W ostatnim czasie z Niemiec docierały do nas informacje na temat postulatów formułowanych przez tamtejszą Drogę Synodalną, a w katolickim internecie nie brak sprzecznych poglądów na temat nauczania Kościoła o seksualności. U wielu osób wywołuje to zamęt. Rozmawiam na ten temat z kilkoma osobami dla Adeste. Moim pierwszym rozmówcą był o. Przemysław Gwadera SJ, jezuita, absolwent filozofii na Uniwersytecie Kopenhaskim i teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie. Na co dzień pracuje w Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej w Gdyni. Autor kanału youtube’owego Duchowość cielesności oraz tłumacz książki Duchowość, intymność, seksualność autorstwa J. Galindy i O.F. Cummingsa. To druga część wywiadu, jaki z nim przeprowadziłam.
Monika Chomątowska: Skoro jesteśmy przy Drodze Synodalnej… Dostałam takie jedno pytanie odnośnie do transseksualizmu i tranzycji. Co Ojciec o tym myśli i jakie jest nauczanie Kościoła w tej kwestii? Osoba, która przekazała mi to pytanie, napisała, że z tego, co wie, Kościół jest przeciwny tranzycji, ale nie bardzo orientuje się, jaka jest alternatywa. Jeśli taka osoba ma potwierdzoną badaniami psychiatrycznymi inną tożsamość płciową, to czy gdy zmieni tę fizyczną, dostosowując do psychicznej, popełni grzech? Czy jest tu jakiekolwiek nauczanie Kościoła? Jak taka osoba może potem funkcjonować w Kościele?
Przemysław Gwadera SJ: Ja szczerze mówiąc z takim nauczaniem nie miałem styczności, w sensie z jakimiś szczegółowymi dokumentami na ten temat. Jeśli chodzi o praktykę, to też się spotkałem z bezradnością księży i nie mam żadnej mądrej odpowiedzi na to, co może Kościół katolicki zaproponować osobie transpłciowej. Mam świadomość, że moment, w którym powstawało Persona humana, był czasem niefortunnych eksperymentów. Dr John Money w USA twierdził, że człowiek jest konstruktem społecznym i jeśli dziecko będzie się od małego wychowywać według innych wzorców, to przyjmie tę tożsamość płciową, jaka będzie wynikała z wychowania. To było powodem wielu tragedii, bo teraz już wiemy, że tożsamość płciowa składa się z wielu czynników, nie tylko tych społecznych, ale również biologicznych i hormonalnych.
W odpowiedzi na to, co się działo w tamtych czasach, Kościół bardzo jednoznacznie się wypowiadał, przyjmując rolę rodzica, który chce chronić dziecko, by się nie poraniło i nie zostało skrzywdzone. Podejście restryktywne wynikało z dużej troski o człowieka. Mam wrażenie, że teraz właśnie ta złożona rzeczywistość związana z problemem osób transseksualnych, przy ogromie różnych problemów, jakie mamy jako Kościół, nas przerasta.
Jeśli chodzi o mnie, myślę, że musiałbym poznać takie osoby, żeby móc się wypowiedzieć. Ja tylko słyszałem o osobach transpłciowych, ale żadnej nie spotkałem osobiście i nie miałem okazji usłyszeć ich historii, przeżywania siebie. Jest duże ryzyko, że moje zdanie będzie oderwane od rzeczywistości, oparte o moje wyobrażenia. Dlatego…
Przyszło mi do głowy, że gdyby do mnie zgłosiła się taka osoba, to skierowałabym ją gdzieś w stronę duszpasterstwa, które się zajmuje osobami homoseksualnymi. Wiem, że ojciec Wit Chlondowski prowadzi takie duszpasterstwo. Być może tam łatwiej też o rozważenie problemu transpłciowości. Może teraz jeszcze porozmawiajmy trochę o oficjalnym nauczaniu Kościoła o sferze seksualności. W internecie możemy znaleźć sporo mądrych, ciekawych konferencji, ale można też natrafić na takie jak ta ks. Glasa pt. Demony seksu z nagraniami z egzorcyzmów. Jak się takich rzeczy posłucha, to później wielu młodych ludzi na forach internetowych, nawet na portalu rozmawiamy.jezuici.pl, zadaje pytania o spontaniczne reakcje swojego ciała, w których upatruje się grzechu. Wielu ludzi boi się tego, co się w nich dzieje, bo może to jest już jakiś grzech. Próbują zanegować w sobie tę sferę. Ksiądz Grzywocz mówił, że samo odczuwanie pragnień seksualnych bywa uznawane przez niektórych za grzeszne, a takie podejście prowadzi do nerwic, zaburzeń odżywiania, problemów w kontakcie z drugim człowiekiem. Chociażby słowa „Nie patrz pożądliwie” możemy rozumieć w różny sposób. Słuchałam konferencji o. Szustaka, w której mówił on o dziewczynie spowiadającej się z tego, że patrzyła pożądliwie na narzeczonego. Ojciec Szustak odpowiedział jej, że jeżeli byłoby inaczej, to okazałoby się, że albo nie jest zaręczona z właściwą osobą, albo powinna się przejść do lekarza. Gdzie jest granica i sposób komunikacji, który by nie wywoływał lęków u młodych ludzi? Co zrobić, by nie dochodziło do takich sytuacji? Jakie kryteria można podać młodemu człowiekowi, żeby był w stanie odsiać to, co jest rzeczywiście nauczaniem Kościoła, a co należy do osobistych poglądów konkretnych księży? Co więcej, jeśli młody człowiek trafia na terapię i mówi, co usłyszał w kościele, a terapeuta mówi: to jest powód twojej nerwicy czy depresji, to często kończy się to odejściem od Kościoła. A tak naprawdę to nie Kościół tak naucza, ale konkretny ksiądz. Naszym zadaniem chyba nie jest zrobienie z siebie anioła czy osoby aseksualnej, która kocha tylko miłością caritas? Może ma Ojciec też jakiś apel do księży i katechetów, na co powinni zwrócić uwagę?
