adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Wiara

„Także imiona i słowa Jego napisane bywają deptane stopami”

W przeciwieństwie choćby do wyznawców islamu chrześcijanie nie wierzą, że ich tekst religijny został w sposób bezpośredni zesłany od Boga. Pismo Święte, choć autorstwa Boga, posiada również element ludzki. Jak mówi nam katechizm: „do napisania świętych ksiąg Bóg wybrał ludzi używających własnych umiejętności i sił” (KKK 106). Nie zmienia to jednak faktu, że jest to słowo Boże, które wymaga obchodzenia się z szacunkiem wobec niego.

Biblia to według wielu najpopularniejsza książka świata, „bestseller wszech czasów”. Przetłumaczona na kilka tysięcy języków, ciągle dodrukowywana w różnych zakątkach świata i przekładana na nowo, by jak najwierniej oddać to, co zawiera. Jednak nie to jest jej wartością. Te elementy wypływają z jej bezcenności, jaką jest bycie słowem Bożym. Z tego też wynika fakt, że domaga się ona nie tylko szacunku związanego z poszanowaniem rzeczy i czyjejś pracy, jak chociażby egzemplarz Władcy pierścieni, ale również poszanowania z racji na jej religijny wymiar.

Św. Franciszek z Asyżu: […] proszę, aby je zbierano […]”

W tekstach św. Franciszka z Asyżu możemy kilkukrotnie znaleźć zalecenia co do poszanowania imion i słów Pańskich. Wskazuje on, że gdy tylko zostaną znalezione w nieodpowiednim miejscu, należy je zabrać i przenieść do stosownego dla nich miejsca:

„Gdzie tylko znajdę w miejscach nieodpowiednich napisane najświętsze imiona i słowa Jego, pragnę je zebrać i proszę, aby je zbierano i składano w odpowiednich miejscach” (św. Franciszek, Testament, 12).

„Także imiona i słowa Jego napisane bywają deptane stopami, bo człowiek cielesny nie pojmuje tego, co jest Boże […]. Podobnie, gdyby imiona i słowa Pańskie napisane znalazły się gdziekolwiek w miejscach nieodpowiednich, należy je zabrać i złożyć w stosownym miejscu” (św. Franciszek, List do duchownych, 6, 12).

„A ponieważ kto z Boga jest, słucha słów Bożych (J 8, 47), my, którzy jesteśmy specjalnie przeznaczeni do służby Bożej, powinniśmy nie tylko słuchać i czynić to, co mówi Bóg, lecz także strzec naczyń [liturgicznych] oraz wszystkich ksiąg, które zawierają święte słowa Boże po to, aby opanowało nas [poczucie] wzniosłości naszego Stwórcy i naszego poddaństwa wobec Niego. Dlatego upominam wszystkich moich braci i zachęcam w Chrystusie, aby gdziekolwiek znajdą słowa Boże napisane, uszanowali je, jak tylko mogą, i jeśli nie są należycie przechowywane lub leżą bez szacunku w jakimś miejscu rozrzucone, o ile tylko od nich to zależy, niech je zbiorą i złożą, czcząc w tych słowach Pana, który je wypowiedział (3 Krl 2, 4)” (św. Franciszek, List skierowany do całego Zakonu, 34-36).

I w naszych czasach też tak bywa

Mnie samej zdarzało się kilkukrotnie, może nawet częściej, że znajdowałam na ulicy święte obrazki, medaliki. Raz taka sytuacja spotkała mnie, gdy szłam ze znajomą. To ona zauważyła medalik na ziemi. Wskazała go, po czym stwierdziła, że przeniesie go na krawężnik, żeby nikt go nie deptał. Wyczucie dobre, ale nie do końca. Chwyciłam za medalik i schowałam do kieszeni. Czemu? Co by pomógł krawężnik? Nic. To nadal nie jest odpowiednie miejsce dla takiej rzeczy. Po chwili medalik wróciłby na ziemię, może nawet krawężnik byłby dla niego gorszą opcją, gdyby w okolicy pojawił się piesek z pełnym pęcherzem.

Za każdym razem w takiej sytuacji czuję w sercu dwie skrajności: smutek i radość. Smutek, bo jestem osobą wierzącą i coś, co jest memu sercu drogie, leży na ziemi, czasem już podeptane. Odczuwam natomiast radość i ulgę, dlatego że na to natrafiłam i mogę to podnieść. W powyżej opisanej sytuacji znaleziony medalik można umyć i komuś ofiarować, a w przypadku zniszczonego obrazka w sposób pełen szacunku zakończyć jego istnienie (polskie określenie zniszczyć lub zutylizować wydaje mi się tutaj zbyt brutalne i nieprecyzyjne).

