
Zapewne mało jest takich ludzi, którzy odmawiają uczestniczenia w uczcie. To całkiem zrozumiałe, przecież większość z nas lubi dobrze spędzić czas, spotkać przyjaciół. Dlaczego więc często wymawiamy się od tej najważniejszej uczty?
6 czerwca 2021
II niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego, 1 klasy
Szaty zielone
Link do tekstów liturgicznych na dziś: KLIK
Dzisiejsza Ewangelia jest jedną z tych, które większość z nas zna. Chciałbym spojrzeć na nią odrobinę inaczej. W związku z wszechobecną tendencją do mówienia o mszy świętej jako o uczcie ta Ewangelia siłą rzeczy będzie kierowała naszą myśl ku Eucharystii. Może być pewnym wyrzutem sumienia, jeśli zaniedbujemy uczestnictwo we mszy świętej, może być też przyjemnym przypomnieniem, że jesteśmy tymi, których Bóg zaprosił i z którymi chce się spotkać.
Ja natomiast chciałbym zaproponować spojrzenie na tę ucztę jako na całość ludzkiego życia z Bogiem. Zaproszenie nie na pojedyncze spotkanie, lecz na ucztę, która trwa cały czas. Ucztę, która jest ciekawa, wypełniona rozmową, spotkaniami, ale przede wszystkim jest czasem, w którym zaproszeni skupiają się na Gospodarzu.
Na uczcie mamy dwa rodzaje gości, którzy zasiedli do stołu – tych właściwych i tych potencjalnych. W naszym życiu bywamy obydwoma typami gości – i zaproszonymi, i potencjalnymi.
Wiemy, że często nasza codzienność jest tym, co nas odrywa od Boga. Nawet jeśli nie jest to nic złego, przecież wydarzenia z dzisiejszej Ewangelii (czyjś ślub czy zakup pola) to powody do radości, a nie smutku. Nie mogą one jednak przysłaniać tego, co dla nas tak naprawdę ważne – relacji z Bogiem. To ta relacja sprawia, że otrzymujemy zaproszenie na ucztę. Ona jest miejscem mojego spotkania z Nim.
Druga grupa to chromi, chorzy, ludzie niedomagający, zebrani zewsząd. Wzrusza mnie ten obraz. Bóg zabiera nas z „ulic miast”, z konkretnych miejsc w naszym życiu, gdzie się znajdujemy, i zaprasza do przebywania z Nim. Czy jest tam mowa o tym, że oni wszyscy nagle zostali uzdrowieni? Nie. Bóg przyjmuje ich z ich ułomnościami, niedostatkiem – i w takim stanie pozwala być z sobą. Nie jest to namowa do zaprzestania pracy nad sobą. Chcę pokazać, że będąc niedoskonałymi, nie brzydzimy Boga, on wciąż nas szuka.
Doskonale przekłada się to na nasze życie, w trakcie którego tworzymy trwałą relację z Bogiem. Bóg w naszym niedomaganiu zawsze nas zaprasza na ucztę. Są momenty, które nas zwyczajnie przygniatają, ale to Boże posłanie – zaproszenie – jest tak naprawdę nieustanne. Dosłownie w każdej chwili mam możliwość wejść na tę ucztę. Co więcej, ja nigdy nie muszę z niej wychodzić.
W tym wszystkim żal mi tylko Boga, tak często odrzucanego. Ewangelia nie pozostawia złudzeń, definitywne odrzucenie Boga skutkuje utratą życia wiecznego – nieskosztowaniem tego, co Pan przygotował na swoją ucztę.
Dlatego chciałbym życzyć sobie i wam, aby uczta z Bogiem – zawsze zapraszającym nas zebranych z „ulic miast” – trwała w każdym momencie naszego życia, ale także tego, abyśmy nigdy nie mieli w sobie tyle zuchwałości, by wymigiwać się od rzeczy najważniejszych.