W ostatnim czasie z Niemiec docierały do nas informacje na temat postulatów formułowanych przez tamtejszą Drogę Synodalną, a w katolickim internecie nie brak sprzecznych poglądów na temat nauczania Kościoła o seksualności. U wielu osób wywołuje to zamęt. Rozmawiałam na ten temat z kilkoma osobami dla Adeste. Moim drugim rozmówcą był ks. Paweł Potoczny, proboszcz parafii greckokatolickiej (czyli katolickiej obrządku bizantyjsko-ukraińskiego) pw. św. Mikołaja w Cyganku. Ksiądz, mąż, ojciec, znany z profilu zonatyksiadz na Instagramie. W pierwszej części mojego wywiadu chcę zadać mu kilka pytań pozwalających na weryfikację popularnych mitów dotyczących życia żonatego duchowieństwa.
Monika Chomątowska: Czy mógłby Ksiądz przybliżyć, jak wygląda dyscyplina w Kościele greckokatolickim w kwestii celibatu? Ostatnio w wielu zakątkach internetu odbywały się na ten temat burzliwe dyskusje, również pod wywiadami i artykułami z Księdza udziałem. Wiele osób nie rozumie tej dyscypliny, więc proszę Księdza o krótkie naświetlenie tematu.
Ksiądz Paweł Potoczny: Powiem tak: to całe zamieszanie jam uczynił. (śmiech) Jeśli chodzi o dyscyplinę przyjmowania sakramentu kapłaństwa, ona jest bardzo prosta. Jeżeli kandydat do święceń kapłańskich chce wstąpić w związek małżeński, to musi to zrobić przed przyjęciem pierwszych święceń. Musi zatem być w stanie wolnym – czyli być kawalerem, mieć dziewczynę, narzeczoną – i się ożenić normalnie, jak każdy cywil na świecie. Bierze ślub jako osoba świecka. Następnie, jeśli ma predyspozycje do tego, aby zostać kapłanem, droga do przyjęcia sakramentu kapłaństwa jest dla niego otwarta. Co mam na myśli, mówiąc o predyspozycjach? Oznacza to skończone studia teologiczne, filozoficzne i formację seminaryjną. Jego małżonka wyraża zgodę na przyjęcie święceń kapłańskich, więc taki kandydat, mąż już, składa odpowiednią prośbę do lokalnego biskupa i jeśli biskup wyraża zgodę, udzielane są mu święcenia. Tak to wygląda. Kandydat do święceń może być również w stanie bezżennym, czyli być celibatariuszem. Jest to wolna decyzja każdego z kandydatów.
Rozumiem. I oczywiście, przynajmniej teoretycznie, celibatariusze mają też otwartą drogę do biskupstwa, prawda?
Praktycznie, nie teoretycznie. Praktycznie jest to wymóg kanoniczny, który wynika z Kodeksu kanonów Kościołów wschodnich, który mówi, że mężczyzna w stanie bezżennym, mający za sobą pięcioletnie doświadczenie w kapłaństwie i ukończone trzydzieści pięć lat, po studiach teologicznych oraz biegły w naukach teologicznych, może zostać kandydatem na biskupa i później biskupem (kanon 180 KKKW). Ale musi być w stanie bezżennym. Tak to funkcjonuje.
Czy w Księdza przypadku było tak, że w ogóle wyobrażał sobie swoje kapłaństwo bez małżeństwa? I jak teraz Ksiądz na to patrzy? Czy widzi Ksiądz jakieś minusy połączenia małżeństwa z kapłaństwem, czy głównie plusy? Czy w ogóle sobie Ksiądz wyobraża, jak to by było żyć w celibacie?
Wybór, którego dokonałem w przeszłości, był przede wszystkim bardzo świadomy. To nie jest sytuacja taka, że o, coś mi się trafiło i to brałem. Nie. Sprawa powołania i formacji duchowej, seminaryjnej jest kwestią pracy nad własnym rozwojem. I decyzja, którą podejmuje kandydat do święceń czy w ogóle kandydaci do małżeństwa, musi być świadoma. W końcu ten, kto kończy studia teologiczne, ma około dwadzieścia pięć, sześć lat, więc jest to dorosły mężczyzna, taki, który wie, co zrobić. Jeżeli chodzi o mnie, to w ciągu trwającej sześć lat formacji seminaryjnej, i to uważam za całkiem naturalne, pojawiały się różnego rodzaju sytuacje i brałem pod uwagę życie w celibacie, jak również życie zakonne, a także pracę misyjną. I oczywiście to, że wstąpię w związek małżeński przed święceniami i będę mężem, ojcem, a później zostanę kapłanem. I to jest naturalne. Dlatego że sama formacja w seminarium to jest proces. Proces wzrastania do darów, które da nam Pan Jezus w formie powołania do kapłaństwa. Jeżeli ktoś idzie do seminarium, to ma w głowie jakąś wizję swojej przyszłości, ale tak naprawdę jest to proces rozeznawania tego powołania. Czyli różnego rodzaju sytuacje, branie ich pod uwagę, pod rozeznanie, omodlenie i to wszystko, co ma w przyszłości pomóc dokonać jak najlepszego wyboru i dla siebie, i dla Kościoła, i dla ludzi, z którymi się będzie spotykać.
