adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Polonia Zawsze Wierna

A każdy chciał tu przecież normalnie żyć | Polonia Zawsze Wierna

Polonia w Anglii to chyba najczęściej przywoływana w dyskusjach czy mediach grupa naszych rodaków mieszkających za granicą. Z różnych powodów na Wyspy udaje się bardzo wiele Polek i Polaków. O ich życiu każdy ma swoje wyobrażenie. Jak jednak wygląda ono naprawdę i jak Anglia wygląda oczami Polaków? Zapytaliśmy o to tych, którzy doświadczyli takiego życia na własnej skórze.

Z Barbarą Stępień, mieszkanką Birmingham oraz Michałem Hyszko mieszkającym w Liverpoolu rozmawia Konrad Myszkowski.

Konrad Myszkowski: Wszyscy wiemy, że Polaków na Wyspach jest wielu. Czym właściwie różni się Wasze życie codzienne od tego w Polsce?

Michał Hyszko: Nie mogę porównywać życia w Polsce do tego w Wielkiej Brytanii, ponieważ w Polsce nie mieszkam od czwartego roku życia. Do Wielkiej Brytanii przeprowadziłem się w roku 2008 z Republiki Irlandzkiej (gdzie mieszkałem cztery lata), życie w Anglii jest dla mnie zatem po prostu normalne. Dzieci noszą mundurki do szkoły; domy, ustawione szeregowo, nie różnią się zbytnio od siebie, więc możliwe, że gdy Polacy odwiedzają Anglię, to łatwo się im zgubić. Poza tym jeździ się po drugiej strony ulicy, a gdy się przechodzi przez jezdnię – to nieważne, czy światło jest zielone, czy nie – jeśli nie jedzie samochód, można iść.

Basia Stępień: Moje codzienne życie w Wielkiej Brytanii oczywiście różni się od tego w Polsce. Trzynaście lat temu Wyspy stały się moim domem. Tutaj pracuję, mieszkam i spotykam się z przyjaciółmi. Wielu moich znajomych to Polacy, ale mam również sporo przyjaciół wśród Anglików. Do Polski jeżdżę na urlopy, dlatego – choć jest moim domem rodzinnym, gdzie się wychowałam – póki co jest ona bardziej miejscem na tzw. holiday.

KM: A jakie są Wasze relacje z miejscowymi?

BS: My, Polacy, jesteśmy generalnie narodem cenionym za pracowitość i odpowiedzialność, ale również za wartości, jakie wyznajemy. Anglicy reagują bardzo pozytywnie na naszą kulturę. Jeśli tylko jesteśmy otwarci i chcemy pozytywnie opowiadać o sobie i swoim kraju, z chęcią nas słuchają. Anglicy cenią sobie też naszą kuchnię – min. pierogi ruskie, kiełbaskę i oczywiście Polish Vodka. Kochają również Kraków i weekendowe wypady do tego miasta.

MH: Opinie o Polakach są podzielone wśród Anglików, ale myślę, że to bariera językowa jest problemem dla integracji, ponieważ ja normalnie komunikuję się z Anglikami i Polakami – i traktują mnie jak swojego. Mój angielski znajomy powiedział mi nawet, że czasem zapomina, iż jestem Polakiem. W zeszłym roku byłem z kolegą w Warszawie. Przyjechał do Polski po raz pierwszy i bardzo mu się spodobało. Myślał o tym, że nigdy nie był tak daleko na wschód – urodził się w Irlandii, ale od małego mieszka w Anglii. Odwiedziliśmy grób św. Andrzeja Boboli, o którym wiele słyszał. Anglików ciekawi też oczywiście polska kuchnia, najbardziej znane są chyba pierogi. Czasem proszą też, abym ich nauczył pewnych polskich słów i tłumaczył z jednego języka na drugi.

KM: Liverpool… Z tym miastem mam przede wszystkim jedno, mocno piłkarskie skojarzenie.

MH: Osobiście nie śledzę za bardzo piłki nożnej, ale czasem spojrzę na tabelę wyników w Premier League. Wiem, że FC Liverpool jest na pierwszym miejscu i chciałbym, żeby wygrał.

