Jak podaje Słownik języka polskiego, ekumenizm to „ruch w chrześcijaństwie dążący do przywrócenia jedności chrześcijan”. A skoro lepiej zapobiegać niż leczyć, to czy w ramach ekumenizmu nie powinniśmy uwzględnić wewnętrznych problemów Kościoła, które mogą doprowadzić do kolejnego rozłamu?
Na początek uspokajam, Twoja parafia najprawdopodobniej pozostanie w jedności ze Stolicą Apostolską. W tym felietonie staram się dociec, gdzie ryzyko schizmy jest największe i jak można potencjalną schizmę powstrzymać.
Sekty i guru
Ks. Grzegorz Strzelczyk udzielił kiedyś takiego wywiadu o egzorcyzmach, egzorcelebrytach, charyzmatach i charyzmatykach. Wywiad był dość szeroko cytowany i przedrukowywany. Ks. Strzelczyk poruszył tam też problem tworzenia się grupek wyznawców skupionych wokół jakiegoś kaznodziei, najczęściej internetowego, które to grupki przepoczwarzają się w zalążki sekt lub jawnie odrywają się od Kościoła: „Będzie trzeba zacząć napominać niektórych księży. I to zdecydowanie, bo oni już przygotowują odbiorców ich nauk na to, że będą prześladowani za prawdę. Bo moce tego świata, czyli biskupi, już na nich czyhają… Praktycznie to podwaliny do schizmy”.
Charyzmatyczny kaznodzieja (niekoniecznie będący w nurcie charyzmatycznym), który w swojej pysze nie chce podporządkować się władzy kościelnej, w połączeniu z wiernymi mającymi zarówno słabe zorientowanie w teologii, jak i nieumiejącymi rozpoznać manipulacji to schizmatycka beczka prochu. Kilka takich beczek prochu już w Polsce „eksplodowało”. Ks. Piotr Natanek, ks. Daniel Galus, ks. Michał Woźnicki, ks. Łukasz Prausa to nazwiska znane z nagłówków katolickich portali i treści komunikatów ostrzegających wiernych.
Jak temu zapobiegać? Poprzez formację i edukację wiernych, kontrolę nad działalnością internetowych kaznodziejów (ponownie odsyłam do wywiadu z ks. Strzelczykiem) i zajęcie się zdrowiem psychicznym „odklejonych” księży zanim staną się „odklejeni”.
Znowu ci tradsi
Tradycjonaliści (tradsi) nie stanowią jednolitej grupy. Wspólnym mianownikiem wszystkich tradsów jest msza w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (msza trydencka).
Jedną z najszerzej kojarzonych tradsowskich organizacji jest Bractwo Kapłańskie św. Piusa X (FSSPX). Tam do schizmy już raz doszło. W 1988 roku założyciel i zwierzchnik Bractwa abp Marcel Lefebvre, przeświadczony, że działa w stanie wyższej konieczności, wyświęcił czterech nowych biskupów bez zgody Stolicy Apostolskiej, a cała piątka zaciągnęła tym samym na siebie ekskomunikę latae sententiae. Obecnie ta schizma została zażegnana, a Bractwo jest w komunii ze Stolicą Apostolską. Nie zakończyło to problemów. FSSPX ma nieuregulowany status kanoniczny, czyli nie do końca wiadomo, co z nimi się dzieje, ale wiele wskazuje na to, że posługę sprawują ważnie, ale niegodnie. Nawet artykuł naukowy na ten temat znalazłem.
Msza trydencka jest odprawiana nie tylko przez księży będących w jedności z papieżem, ale też przez różnych „buntowników”, m.in. wspomnianego już ks. Michała Woźnickiego, który nie uznaje papieża Franciszka, a więc jest poza Kościołem. Motu proprio Traditionis custodes nie przyniosło rozwiązania, a wręcz dolało oliwy do ognia. Utrudniło prawowitym wiernym uczęszczanie na godnie odprawiane msze trydenckie, a do tego stało się wodą na młyn dla buntowników, którzy nie przejmują się ograniczeniami. Tutaj odeślę do tekstu Jezuita versus małpy Marcelego Hejwowskiego.
Gdybym był papieżem, to bym pozwolił na odprawianie mszy trydenckiej jezuitom, bo składają przysięgę na wierność papieżowi, a księży z FSSPX zobowiązałbym do celebrowania także zwyczajnej formy rytu rzymskiego. Odprawianie mszy według mszału rzymskiego wprowadzonego w 1970 roku ucina podejrzenia o negowanie ważności czy godności zwyczajnej formy rytu rzymskiego. Papieżem nie jestem, więc mogę tylko poradzić, żeby korzystać z posługi księży mających uregulowany status kanoniczny, na przykład członków Bractwa Kapłańskiego św. Piotra (FSSP).
Symetryzm
Nauczony doświadczeniem, że tradsi reagują żywiołowo na krytykę własnego środowiska, od razu poddam też krytyce jego antytezę, czyli „fajnokatolicyzm”. Na czym polega „fajnokatolicyzm”? Nie jest to żaden ruch czy idea, a potoczne określenie na luźno zdefiniowane zjawisko będące mieszanką płytkiego podejścia do wiary, ciągot ku indyferentyzmowi i zwracania uwagi przede wszystkim na dobre samopoczucie. Jak sama nazwa „fajnokatolicyzm” mówi – żeby było fajnie. Historia ks. Michała Misiaka to chyba jeden z tych przypadków. Ks. Michał na urlopie w Izraelu przyjął „chrzest w Jordanie” z rąk protestanckiego pastora, czym zaciągnął na siebie ekskomunikę. Zaczął rozważać zostanie pastorem zielonoświątkowym, ale doszło do happy endu – ks. Michał złożył wyznanie wiary na ręce biskupa, czym powrócił na łono Kościoła, i jak na razie jego kontrowersyjne wypowiedzi – na przykład te o celibacie dla księży – pozostają w granicach ortodoksji.
