Po świecie rozsianych jest wiele przedmiotów uważanych za relikwie męki i śmierci Jezusa. Możemy tu wspomnieć chociażby o relikwiach krzyża: gwoździach, licznych fragmentach korony cierniowej – a właściwie jej głównym pierścieniu, niegdyś przechowywanym w katedrze Notre-Dame w Paryżu – oraz cierniach, które znajdują się w wielu kościołach na świecie.
Spora grupę relikwii związanych z Jezusem i Jego męką stanowią płótna pogrzebowe oraz innego rodzaju tkaniny. Zaliczyć do nich możemy chociażby Całun Turyński czy tunikę z Argenteuil, o którą grali w kości żołnierze podczas męki Jezusa.
Jednym z tego typu płócien jest także chusta z Manoppello. Ten niewielki kawałek tkaniny przedstawiający oblicze Jezusa znajduje się w bazylice w prowincji Pescara we Włoszech. Zamknięta w srebrnym relikwiarzu tkanina przyciąga rokrocznie setki tysięcy pielgrzymów z całego świata, w tym kilkanaście tysięcy naszych rodaków.
Niewielka wielka tkanina
Tkanina ma wymiary 17 na 24 cm i utkana została z bardzo cienkich nitek, mających grubość zaledwie jednej dziesiątej milimetra. Dla porównania Całun Turyński ma wymiary 430 na 110 cm, a grubość nici, z których został utkany, wynosi piętnaście setnych milimetra.
Chusta znajdująca się w Manoppello została utkana w sposób bardzo luźny, odległość między poszczególnymi nitkami stanowi niekiedy ich dwukrotną grubość. Z tego względu szacuje się, że ponad czterdzieści procent chusty stanowią puste przestrzenie. Jak zwraca jednak uwagę profesor Donato Vittore, w przestrzeniach między nitkami nie znajduje się żaden barwnik, co stanowi argument za teorią, że jest to tak zwany acheiropoietos, czyli obraz „nie ludzką ręką uczyniony”.
Mimo że chusta z Manoppello jest małą i delikatną tkaniną, zawiera wizerunek niezwykłej wagi. Po obu jej stronach widnieje bowiem twarz Jezusa. Warto podkreślić, że obraz ten jest taki sam z obu jego stron i to niezależnie od różnic światła, jakie pada na każdą z nich w danym momencie.
Liczne badania zarówno nad chustą z Manoppello, jak i Całunem Turyńskim wykazały ogromne podobieństwa anatomiczne postaci na nich uwiecznionej i doprowadziły do wniosku, że widniejąca na nich twarz należy do tej samej osoby. Jedną z osób prowadzących badania nad zbieżnością obu tych tkanin była s. Blandina Paschalis Schlöme.
Zainspirowała się słowami Marii Valtorty, włoskiej pisarki, która przez wielu uważana jest za mistyczkę: „Porównaj oblicze z chusty z obliczem na całunie grobowym. To pierwsze jest obliczem Żyjącego, drugie – Umarłego. Lecz długość, szerokość, właściwości fizyczne, kształt, wszystkie cechy są identyczne. Połóż jeden obraz na drugim i zobacz, jak sobie odpowiadają. To Ja jestem. Ja, który chciałem wam przypomnieć, kim byłem i czym się dla was z miłości stałem” (za: wspolnotaihs.pl).
Jeśli chodzi zaś o sam moment powstania wizerunku widocznego na chuście z Manoppello, zdania badaczy są podzielone. Według jednych wizerunek ten powstał w momencie kontaktu twarzy Jezusa z tkaniną jeszcze podczas drogi krzyżowej. Z tego względu tkanina ta bywa określana jako chusta św. Weroniki. Według innych natomiast wizerunek ten, tak samo jak w przypadku Całunu Turyńskiego, miał powstać w momencie zmartwychwstania Jezusa.
Relikwie Jezusa?
Potwierdzenie autentyczności artefaktów takich jak chusta z Manoppello jako relikwii związanych z Jezusem nie jest możliwe w stu procentach. Zdaje się, że możemy jedynie ukazywać, że nie są one falsyfikatami spreparowanymi przez chrześcijan pierwszych wieków. W przypadku niektórych badania mają także na celu potwierdzenie lub obalenie teorii, że są one acheiropoietos, czyli „nie ludzką ręką uczynione”.
W pewnych płaszczyznach badań nauka jest jednak bezradna. Musimy pamiętać, że zawsze istnieje możliwość, że za kilka, kilkanaście, a może kilkaset lat stan badań dotyczących relikwii Jezusa zmieni się. Czy jednak zakładanie autentyczności tych przedmiotów stanowi ryzyko dla naszej wiary?
Nie, jeśli będziemy pamiętać, że tego typu przedmioty nie są Bogiem samym w sobie. Dzięki temu, nawet jeśli za ileś lat zostanie podważona ich autentyczność, to naszej wierze to nie zaszkodzi. Przeistoczą się one dla nas z relikwii w obraz czy ikonę, które też mają za zadanie odsyłać nas do Boga i być dla nas fizycznym wsparciem w rozmyślaniu, modlitwie.
Kościół nie wymaga od nas wiary w jakiekolwiek objawienia prywatne (a do takich, co może zdziwić niektórych, należą również te, które miały miejsce w Fatimie na początku XX wieku) czy relikwie związane z Jezusem. Zarówno objawienia prywatne, jak i relikwie mają być dla nas jedynie pomocą na drodze naszej wiary. Mogą na przykład stanowić dla nas przypomnienie o naszym ulubionym świętym, do którego się zwracamy, i pociągać nas do częstszej modlitwy. Medytacja Całunu Turyńskiego może dać nam głębsze, bardziej świadome przeżywanie Wielkiego Postu. Wspaniale!
Jeżeli jednak czujemy, że ucałowanie relikwii byłoby dla nas bezrefleksyjnym podążaniem za tłumem, a nie modlitewnym aktem lub zbliżeniem nas do osoby, która jest dla nas wzorem i przyjacielem na ścieżkach wiary – to najwidoczniej nie droga dla nas. Trzeba jednak przy tym wszystkim pamiętać o szacunku wobec innych. Oznacza to, by umieć z miłością uszanować, że ktoś inny może potrzebować uczcić relikwie, że stanowi to dla niego pożytek duchowy.
Każdy z nas jest inny i ma swoją drogę i etap wzrostu duchowego. To samo tyczy się rzeczy takich jak chusta z Manoppello. Mogą nam dawać wzrost duchowy, być natchnieniem do rozmyślań o męce Jezusa, bodźcem do modlitwy. Mogą również być dla nas czymś obojętnym lub nawet rozpraszającym, bo kierującym nasze myśli do rozważań nie o męce Jezusa, ale rozmyślaniu nad ich autentycznością.
Bibliografia:
Aszyk-Treppa K., Treppa Z., Welon z Manoppello
Donato V., Non può essere un dipinto!
Moryc C., Tokarski W., Rozmowa z s. Blandiną Paschalis Schlömer z Manoppello