Skłonność do lęku przed seksualnością jest czymś, co jest w nas zapisane. Nie jest to nawet do końca związane z kulturą. W kulturze duńskiej, która w porówaniu z naszą jest skrajnie permisywna i otwarta na tematy seksualne, lęk przed własną seksualnością pojawia się u nastolatków tak samo jak i w Polsce. Może rzadziej niż u nas tam się trafia na kogoś, kto ten lęk będzie jeszcze podkręcał, ale samo źródło lęku jest, powiedziałbym, w człowieku, a nie w tym, co głoszą księża. Oni mogą się jedynie jakoś pod to podłączyć.
Poza tym człowiek sobie wybiera to, czego słucha w internecie. Są ludzie, którzy odruchowo unikają tego, co w nich wzmaga lęk, a są tacy, którzy szukają tego, co im potwierdza ten lęk, który w sobie odczuwają. Obawiam się, że próba uciszenia księży, którzy podsycają w ludziach lęk przed seksualnością, nie przyniesie pożądanego skutku, nie sprawi, że ludzie nie będą się bali swojej seksualności. Jeśli jednego księdza się uciszy, pojawi się ktoś inny. Ja nawet się nie angażuję w jakąkolwiek krytykę kogokolwiek. Ja nie krytykuję z imienia i nazwiska, staram się nie przytaczać nawet poglądów tych, którzy mają lękowe podejście do seksualności, tylko staram się oswajać temat.
Kryterium, które stosuję, opiera się na tym, co mi pomaga w szczęśliwym przeżywaniu mojej relacji z Panem Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą. Chodzi o zaufanie własnemu doświadczeniu. Trzeba pozwolić sobie na to, żeby przyjrzeć się temu, czy moja relacja z Bogiem staje się coraz głębsza, coraz szczęśliwsza? Czy chce mi się modlić? Czy czuję, że Mu coraz bardziej ufam?… Czy może raczej czuję, że coraz mniej Mu ufam i coraz bardziej nie lubię samego siebie? Jeśli coraz bardziej drżę na myśl o Bogu i coraz bardziej nie lubię siebie, to by wskazywało, że duchowość, którą żyję, nie jest mi pomocna.
Zaufanie do doświadczenia jest tym, do czego zachęcam moich widzów, i widzę, czytając maile, że wiele osób tego szuka i znajdując u mnie potwierdzenie, że mogą zaufać swojemu doświadczeniu, odczuwają ulgę, że tak się da. Nie muszą w swojej głowie rozważać sprzecznych racji i szukać argumentów na przykład przeciwko temu, co mówi ksiądz, który straszy demonami seksu. Nie muszę mieć argumentu intelektualnego, tylko mogę zaufać mojemu sercu, temu jak ja się czuję w relacji z Bogiem i z sobą. Jeśli czuję się lepiej, to temu ufam, jeśli czuję się coraz gorzej, to po prostu odrzucam. Proponuję młodym ludziom, żeby się nie bali zaufać własnemu doświadczeniu.
Wierzę głęboko w słowa św. Pawła, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”. Duch Święty mieszka w nas i prowadzi nas od wewnątrz, a my jesteśmy w stanie w sobie odnaleźć głos prawdy, który nas prowadzi do Boga, nie musimy go usłyszeć z zewnątrz i rozważyć w swojej głowie, żeby wiedzieć, co mamy robić, tylko możemy w swoim wnętrzu odnajdywać Bożą prawdę. Wystarczy, że szczerze i autentycznie z tym wszystkim, co przeżywamy, stajemy przed Bogiem, chcemy się spotykać sami ze sobą, nie uciekać od rzeczywistości. To wystarczy, żeby odnaleźć prawdę.
Cdn.