adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Wiara

Po Namyśle: Tak każe obyczaj! – This is the way!

„Przysięgam na imię moje i na imiona moich przodków, że będę kroczyć drogą Mandalora, a słowa credo na zawsze pozostaną wyryte w moim sercu. Tak każe obyczaj”.

Obejrzany niedawno na Disney+ trzeci sezon serialu Star Wars: The Mandalorian skłonił mnie do głębszej refleksji na temat roli obyczaju – czy może raczej tradycji – w społeczeństwie. A zbliżające się 4 maja święto „Gwiezdnych Wojen” – May the Fourth (nawiązanie do pozdrowienia Jedi „May the Force be with you” – „niech Moc będzie z tobą”), do napisania tego tekstu. Z góry uprzedzam, że rozważania będą zawierały istotne spoilery dla wszystkich trzech sezonów Mandalorianina, serialu Wojny klonów i innych produkcji spod znaku marki Star Wars.

Niekrótka i dość zawiła historia Mandalorian

Serial osadzony w uniwersum Gwiezdnych wojen opowiada o mandaloriańskim łowcy nagród, który wraz z małym znajdą imieniem Grogu przemierza odległą galaktykę. Istotną część opowieści stanowi rozbudowa kultury i historii Mandalorian. Czy da się ją pokrótce przybliżyć? Wątpię. Ale bez tego choćby ogólnego zarysu nie będzie dało się poczynić pewnych porównań, obserwacji i konkluzji.

Mandalorianie (trzeci od lewej główny bohater, Din Djarin, znany również jako Mando)

Mandalorianie to lud wojowników zorganizowanych w klany. Nie stanowili jednej rasy, ale łączyły ich wspólne credo, język i honorowy kodeks postępowania. Znani byli z umiejętności obróbki mandaloriańskiej stali (zwanej beskarem), z której wykuwali charakterystyczne zbroje, które zdolne były nawet odbijać ostrze miecza świetlnego. Wysoko cenili wartości rodzinne oraz sztukę. Na pewnym etapie sagi (między I a III filmowym epizodem) Mandalorą rządziła księżna Satine z klanu Kryze. Forsowała ona w społeczeństwie niezgodne z tradycją pacyfistyczne postawy, z którymi nie zgadzała się między innymi grupa radykałów (zaraz się okaże, że nie tak znowu radykalnych) zwana Strażą Śmierci, która dążyła do przywrócenia tradycyjnego stylu życia Mandalorian. Należała do niej między innymi siostra księżnej – Bo-Katan Kryze. O niej więcej za chwilę.

Sztuka mandaloriańska – mural przedstawiający wojnę między Mandalorianami a Jedi, wzorowany na Guernice Pabla Picassa
Witraż z wizerunkiem księżnej Satine Kryze

Przywódca Straży Śmierci, Pre Vizsla, sprzymierzył się z niegdysiejszym Lordem Sithów Darthem Maulem, który zdradził go, zabił w pojedynku i zyskał Mroczny Miecz, którym zabił księżną. O Mieczu też więcej za chwilę. Mandalora zostaje strawiona przez wojnę domową, Republika przy pomocy klonów pomaga w stabilizacji, ale bezpośrednio po zakończeniu walk nastaje panowanie Imperium, które urządza Mandalorianom Wielką Czystkę kończącą się wydarzeniem, które zostanie później nazwane „Nocą Tysiąca Łez” (skojarzenie z naszoświatową Kryształową Nocą jak najbardziej uprawnione, ale dodatkowo z bombardowaniem). Ocaleli Mandalorianie rozpraszają się po galaktyce.