Pytając nie o ocenę, ale o osobistą opinię: czy ma Ksiądz takie poczucie, że właśnie ta możliwość wyboru zarówno życia bezżennego i bycia kapłanem, jak i zawarcia małżeństwa i przyjęcia święceń, dawała jakoś więcej wolności? Czy nie czułby się Ksiądz w innej dyscyplinie – takiej jak w Kościele rzymskokatolickim – jakoś zdeterminowany, żeby razem z kapłaństwem niejako w pakiecie przyjąć celibat? Czy to nie byłoby trudniejsze?
Ale nie muszę. Nie dywaguję nad problemami, które mnie nie dotyczą. Nie była to, że tak powiem, sytuacja, której muszę przeciwstawić swoje poglądy, swoje życie itd., więc ten problem mnie nie dotyczy. Jest to kwestia wiernych mężczyzn Kościoła rzymskokatolickiego, ich prawa kanonicznego, któremu oni podlegają, i to jest ich, że tak powiem, problem do ogarnięcia, a nie mój. Nie chcę wcielać się w rzymskokatolickiego kandydata do święceń, który nie ma takiego wyboru. Jest to dojrzała decyzja każdego mężczyzny dorosłego, pełnoletniego, świadomego swoich praw i obowiązków, więc każdy samodzielnie dokonuje wyboru. Ja dokonałem takiego. Dzisiaj jestem w stanie małżeńskim i również jestem księdzem. Wybrałem zgodnie z panującymi normami, zgodnie ze sobą, z moim powołaniem, zgodnie z prawem obowiązującym w katolickich Kościołach wschodnich.
Czy doświadczył kiedyś Ksiądz w swoim życiu sytuacji, w których musiał wybierać między jednym a drugim powołaniem? Czy to tak w praktyce nie wygląda? Chodzi mi o obowiązki duszpasterskie. Czy to na co dzień jest trudne? Spotkałam się z rozbieżnymi opiniami.
Nie. Nie doświadczyłem takiej sytuacji, dlatego że wybierając stan kapłański, posługę, nigdy nie uznaję, że coś jest ważniejsze. Jest posługa, jest rodzina. To nie stoi w kontrze do siebie. To nie jest coś, co jest przeciwstawne sobie. To są sakramenty Kościoła katolickiego, więc one są wzajemne, zresztą są znane jako sakramenty posługi, służby, czy to będzie małżeństwo, czy kapłaństwo. Przeciwstawianie tego sobie nawzajem – że muszę dokonać jakiegoś wyboru, czy pójść z żoną na randkę, czy pojechać do chorego – jest z mojej perspektywy absurdalne. Ludzie, którzy zadają takie pytania, mam wrażenie, nie do końca „czają bazę”, o co chodzi w życiu, ale nie tylko w życiu księdza żonatego. (śmiech) Obydwa sakramenty są sakramentami posługi, służby i tu nie ma znaczenia kwestia wyboru. Życie, potrzeby, które są w danym momencie, w danej chwili, są do rozwiązania. To kwestia odpowiedzialności, z jaką podejmuję się moich obowiązków jako mąż, ojciec oraz jako ksiądz. Biorę pełną odpowiedzialność za to, co robię, w jaki sposób posługuję w parafii, jaki jestem w domu. To wszystko wpisuje się po prostu w koloryt życia. A już na pewno ostatnią rzeczą jest jakaś kontra jednego do drugiego. Nie, ja tego nie czuję. Dla mnie jest to zupełnie obce doświadczenie. Nie musiałem nigdy wybierać w takim sensie, że coś jest ważniejsze, mniej ważne. Po prostu to jest kwestia odpowiedzialnego podejścia do zadań, które przede mną stają. Czy to będzie w kontekście życia rodzinnego, czy wykonywania mojej posługi kapłańskiej.
Cdn.
I co na to klerykalizm rzymski.