I tu zaskoczenie, ryzyko powstania nowej schizmy u „fajnokatolików” oceniam na bliskie zeru. Raczej będą się „deekumenizować” przez przechodzenie do już istniejących wspólnot protestanckich.
Niemcy, proszę pana
W Niemczech działa organizacja znana jako Droga Synodalna (der Synodale Weg, nie mylić z synodem o synodalności) postulująca różne, nie za bardzo zgodne z doktryną katolicką postulaty. W ich dokumencie SW-8 A re-evaluation of homosexuality in the Magisterium czytamy:
„Zgromadzenie Synodalne [niem. Synodalversammlung, najwyższy organ Drogi Synodalnej] zaleca, aby papież przeprowadził wyjaśnienie i reewaluację homoseksualności w Magisterium” („(2) The Synodal Assembly recommends that the Pope conduct a clarification and re-evaluation of homosexuality in the Magisterium […]”).
„Jako że orientacja homoseksualna jest częścią bycia człowiekiem jak go Pan Bóg stworzył, ta orientacja ma nie być oceniania w zakresie etyki inaczej niż orientacja homoseksualna” („(5) Since a homosexual orientation is part of being a human as created by God, this orientation is not to be judged differently in ethical terms than a heterosexual orientation”).
„Seksualność homoseksualna – także praktykowana w aktach seksualnych – nie jest więc grzechem, który oddziela człowieka od Boga i ma nie być oceniana jako zła sama w sobie” („(6) […] Same-sex sexuality – also practiced in sexual acts – is thus not a sin that separates a person from God, and it is not to be judged as bad in itself […]”).
Oficjalna angielska wersja dokumentów znajduje się tutaj. Miałem jeszcze pisać o innych tematach, takich jak postulowanie święcenia kobiet (dokument SW-5), zmiany nauki o transseksualizmie (dokument SW-15), ale stwierdziłem, że wystarczą powyższe cytaty, bo ten felieton rozrósłby się do niebotycznych rozmiarów. Kardynał Müller w wywiadzie przypomina, że „niemiecka »droga synodalna« nie jest częścią konstytucji Kościoła sakramentalnego, nie jest niczym więcej niż nieformalnym ciałem. Nie może być mowy o prawnie wiążącej reprezentacji katolików”. Problem jest taki, że ponad dwie trzecie episkopatu Niemiec poparło problematyczne zapisy w dokumentach (źródło j.w.). Jak na razie dokumenty są formułowane jako zalecenia i żądania zmiany nauczania przez papieża. Na razie. Taki na przykład kanon 1379 § 3 Kodeksu prawa kanonicznego stanowi, że: „Zarówno ten, kto usiłował udzielić święceń kobiecie, jak i kobieta, która usiłowała przyjąć święcenia, zaciągają karę ekskomuniki latae sententiae zarezerwowaną dla Stolicy Apostolskiej […]” i jeśli dojdzie do próby udzielenia święceń kobiecie, schizma stanie się faktem dokonanym. A to tylko jeden z wielu punktów zapalnych, jakie stworzyła Droga Synodalna.
Rozwiązanie? Sam do końca nie wiem. Budowa pro-papieskiej frakcji opozycyjnej w episkopacie? Katechizacja wiernych i pokazywanie uzasadnienia, dlaczego nauczanie Kościoła jest, jakie jest? To raczej damage control zmniejszający zasięg potencjalnej schizmy. Pytanie, co zrobić ze świeckimi postulatorami zmian, pozostaje otwarte. Nie wiem, jakie są ich motywacje, więc może warto mieć „plan B” na wypadek schizmy?
Za Chiny Ludowe
W Chinach Ludowych działa oficjalne Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich i nieoficjalny Kościół podziemny. Aby uniknąć utraty jedności z lokalnym Kościołem w ChRL-u, papież jest zmuszony grać w geopolityczne szachy z Komunistyczną Partią Chin, która prześladuje katolików zarówno tych podziemnych, jak i tych oficjalnych.
Papież robi, co może, ale prawdziwy koniec zagrożenia schizmą przyniesie dopiero upadek reżimu komunistycznego, czego temu reżimowi życzę jak najmocniej.
Trzymaj gardę
Na mocy kanonów 763-766 Kodeksu prawa kanonicznego biskupi i przełożeni zakonni mogą zezwalać i zakazywać działalności w zakresie przepowiadania słowa Bożego. Właściwa reakcja i odsuwanie księży oraz katechetów od posługi to tylko element układanki, jaką stanowi ekumenizm prewencyjny. O metodach działania napiszę innym razem, bo różne przypadki wymagają różnych reakcji. Pewna metoda na schizmy dla przeciętnego wiernego? Sprawdzaj, kogo słuchasz. Pycha, zarozumiałość, nieposłuszeństwo, zacietrzewienie i besserwisserstwo to wyraźne sygnały ostrzegawcze, że dany kaznodzieja sprawia lub będzie sprawiał problemy. Zasada działa w każdą stronę, nieważne, czy ktoś jest charyzmatykiem, tradsem, neonem, czy słuchaczem Radia Maryja, jeśli widzisz powyższe objawy – upomnij, tak jak Pan Jezus powiedział (Mt 18, 15-16), a jeśli nie usłucha, niech będzie „odsubskrybowany”.
Autor Jacek Hożejowski jest twórcą fanpage Ecclesia Memitans