Przywódca Straży Śmierci, Pre Vizsla, zostaje zabity przez Maula na oczach Bo-Katan i innych Mandalorian
Śmierć księżnej Satine
Bombardowanie Mandalory podczas Nocy Tysiąca Łez

Mandalorianin

Naszego głównego bohatera, Dina Djarina, zwanego przez większość bohaterów serialu „Mando”, poznajemy jako członka odłamu zwanego Dziećmi Straży. Na jego czele stoi Zbrojmistrzyni, która pełni rolę strażniczki tradycji oraz wykuwa zbroje dla zgromadzenia. Przez wzgląd na Kodeks nasz Mandalorianin musi pomóc znajdzie Grogu (tak zwanemu „Baby Yodzie”) odnaleźć jego lud, czyli Jedi. Ten sam Kodeks wymaga również między innymi obrony innych Mandalorian, niewtrącania się w walki jeden na jeden oraz – co najistotniejsze – niezdejmowania hełmu wobec żadnej istoty żywej. Na swojej Mando drodze spotyka między innymi wspomnianą wcześniej Bo-Katan i innych Mandalorian, którzy tego najważniejszego przykazania nie przestrzegają. Zdobywa również Mroczny Miecz.

Zbrojmistrzyni w kuźni, gdzie wykuwany jest beskar

Mroczny Miecz to miecz świetlny o czarnym ostrzu, który stworzony został przez Tarre’a Vizslę, pierwszego Mandalorianina włączonego do Zakonu Jedi. Po jego śmierci miecz był przechowywany w Świątyni Jedi na Coruscant, póki członkowie klanu Vizsla nie wykradli go podczas upadku Starej Republiki. Przywódca klanu, dzierżąc ten miecz, unicestwił swoich wrogów, dzięki czemu zjednoczył klany, a broń ta stała się symbolem Mandalora (przywódcy) i była znakiem respektowanym przez wszystkich Mandalorian. Zdobyć go można było tylko, dziedzicząc lub pokonując dotychczasowego dzierżyciela w walce jeden na jeden.

Legendarny Tarre Vizsla, twórca Mrocznego Miecza

Niestety, aby ratować Grogu Din Djarin decyduje się w pewnym momencie hełm zdjąć, przez co staje się apostatą. W efekcie zostaje wykluczony ze zgromadzenia i skazany na wygnanie. Aby dostąpić odkupienia, musi zanurzyć się w Żywych Wodach pod kopalniami na Mandalorze. Została ona co prawda doszczętnie zbombardowana przez Imperium, jednakże Mando jest zdeterminowany i postanawia upewnić się, czy faktycznie święte miejsce nie ocalało.

Księżniczka Bo-Katan

Okazuje się, że Mandalora nie jest tak zniszczona, jak chcieliby tego wszyscy jej wrogowie. Niestety na drodze do Żywych Wód Mando zostaje złapany w pułapkę przez istotę, która rozbraja go. Wobec tego Grogu wyrusza po pomoc do Bo-Katan. Ta dotychczas była rozżalona, że w wyniku intrygi imperialnego watażki moffa Gideona miecz trafił do Djarina, podczas gdy to ona miała pokonać go i odzyskać oręż, a przez to władzę. Jako że jej się to nie udało, odwrócili się od niej wszyscy jej sojusznicy i została sama.

Już raz była ona w posiadaniu miecza, jednakże został on jej podarowany przez osobę, która również nie zdobyła go, lecz znalazła, ale nie chciała odpowiedzialności z tym związanej. Klany zjednoczyły się więc pod przywództwem Bo-Katan, ale Imperium brutalnie spacyfikowało Mandalorian. To doprowadziło do Wielkiej Czystki i wspomnianej wcześniej Nocy Tysiąca Łez. Bo-Katan została przez moffa Gideona zmuszona do poddania się i oddania miecza. Miało to zapobiec rzezi, ale koniec końców została oszukana.

Bo-Katan otrzymuje Mroczny Miecz po raz pierwszy

Zbrojmistrzyni wyrażała się o niej tak: „Bo-Katan Kryze pochodzi z rodu sławnego, lecz nieszanującego naszego obyczaju. Zgłosiła pretensje do tronu Mandalory, ale na ich poparcie miała jedynie swoje pochodzenie oraz Mroczny Miecz. Jej rządy skończyły się katastrofą”.

Djarin chciał po prostu oddać jej Miecz, którego wcale nie chciał. Ona jednakże, która wcześniej tak wyśmiewała jego – w jej opinii – sekciarskie przywiązanie do obyczaju, nie była w stanie przyjąć oręża, który nie zostałby przez nią wpierw zdobyty w walce.

