Panujący w okresie wieków średnich teocentryzm słusznie zwracał myśli ludzkie ku rzeczom Bożym. Powodowani pragnieniem szybkiego zjednoczenia ze Stwórcą Europejczycy traktowali zatem śmierć jako bramę nowego życia – życia wiecznego. Ich sposób rozumowania, objawiający się w dziełach kultury traktujących o śmierci, jest dla nas szczególnie pomocny we wciąż pogłębianej refleksji o percepcji śmierci wśród naszych przodków
Wspomniałem już o poglądzie zwanym teocentryzmem. Głosił on, że to Bóg jest w centrum wszechświata i to On, jako Byt najdoskonalszy, powinien być adresatem wszystkich podejmowanych przez człowieka czynności. Z tego też powodu dzieła kultury, traktujące o śmierci, nieustannie przypominają nam o Jego roli w życiu jednostek i społeczności. Egzystencja każdego jest bowiem uzależniona od woli Stwórcy, wobec którego jesteśmy poddanymi. Panujący w ówczesnej Europie uniwersalizm, objawiający się również w wyznawaniu jednej religii, sprawiał, że mieszkańcom starego Kontynentu o wiele łatwiej było zrozumieć śmierć, biorąc pod uwagę wskazania religii. Korzeniami głoszonej przez Kościół nauki o potrzebie pogodzenia się ze śmiercią były fragmenty Pisma Świętego: „Marność nad marnościami i wszystko marność” (Koh 1, 2) czy „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). Człowiek wierzący uznawał za rzecz konieczną takie postępowanie, aby móc umrzeć w zgodzie z Bogiem, nawet za cenę ponoszonych w życiu doczesnym trudów.
Legenda o świętym Aleksym
Utwór pochodzący z XV wieku wyraża pochwałę człowieka opuszczającego dobytek i rodzinę, aby całkowicie poświęcić się Bogu. Zaślubionej kobiecie oddał pierwszej nocy pierścień, prosząc ją, by sama zajęła się pomaganiem ubogim i zachowywaniem czystości. Zasadniczą warstwę utworu stanowi apoteoza cnotliwego i pełnego wyrzeczeń życia. Jest to życie ascety, który był jednym z podstawowych wzorów osobowych w średniowieczu. Postawa ta jest wyrażona także w opisie śmierci św. Aleksego i wydarzeń jej towarzyszących. Zaczynają bić dzwony, ku ciału zmarłego, który kilkanaście ostatnich lat swego życia spędził pod schodami, wyrusza procesja na czele z papieżem, duchowieństwem i możnymi tego świata.
Święty Aleksy, postać na wpół legendarna, stał się bohaterem tak znacznego utworu (popularnego zresztą nie tylko na ziemiach polskich), ponieważ świadomie zrezygnował z dóbr tego świata, wyrzekając się swego pochodzenia, co pozwoliło mu zyskać coś znacznie cenniejszego – duchową doskonałość. Z opowieści o nim dowiadujemy się, że pociągnął do Boga także swoją żonę, co tym bardziej podkreśla jego poświęcenie się Bogu. Święty stał się więc przykładem dobrej śmierci. Pogodzony ze światem, tj. rezygnujący z jego uciech, skłaniał do podobnego postępowania innych ludzi. Ci zaś, którzy zapoznali się z legendą o nim, mogli podjąć się podobnych wyrzeczeń, aby zjednoczyć się z Bogiem. W świetle tych faktów, śmierć świętego Aleksego, tak poniżająca, nie jest czymś odrzucającym dla ludzi średniowiecza. Przeciwnie, dysponując jej opisem, możemy stwierdzić, że właśnie takiej śmierci chcieliby ludzie naprawdę żyjący według Bożego prawa. Okazała się być ona bramą do życia wiecznego, do rozbudzenia w ludziach prawdziwie pobożnych praktyk.
Motyw Danse macabre
Tłumaczy się go różnie. Jedni skłaniają się ku „Tańcowi śmierci”, inni jeszcze dobitniej podkreślają, że chodzi o „Taniec trupów”, a w dosłownym tłumaczeniu staniemy przy wersji „Tańca makabrycznego (strasznego)”. Motyw ten późno, bo około XIV wieku, zagościł w sztuce średniowiecza. Podejmowany przez wielu twórców, na czele z późniejszym Hansem Holbeinem, miał wyrażać nieuchronną konieczność śmierci. Dotykała ona wszystkie stany. Często widocznym momentem na drzeworytach czy innych formach ekspresji artystycznej stawała się chwila spotkania śmierci z możnymi tego świata, na czele z papieżami czy królami. To właśnie wielu ludziom dodawało otuchy, bowiem przedstawienie króla i biedaka obok siebie, obu prowadzonych przez śmierć, było zapewnieniem o zrównaniu wszystkich stanów. Śmierć objawiała się więc tutaj jako element Bożej sprawiedliwości.
Jak śmierć przychodzi?
Śmierć, gość niespodziewany… Średniowiecze obfituje w artystyczne przedstawienia momentu jej nadejścia. Mówiło się, że mors certa, hora incerta – „śmierć pewna, godzina niepewna”. Nikt nie wiedział, kiedy przyjdzie mu oddać własne życie, stąd częste praktyki pokutne, mające wyjednać przebaczenie grzechów i życie wieczne. Wyróżniano bowiem dwa rodzaje śmierci: pierwszy, czyli śmierć cielesna, jako następstwo grzechu pierworodnego, była nieunikniona. Drugi zaś, śmierć duchowa, będąca „rodzajem śmierci bez śmierci” (D. Rywiková, Uniwersytet Ostrawski), musiał być tragiczniejszy. Wszyscy wierzący chcieli go jednak uniknąć. Stąd wynikały liczne, wspomniane już, praktyki pokutne, stąd zainteresowanie twórców tematami eschatologicznymi, stąd wreszcie wezwanie Soboru Laterańskiego IV do spowiedzi przynajmniej raz w roku.
Moment śmierci nadal był jednak niepewny. Dramatyzmu dodały do tego zarazy panujące w Europie średniowiecznej. