katolików i konfesjonałach, ale najczęściej nie wybrzmiewają publicznie.

Monika Chomątowska: Mam trochę pytań od czytelników, może nieco kontrowersyjnych i zadziornych, ale spróbuję je zadać. Czasami mówi się, że w codziennym nauczaniu Kościoła rzymskokatolickiego, na ambonie, ciągle wypływają kwestie seksualne. Czy tak samo to wygląda w Kościele greckokatolickim? Czy to problem kazuistyki, która jest bardziej typowa dla Zachodu, podczas gdy mistyka Wschodu to trochę zmienia, czy jest podobnie? A może to sztuczny problem?

Ksiądz Paweł Potoczny: Nie mam zielonego pojęcia. Wiem, o czym mówię ja na kazaniach, a w momencie, gdy odprawiam mszę świętą, to nie mogę słuchać jednocześnie innego księdza, który odprawia w parafii X. Myślę, że znowu jest to sztuczny problem, wyciągany, bo dziś bardzo łatwo jest wskazać, że coś miało miejsce w tej lub innej parafii i podciąga się wszystko pod ogół. Jest bardzo wielu księży dobrze przepowiadających, dobrze mówiących, którzy nie koncentrują się na seksualności. Naprawdę moje osobiste wrażenie jest takie, że troszeczkę jest to problem w Kościele. Nie jest tak, że zupełnie nie widzę tego problemu. Jest to problem, jeśli chodzi o kaznodziejstwo i poziom przepowiadania i mogą być w tym temacie jakieś braki, ale nie jest to na tyle duży problem, żeby robić z niego wielką aferę. Nie prowadzę statystyk dotyczących tego, kto w jaki sposób przepowiada. Mamy głosić Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. To jest najważniejsza rzecz. Najważniejszy przekaz. Jeśli któryś z kapłanów tego nie robi, a zajmuje się tematami pobocznymi i zamiast Pana Jezusa jest Mały Książę na kazaniach, to powinien, że tak powiem, przewartościować to, o czym mówi. Niech mówi raczej o Ewangelii, a nie o Małym Księciu.

Bardzo często na forach internetowych, zwłaszcza dotyczących naturalnego planowania rodziny, wypływają takie stwierdzenia od niektórych małżeństw, zwłaszcza tych, które mają jakieś trudności ze stosowaniem tych metod, że księża stawiają bardzo wysokie wymagania, nie uwzględniają wyjątkowych sytuacji i to w dużej mierze jest skutek celibatu, bo kapłani nie mają wyobrażenia, jakie w praktyce mogą występować trudności.

To dobrze, że nie mają takiego wyobrażenia, jeśli są celibatariuszami. Chyba źle, gdyby celibatariusz miał takie wyobrażenie.

(śmiech) Ale właśnie to się ma przekładać podobno na brak zrozumienia problemów parafian. Odpowiada się regułkami, a brakuje indywidualnego podejścia, rozeznania niektórych kwestii. Spotkałam się też w ankietach synodalnych z takim argumentem, że wyżej stawia się otwartość na życie, która jest, owszem, bardzo ważna, ale zapomina się o jednoczącej roli współżycia w małżeństwie i czasami nie zwraca się uwagi na to, że małżonkowie mają bardzo trudne relacje między sobą, już mają dzieci i potrzebują przez dłuższy czas żyć w abstynencji, bo nie ma możliwości zastosowania naturalnych metod planowania rodziny (nie wnikam, czy to jest faktyczna niemożność, czy oni sobie z tym nie radzą, bo to jest oddzielny temat). W takiej sytuacji nadal najważniejsze jest otwarcie na życie, a zapomina się o dobru małżeństwa, o jego jedności i dobru już posiadanego potomstwa. Czy widzi Ksiądz ten problem?

Ja nie rozumiem, gdzie tu jest pytanie do księdza.

Kiedy się ponoć rozmawia z księżmi na ten temat, wielu…

Ale po co o tym rozmawiać z księdzem?