Żywe Wody

Bo-Katan dociera do ruin Sundari. Z bólem obserwuje to, co niegdyś było potężnym miastem, stolicą planety, którą przez pewien czas władała. Pokonuje w podziemiach istotę, która uwięziła Djarina. Jest zaskoczona, że ten mimo obrażeń chce dotrzeć do Żywych Wód, ale postanawia go zaprowadzić. Po drodze opowiada mu, jak wielką cywilizacją była kiedyś Mandalora. Konstatuje, iż ostatecznie nie jest zdziwiona, że Imperium tak łatwo pokonało Mandalorian i wymazało ich historię, skoro oni sami od pokoleń wzajemnie się wyrzynają. 

Ruiny Sundari, stolicy Mandalory

Wspomina z goryczą, jak była u Żywych Wód jako dziecko. „W końcu należałam do rodziny królewskiej. Przyjęłam kodeks i obsypano mnie podarkami. Ale to wszystko było tylko teatrem dla poddanych. Chcieli patrzeć jak ich księżniczka klepie formułki, a jej ojciec spogląda na nią z dumą. Przedstawienie ku pokrzepieniu serc”.

Gdy docierają do celu, podchodzi do jednej z pamiątkowych tablic nad sadzawką i nadal ironizuje: „Bardzo proszę, twoje Żywe Wody. Poczekaj! Zrobię ci wstęp jak należy. A więc: »Te kopalnie sięgają czasów Mandalora Pierwszego. Zgodnie z dawnymi wierzeniami były siedzibą mitozaura. Do czasu aż Mandalor Wielki ujarzmił mityczną bestię. Legenda ta przetrwała w naszej kulturze, a emblemat czaszki stał się symbolem Mandalory«. I to tyle”.

Naszyjnik z czaszką mitozaura, symbolem Mandalorian

Din Djarin schodzi do wody po stopniach, recytując przysięgę. Wtem zostaje wciągnięty pod wodę. Bo-Katan bez wahania zakłada hełm i nurkuje w ślad za nim. Odnajduje go nieprzytomnego na dnie. W trakcie wynurzania się snop latarki pada na olbrzymią bestię czającą się w głębinach. To mitozaur.

Din Djarin schodzi do Żywych Wód, recytując credo

Odbicie Mandalory

„Dawne pieśni wieszczyły, że nadejdzie Mitozaur, który da początek nowej erze w dziejach Mandalory” – wspominała niegdyś Zbrojmistrzyni. W trakcie powrotu do pałacu Bo-Katan bohaterowie zostają zaatakowani przez statki Imperium, a budynek zostaje zbombardowany. Wobec tego udają się do kryjówki Dzieci Straży. Mando dowodzi, że dostąpił odkupienia. Jako że Bo-Katan również od momentu uratowania go z wody nie zdjęła swojego hełmu, także zostaje przyjęta przez zgromadzenie. Jest jednakże skołowana – tak z powodu zniszczenia swej twierdzy, jak i z powodu dojrzanego w głębinach legendarnego mitozaura, w którego istnienie dotychczas nie wierzyła. Jakiś czas później ratuje jedno z dzieci, Ragnara Vizslę, a uratowanie dziecka jest jedną z najwyższych zasług wśród Mandalorian. Zaskarbia sobie tym sojusznika – dotychczas niechętnego jej ojca chłopca, Paza Vizslę, który wkrótce poświęci za nią życie.

Mitozaur w głębinach Żywych Wód

Zbrojmistrzyni usłyszawszy o mitozaurze oraz o fakcie, że Mandalora nie jest tak zniszczona, jak wszyscy myśleli, dyspensuje Bo-Katan od noszenia hełmu, by przez „kroczenie obiema ścieżkami” doprowadzić do zjednoczenia nieprzestrzegających obyczaju Mandalorian z tymi, którzy go przestrzegają, aby wspólnie odzyskać planetę. Okazuje się, że pokonanie istoty, która rozbroiła i uwięziła Djarina jest wystarczające, aby Mroczny Miecz prawowicie stał się jej własnością. Dzięki temu pozostali Mandalorianie podążają za nią.

Bo-Katan wyrusza zjednoczyć Mandalorian

Koniec końców, udaje im się pokonać przyczajone na Mandalorze Imperium, odzyskać planetę i na nowo rozpalić ogień w Wielkiej Kuźni. Nad Żywymi Wodami Mando prosi, aby Grogu został uznany za jego ucznia i dołączony do Pieśni. Zbrojmistrzyni oponuje, że jeśli jest za mały, żeby mówić, to jest też za mały, by przyjąć credo, zatem musi pozostać znajdą. Mando pyta, czy jeśli jego rodzice wyraziliby zgodę, mógłby zostać mandaloriańskim uczniem. Zbrojmistrzyni potwierdza, ale zauważa, że są oni daleko stąd, o ile w ogóle żyją. Wobec tego Djarin wyraża pragnienie adopcji swojego dotychczasowego podopiecznego. „Tak każe obyczaj” – konkluduje Zbrojmistrzyni. „Niech będzie zapisane w Pieśni, że Din Djarin uczynił tę znajdę swoim przybranym synem. Jesteś teraz Din Grogu, mandaloriańskim uczniem”. „Tak każe obyczaj” – wieńczy obrzęd zgromadzony lud. Odtąd Mando ma podróżować z Grogu i szkolić go.

Rozpalenie ognia w Wielkiej Kuźni na Mandalorze
Żywe Wody na Mandalorze

Droga Mandalora a wiara katolicka

Po co jednak ten długi wstęp? Niesamowicie podoba mi się, jak została przedstawiona w tym serialu kultura Mandalorian oraz ich wiara, zwana Drogą Mandalora. Dostrzegam w niej pewne inspiracje chrześcijaństwem i obrzędowe paralele. Jako pierwszy rzuca się w oczy obrzęd przyjęcia credo i włączenia do wspólnoty. Uroczysta procesja ze sztandarami, duchowym przywódcą i jego insygniami (tu: młot i obcęgi z beskaru) udaje się nad wodę (w warunkach optymalnych nad Żywe Wody). Następnie młody człowiek lub rodzic w jego imieniu składa przysięgę wobec duchowego przywódcy i zgromadzonego ludu, po czym kandydat zostaje polany wodą i zakłada hełm, którego ma już nigdy nie zdejmować.

Zobacz też:   Komedia roku, czyli smutna recenzja „Skywalker. Odrodzenie”

Tak i my przecież wprowadzamy kandydata do chrztu nad wodę, procesyjnie, za sztandarem krzyża. Przyjęte zostaje wyznanie wiary, wypowiedziane przez zdolnego wyrażać wolę katechumena lub jego rodzica, po czym kandydat polany zostaje wodą, a niegdyś cały się w niej zanurzał. Ojcowie Kościoła za Tradycją zawsze podkreślali, że powinna to być żywa woda, czyli płynąca, wytryskająca ze źródła. Ochrzczony otrzymuje również białą szatę, której – w sposób symboliczny – ma nigdy nie zdejmować, wszak symbolizuje jego czystość i brak grzechu. Zdjęcie jej zaś wymaga ponownego oczyszczenia się i odpokutowania.

Procesja mandaloriańska

Kolejnym podobieństwem jest fakt istnienia rytuału odpuszczenia grzechów oraz powrotu ze stanu apostazji. U nas istotnie wody chrztu zmywają wszelkie grzechy, jednakże chrzest można przyjąć tylko raz, wobec czego wątek zanurzenia pasuje tylko połowicznie. Ważny jest tu jednakże fakt recytacji credo podczas powrotu do wspólnoty oraz obecności świadka. Również u nas apostaci chcący wrócić na łono Kościoła muszą złożyć publiczne wyznanie wiary.

Komunia, bierzmowanie i panowanie

Bo-Katan opowiadała o swoim rytuale, jak to wszystko było pod publiczkę. Nie mogę oprzeć się porównaniu takiego podejścia do tego, co można zaobserwować przy okazji Pierwszej Komunii i bierzmowania. Nie ze względu na istotę tego rytuału, ponieważ nadal chodzi o to samo zanurzenie w wodzie i wyznanie wiary, a na otoczkę temu towarzyszącą. Bo-Katan została „obsypana podarkami”. Czyż nie jest tak, że w ramach „katolicyzmu kulturowego” rodziców i w związku z tym materialistycznego podejścia dzieci do tego wydarzenia, właśnie do prezentów się ono sprowadza? A w przypadku ateistów po tworzenia fikcyjnych rytuałów, byle tylko istniał jakiś rytuał przejścia, z okazji którego można dać jakieś wypasione sprzęty?