Zobacz też:   O Flouer o Scotland, Whan will we see | Polonia Zawsze Wierna
Katedry: katolicka (na zielono) i anglikańska (na żółto) w Liverpoolu
Kościół św. Patryka w Liverpoolu
Krypta pod katedrą w Liverpoolu
Wnętrze kościoła św. Michała w Birmingham (fot. parafiabirmingham.org.uk)

KM: Wróćmy jednak do życia polonijnego. Ilu właściwie Polaków mieszka na Wyspach i jak się organizują?

MH: W 2016 roku Polonia w Zjednoczonym Królestwie stanowiła największą grupę społeczną (urodzoną zagranicą), szacuje się, że ta liczba wynosiła dziewięćset jedenaście tysięcy ludzi.

BS: Zgadza się – jeśli chodzi o ilość Polaków w Wielkiej Brytanii, to jest nas tutaj ok. miliona. Spotykamy się głównie w polskich ośrodkach, gdzie organizujemy sobie wspólny czas i staramy się powracać do naszej utęsknionej kultury polskiej. Częstym miejscem spotkań są również kościoły i wspólnoty, które działają przy parafiach.

KM: No właśnie, Kościół. Jak w ogóle wygląda Kościół katolicki w Wielkiej Brytanii?

MH: Uczestnicy Mszy Świętych w społeczeństwie angielskim są generalnie starzejącą się populacją. W brytyjskich kościołach katolickich – a przynajmniej w mojej parafii – na niedzielnej mszy spotyka się mało młodych ludzi. W większości wydaje mi się, że moi znajomi rówieśnicy nie chodzą na mszę niedzielną co tydzień, jeżeli w ogóle.

KM: Katolików jest jednak mniej niż anglikanów.

BS: Jeśli chodzi o Kościół katolicki, to zwierzchnikiem jest papież, natomiast we wspólnocie anglikańskiej (protestanckiej) głową jest królowa Elżbieta. Polscy katolicy mają jeszcze pasterzy w ramach Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii. Myślę, że relacje między katolikami i anglikanami są bardzo dobre, chyba dlatego, że wierzymy w tego samego Boga. Oczywiście, Anglicy to w większości bardzo tolerancyjny naród. W Anglii możemy swobodnie wyznawać wiarę katolicką.

MH: Jeżeli chodzi o anglikanów, to nie wiem, jakie są ich relacje z katolikami, ale z mojego doświadczenia wynika, że panuje między nami pokój. Nie zdarzyło mi się mieć rozmowy z anglikaninem o religii. W Liverpoolu mamy nawet dwie katedry – katolicką i anglikańską. Sam zwiedzałem tę drugą i podziwiałem jej architekturę.

KM: Wspomnieliście o Polskiej Misji Katolickiej – czy to PMK organizuje wspólnoty parafialne, do których należycie?

BS: Tak, przynależę wraz z rodziną do polskiej parafii rzymskokatolickiej w Birmingham z kościołem pod wezwaniem św. Michała w centrum miasta. Jest to polska parafia, która zrzesza Polaków wyznajacych wiarę katolicką, zamieszkałych w Birmingham i okolicach. Jeśli chodzi o liczbę parafian, to niestety nie mam o niej pojęcia.

MH: W Liverpoolu nie mamy polskiej parafii ani kościoła. Ksiądz z parafii w Nortwich przyjeżdża do nas na mszę w krypcie katedry o trzynastej w niedzielę. Czasami msza jest odprawiana również w kościele św. Patryka lub w miejscowości Warrington.

KM: Z tego co wiem, w ramach życia parafialnego funkcjonują też różne mniejsze wspólnoty.

BS: Tak. Ja należę do wspólnoty Wody Jordanu. Jest to grupa moditewno-charyzmatyczna w ramach Odnowy w Duchu Świętym. Uczestnictwo w niej jest dla mnie doświadczeniem wiary, poprzez które staram się nieustannie odnawiać swoje życie. Podstawą tego doświadczenia jest osobiste zawierzenie swojego życia Jezusowi, konsekwencją czego jest życie w mocy Ducha Świętego, który udziela w tym celu koniecznych darów.

We wspólnocie jestem dopiero półtora roku. Nie potrafię przywołać jednej konkretnej sytuacji, ale było wiele zabawnych epizodów i wydarzeń na naszych spotkaniach i także wyjazdach, zwłaszcza kiedy prowadzi nas sam Duch Święty.

KM: Tak, prowadzenie przez Ducha Świętego jest zdecydowanie najważniejsze. Bardzo dziękuję za wywiad, z Bogiem!

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.