Żeby wiedzieć, czy jakaś decyzja…

Przepraszam bardzo, mamy dwudziesty pierwszy wiek. Można sobie wygooglować oficjalne dokumenty i się poduczyć, jakie jest nauczanie Kościoła. Nie trzeba z tym iść do księdza. To jest po pierwsze. Po drugie, zapewne są to ludzie dorośli, więc niech biorą odpowiedzialność za swoje decyzje. Grzech to jest świadome i dobrowolne przekroczenie przykazania Bożego. Tyle. Jeżeli ktoś świadomie decyduje się na przekroczenie przykazania Bożego lub działanie niezgodnie z Ewangelią czy z tym, co naucza Kościół, to niech bierze za to odpowiedzialność. Dlaczego potrzebuje do tego opinii jakiegoś księdza, czy może zgrzeszyć, czy nie?

Nie chodzi o to, czy może zgrzeszyć, czy nie, tylko czy w tym przypadku…

Ale co to zmieni?

Chodzi o to, czy można iść do komunii świętej.

Jeżeli zgrzeszyłeś ciężko, przekroczyłeś przykazanie Boże, to nie możesz iść do komunii. Po co tu ksiądz? Musisz iść do spowiedzi i potem możesz iść do komunii.

Tak, ale czy możemy za każdym razem mówić w tym wypadku o grzechu ciężkim, jeżeli małżonkowie decydują się na współżycie, które nie jest do końca zgodne z nauczaniem Kościoła, ale robią to w obronie jedności małżeństwa?

Święty Jan Chryzostom powiedział: grzech to grzech. Zawsze oddala cię od Boga, i tyle. Nauczanie Kościoła katolickiego na temat grzechu ciężkiego, lekkiego itd. to według mnie takie swego rodzaju usprawiedliwianie siebie: dobra, tu zgrzeszę lekko, tu ciężko, jakoś to będzie. No nie, bierzmy odpowiedzialność za nasze życie, za nasze decyzje i wtedy będzie wiadomo, czy można iść do komunii, czy nie. Ja tu mam wrażenie, że wchodzimy czasami na pułap takiej kazuistyki, takiego szukania, a może to nie jest grzech ciężki, a może jeszcze lekki, a może już nie i tak nie wiem, co zrobić. Weź odpowiedzialność. Jeżeli czujesz się z tym źle, to pójdź do spowiedzi, wyspowiadaj się z tego, wyznaj to jako po prostu grzech, przekroczenie przykazania Bożego, żyj w stanie łaski uświęcającej i tyle. Podejmujesz decyzje i ponosisz za nie odpowiedzialność. Nie szukaj kogoś, na kogo zrzucisz odpowiedzialność: bo ksiądz mi tak powiedział. No nie, koniec końców i tak odpowiadasz ty.

Zobacz też:   Czy katolik to frajer?

Czyli jeśli ktoś podejmie odpowiedzialność w drugą stronę, czyli na przykład uzna, że w tym przypadku to nie jest grzech ciężki, bo uważa, że nie ma innej możliwości, żeby obronić jakieś istotne dobro małżeństwa, to też musi wziąć za to odpowiedzialność sam na swoje sumienie, tak?

Zdecydowanie tak. Nauczanie Kościoła jest jasne i znane. A jeżeli dla kogoś jest nieznane, to niech się z nim zapozna, niech się go pouczy, że tak powiem, Evangelium vitae niech sobie weźmie i poczyta, co tam jest napisane. To jest moje podejście. Może ono jest takie niestandardowe, bardzo wymagające, ale z drugiej strony, troszeczkę, abstrahując, jestem zmęczony tego rodzaju pytaniami. Dorośli ludzie zachowują się jak małe dzieci, które pytają: a jak to? A jak tamto? Ile to? A mogę to? I tak się bawimy w tym Kościele, zamiast wziąć odpowiedzialność za życie, głoszenie Ewangelii i Pana Jezusa zmartwychwstałego.

To jest może takie zachodnie podejście, że trzeba wszystko odmierzyć co do linijki i to jest bardziej zgodne z prawem.

A zostaliśmy zbawieni poprzez łaskę Pana Jezusa i Jego miłosierdzie, a nie przez prawo.

A czy Ksiądz jest zorientowany, czy prawdą jest, że w Kościele prawosławnym nie wyróżnia się kategorii grzech ciężki, grzech lekki?

Nie mam zielonego pojęcia. Nie jestem specjalistą od Kościoła prawosławnego.

A jeśli już przy tym jesteśmy… Kościół prawosławny podobno dopuszcza za zgodą spowiednika stosowanie innych niż naturalne metod antykoncepcyjnych. Spokałam się z opinią, że to wynika z powszechności żonatego duchowieństwa, które z racji na własne doświadczenia ma bardziej liberalne podejście.