Albo bierzmowanie, które z uporem maniaka niektórzy nazywają „sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej”, choć jest ono sakramentem inicjacji chrześcijańskiej. Czyż nie bywa tylko podpubliczkowym rytuałem, który koniec końców staje się „uroczystym pożegnaniem z Kościołem w obecności biskupa”?

Wszyscy wiedzą, jak często jest to czysty fałsz i cyrk. Powtarzam to zawsze: robienie takich spędów nie jest dobrym pomysłem. „Księżniczki” i „książęta” klepią formułki ku uciesze rodzin i duchowieństwa, i w wielu przypadkach nic z tego nie wynika. Co gorsza, często są to formułki, które nie mają nic wspólnego z sakramentem, a są właśnie wierszykowym teatrzykiem. Dopiero małe wspólnoty, konserwatywnie nastawione do wiary i traktujące poważnie ją i wynikające z niej obrzędy są w stanie skuteczniej wychowywać prawdziwie wierzących członków ludu Bożego.

Co ciekawe, w serialu widać, że nawet ci, którzy naśmiewają się z tradycji, tak naprawdę potrzebują jej. Pretensje Bo-Katan do tronu nie zostają uznane, póki nie mają one umocowania w tradycji. Bez tego nie jest w stanie pociągnąć za sobą ludu. Na dniach zbliża się koronacja Karola III, króla Zjednoczonego Królestwa. Ludzie rozbijają namioty w Londynie, żeby zająć jak najlepsze miejsca, by móc uczestniczyć w tym wydarzeniu i jak najlepiej widzieć, co się dzieje. Pokazuje to, jak ważne są takie wydarzenia i rytuały dla obywateli. Także i ceremoniał papieski niegdyś był o wiele bogatszy, a każdy papież był koronowany. Wielką stratą dla współczesnego Kościoła jest odejście od podniosłego celebrowania tak istotnych wydarzeń, tym bardziej w imię tak zwanej „szlachetnej prostoty”, która nieraz okazuje się być raczej zwykłym prostactwem.

„Tradycja to nie jest martwa wiara żywych. To żywa wiara martwych

Wizja przedstawiona w serialu uwidacznia jeszcze jedną smutną rzecz. Ruiny. Pokazuje, że kiedy społeczeństwa odwracają się od wiary i tradycji, potrafią upadać wielkie cywilizacje. Niegdyś potężna Mandalora stopniowo degenerowała się, aż została doszczętnie zniszczona, kiedy zabrakło tego spoiwa, którym są wspólne wartości oparte na wierze w wyższe idee, a rewolucja zastąpiła je nowymi pojęciami. W naszym przypadku, w przypadku cywilizacji Zachodu, wiary w jednego, osobowego Boga.

Nie mogę również oprzeć się pewnej ponurej konstatacji, że postawa „zrobimy lepiej niż nasi przodkowie, pora zapomnieć o przeszłości” jest obecna również w Kościele. Niektórzy zbytnio oddryfowują w stronę unowocześniania, praktykując hermeneutykę zerwania. Choć w kontekście serialu dałoby się wiele zarzucić temu swoistemu Novus Ordo Mandaloriensis, pocieszającym okazuje się fakt, że odpadający od wiary jego zwolennicy ostatecznie jednoczą się z bardziej związanymi z tradycją pobratymcami, aby pokonać zło, które zniszczyło ich społeczeństwo i zagrażało jego resztkom.

Miejmy nadzieję, że i my wszyscy w Kościele zawsze będziemy w stanie się zjednoczyć, aby przekazywać naszą wiarę i wynikające z niej nasze tradycje kolejnym pokoleniom. Com rzekł, rzekłem.

Bliskie spotkanie alter ego autora z Mandalorianami zrzeszonymi w polskiej społeczności Mandalorian Manda’Yaim. Groźni są, ale jeszcze groźniejszy jest ten isalamir.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.