Zobacz też:   Niedzielne PeryKopy: Jak wydostać się z nałogu?

Nigdy jednak w mojej głowie ani sercu nie pojawia się złość ani oskarżenia. Czasem tak w życiu bywa, że łańcuszek się zerwie, obrazek wypadnie przez przypadek z kieszeni czy książki. Możliwe, że było to czyjeś zaniedbanie, którego można było uniknąć lub (oby nie) celowe działanie – profanacja. Jednak to nie do mnie należy myślenie nad tym i osądzanie, ufam, że nie ma tu winy niczyjej. A jeśli jest, to i tak nie mnie osądzać i rozliczać. Moim zadaniem jako chrześcijanki jest podniesienie tego przedmiotu i zatroszczenie się o jego należyte poszanowanie.

Pogrzeb zwoju Tory

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na judaizm. Choć jest on dzisiaj rozczłonkowany na wiele nurtów, to nadal możemy w nich zauważyć ogólną tendencję – szacunek do słowa Bożego, a szczególnie imienia Boga. Jednym z takich przejawów jest pogrzeb Tory.

Zwój Tory, czyli tekst Pięcioksięgu, zapisany starannie przez sofera (żydowskiego pisarza) posiada w judaizmie status osoby. Zdatność do użytku takiego zwoju (jego koszerność) wiąże się z wieloma wytycznymi. Przedarcia, wytarcia, wyblaknięcie tekstu, zabrudzenie… czasami da się je naprawić, ale nie zawsze. W takiej sytuacji zwój Tory, jak wiele innych tekstów, na przykład modlitewników, trafia do genizy. Genizą może być szafa, pomieszczenie, czasem nawet pudełko (jeśli mówimy o przydomowej genizie). Kiedy takie miejsce się zapełni, należy z szacunkiem zakopać zniszczone teksty.

W przypadku zwoju Tory nie jest to jednak zwykłe zakopanie, ale dosłownie pogrzeb. Jeśli przejrzymy się zdjęciom takich pogrzebów, możemy nierzadko nawet nie być świadomi, że to nie pogrzeb człowieka, ale Pięcioksięgu. Ponadto zwój ten powinien mieć na cmentarzu godziwe miejsce, najlepiej blisko grobu jakiegoś znawcy Tory. To jednak nie wszystko. Tora, tak jak człowiek na cmentarzu po zakopaniu, dostaje swoją macewę, czyli tablicę nagrobną.

Dla mnie jest to piękny obraz szacunku do słowa Bożego. Oczywiście w kulturze chrześcijańskiej nie mamy pogrzebu zużytej Biblii czy ksiąg liturgicznych. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, by w jakimś kraju czy denominacji chrześcijańskiej panował taki zwyczaj. Myślę jednak, że ten obraz pogrzebu Tory jest piękny. Ten zwyczaj w judaizmie ukazuje miłość, szacunek, poważanie i jest tym, co mi osobiście daje niejednokrotnie wiele do myślenia, gdy patrzę na swoje Pismo Święte.

A więc co zrobić z tymi zużytymi tekstami, obrazkami?

Osobiście od kilku lat mam w mieszkaniu papierową torbę (moją przydomową genizę). Wraz ze współlokatorkami dajemy do niej wszelkie rzeczy, które rozeznamy, że źle by było wyrzucać do kosza. Trafiają tam obrazki święte, notatki duchowe, katolickie gazety czy materiały rekolekcyjne. Kiedy nasza geniza się zapełni, zawożę te rzeczy do znajomego, zaufanego księdza, o którym wiem, że zajmie się nimi w godziwy sposób.

Co jednak poradziłabym osobom, które nie mają co z tym zrobić, bo na przykład mieszkają w bloku lub papier, na którym został wydrukowany tekst, może budzić wątpliwości co do ekologiczności jego spalania. W takiej sytuacji spotkałam się z praktyką pewnych sióstr zakonnych. Cięły one takie teksty w drobniutkie kawałeczki. Moim zdaniem jest to dobry sposób, który ukazuje nasz szacunek i chęci, by tekst ten był potraktowany w należyty, godziwy sposób. A właśnie o to wyrażenie szacunku w takiej sytuacji chodzi. Bóg bowiem nie siedzi z notesem w ręku i nie zapisuje: „Och! Hania pocięła drobno piosenkę o mojej męce i w śmietniku fragmenty złączyły się tak, że widać imię Jezus! Trzy lata czyśćca proszę jej dopisać”. Trzeba się starać, ile się da, ale nie zamartwiać, gdy nie ma innych możliwości.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.