Nie wiem. Nie znam się. Trzeba zapytać o to księdza prawosławnego.

Jeszcze spotkałam się z pytaniem odnośnie do otwartości na potomstwo. Czy jeśli małżeństwo zawierają osoby w wieku podeszłym, np. po sześćdziesiątce, to czy też przysięgają przyjęcie potomstwa?

W jakiej przysiędze? W przysiędze małżeńskiej jest powiedziane: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”.

W protokole przedmałżeńskim… Czy tam jest to pytanie o przyjęcie potomstwa zmodyfikowane?

Nie, protokół jest jeden dla wszystkich. Przyjęcie potomstwa nie dotyczy wyłącznie potomstwa biologicznego, ale jak naucza Kościół katolicki, można swoją miłość darować również dzieciom, adoptując je. Nie widzę więc tu sprzeczności.

Czyli to będzie indywidualne rozeznanie takiego małżeństwa, czy np. są gotowi na adopcję?

Zdecydowanie tak.

Było też pytanie o przypadki, w których ktoś rezygnuje z posiadania dzieci nie z wygody, ale ze względu na ciężkie choroby genetyczne w rodzinie i takie nastawienie, że jeśli to dziecko się pocznie, to będzie z góry narażone na cierpienie… Oczywiście mowa nie o dokonaniu aborcji, ale decyzji o nieposiadaniu dzieci.

To są bardzo indywidualne przypadki i one potrzebują indywidualnego rozeznania, nie można tu stosować zasady ogólnej dla wszystkich.

Ale ślub dla takiej pary będzie ważny?

W zależności od tego, czy nie ma innych przeszkód i czy ta przeszkoda, np. choroba psychiczna, ma wpływ na pożycie małżeńskie. Rozeznania dokonuje dany duszpasterz, który wykonuje czynności kanoniczno-prawne, przeprowadzając rozmowę.

Czyli przeszkoda wykluczenia potomstwa jest wtedy, gdy ktoś absolutnie nie chce mieć dzieci?

Jeżeli przyjmuje to formę warunku, to takie małżeństwo jest nieważne.

Powoli kończąc: czy Ksiądz miałby ogólne rady, jak w tej chwili, we współczesnym świecie, promować model katolickiej rodziny, otwartości na życie, ukazywać piękno tego, o czym mówi Kościół? Czy nie jest to lepsze od skupienia się na sprzeciwie wobec ideologii gender, konkubinatów etc.? Jeśli to jest słuszna teza, to jak to robić?

Mam taką złotą radę: obserwować profil zonatyksiadz na Instagramie. To w zupełności wystarczy. (śmiech) Obserwować życie chrześcijańskiego małżeństwa i żyć chrześcijańskim życiem. Indywidualne decyzje księży, którzy wybierają formę straszenia zamiast inspirowania, to ich wybór. Generalnie to straszenie nie dotyczy tylko Kościoła. Wystarczy popatrzeć na jakiekolwiek medium dzisiaj – na dziesięć informacji dziewięć czy osiem jest straszących i przerażających, a tylko dwie pozytywne, więc jakoś bym specjalnie nie obarczał Kościoła winą o straszenie, bo to jest ogólny trend.

Większość społeczeństwa potrzebuje dzisiaj nawrócenia, żeby mówić o pozytywnych rzeczach w życiu, które się zdarzają, a mniej koncentrować się na tym, co jest złe. Bo generalnie to, co jest złe, to około pięciu procent czasu, perspektywy życiowej, która jest u człowieka. Reszta to rzeczy albo neutralne, albo dobre, które nam się zdarzają, więc kwestia wdzięczności za wszelkie dobro, które darował nam Bóg, jest lekcją do odrobienia. Powinniśmy sobie zadać pytanie, czy jesteśmy wdzięczni za to, co mamy. Jeśli będziemy wdzięczni, będziemy zadowoleni. A jeśli będziemy zadowoleni, to łatwiej nam będzie się dzielić dobrą nowiną, że Pan Jezus umarł i zmartwychwstał i darował nam nowe życie.

Czy coś jeszcze na koniec chciałby Ksiądz powiedzieć do czytelników Adeste? Do czegoś zachęcić, coś zareklamować? Pytanie otwarte.

Obserwowanie profilu zonatyksiadz na Instagramie wystarczy zupełnie. (śmiech)

Dobrze. (śmiech) Dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuję.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.