A24, Green Knight, Zielony Rycerz, sir Gawain, legendy arturiańskie, David Lowery
Okolicznościowe zniżki to rzecz wielce pożądana przez takiego sympatyka kinematografii jak ja. Chętnie korzystając z tańszych biletów, wybrałem się do ulubionego kina.
Tak się składa, że spośród legend arturiańskich ta o Zielonym Rycerzu jest moją ulubioną. Czytałem Pana Gawena i Zielonego Rycerza w różnych adaptacjach. Stąd z wielką chęcią poszedłem właśnie na film Davida Lowery’ego (reżysera i scenarzysty dzieła).
Uwaga, drobne spoilery.
W dzień Bożego Narodzenia na uczcie u króla Artura pojawia się nieproszony gość – tytułowy Zielony Rycerz. Rzuca on wyzwanie dworowi króla, aby któryś z rycerzy zadał mu cios, a rok później stawił się w Zielonej Kaplicy, by on mógł odpłacić pięknym za nadobne.
Nikt się nie odważa; król Artur zgłasza się sam. Wtedy, aby uratować króla od kompromitacji i od ryzyka, do „czalendżu” zgłasza się młody sir Gawain (zwany też Gaven czy Gavein – mniejsza o to). Niewiele myśląc, ucina głowę przerażającemu przybyszowi.
Brawa innych towarzyszy króla zostają przerwane, gdy Zielony Rycerz podnosi swą głowę i przypomina mu, że oczekuje go za rok.
Filmowa adaptacja
Zielony Rycerz. Green Knight (tak, właśnie taki jest oficjalny polski tytuł) jest dziełem raczej wiernym swemu literackiemu oryginałowi. Ubogaca go różnymi dodatkowymi historiami i motywami, to prawda. Przede wszystkim tworzy z sir Gawaina postać z krwi i kości.
Nie oznacza to, że ją całkiem desakralizuje czy demitologizuje. Sir Gawain z filmu Lowery’ego jest protagonistą heroicznym. To słaby człowiek, który swoje słabości przełamuje. Strach przed śmiercią. Żądze. Pragnienie wielkości, sławy i władzy. Wobec wszystkich tych namiętności (czy, jak kto woli, obsesji i pragnień), jak każda istota ludzka, jest słaby, kruchy. Ale nie oznacza to, że musi im ulec. Nie może się równać z ideałem rycerza, ale robi, co może, robi, co umie, by się nim stać. Choć z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć widza, który zinterpretuje film jako właśnie demitologizację.
Zakończenie filmu, choć również wierne średniowiecznemu poematowi, zaskoczy zarówno znającego tę historię, jak i kogoś „z ulicy”. Ale nie będę się wdawał w szczegóły, by nie psuć satysfakcji widzowi przed seansem.
Film to nie tylko fabuła
Historia tocząca się swoim spokojnym trybem (choć niekiedy przyspieszającym niczym bicie serca w stresie) to jedno. Sądzę, że nie każdego porwie fabuła filmu. Każdemu kinomaniakowi polecam jednak ze względu na warstwę wizualną i muzyczną.
Zdjęcia są przepiękne. Z jednej strony to zasługa lokacji, w których kręcono film. Twórcy wykorzystali kilka historycznych miejsc w Irlandii oraz plenery hrabstwa Wicklow. Z drugiej strony ujęcia są bardzo wysmakowane. Dużo jest zabawy światłem i kolorami. Szczególnie czerwienią i zielenią – kolorami symbolizującymi w filmie życie i śmierć, żądze i zgniliznę.
Ujęcia, symbolika, oświetlenie – to wszystko jest bardzo mocne w filmie i zdecydowanie zasługuje na kilka porządnych artykułów je analizujących. Marcin Łukański z Na Gałęzi filmik, w którym komentuje dzieło Lowery’ego, nazwał: Zielony Rycerz, czyli Wiedźmin nakręcony przez Kubricka. Przywołał właśnie Stanleya Kubricka i Davida Lyncha jako reżyserów, „którzy mogliby nakręcić ten film”. I muszę przyznać, że to trafne spostrzeżenie.
Również warstwa muzyczna – czy raczej dźwiękowa – jest bardzo dobrze dopracowana. Muzyka, która rozbrzmiewa od czasu do czasu (głównie subtelne śpiewy), współgra z tym, co widzi się na ekranie.
Aktorskie zaskoczenia?
Sporą zaletą jest Dev Patel w roli sir Gawaina. Świetnie oddaje strach i inne trudne emocje, które towarzyszą głównemu bohaterowi. Kto by pomyślał, że ten irytujący młodzieniec ze Slumdoga. Milionera z ulicy (2008) i nieszczęsnego Ostatniego Władcy Wiatru (2010; nieudana aktorska adaptacja Avatara. Legendy Aanga) będzie takim zdolnym aktorem. Chyba nie powinno się oceniać aktora po debiutach, ale po jego rozwoju.
W tym kontekście warto przywołać Erin Kellyman, grającą Winifredę. Aktorka znana dzięki fatalnemu epizodowi w Han Solo. Gwiezdne Wojny – historie w Zielonym Rycerzu ma bardzo przyzwoite kilkanaście minut na ekranie.
Film jest przede wszystkim pokazem umiejętności aktorskich Deva Patela, ale trzeba też przyznać, że aktorzy drugoplanowi zostali dobrze dopasowani. Może poza irytującą Saritą Choudhury grającą matkę sir Gawaina. Chyba, że właśnie taka miała być w zamyśle reżysera.
Zachęcam, polecam
Reasumując: gorąco polecam. Bierzcie przyjaciół (chyba że wolicie oglądać sami; wbrew obiegowej opinii nie ma nic złego w samotnej wyprawie do kina, sam często tak robię) i idźcie obejrzeć. Nie oczekujcie jednak wartkiej akcji i prostej rozrywki. To zdecydowanie kino poważniejsze, wymagające skupienia, przygotowania i refleksji.
Zielony Rycerz. Green Knight (2021) to amerykańsko-irlandzka produkcja studiów: A24, Bron Studios i Sailor Bear. Reżyserem i scenarzystą jest David Lovery.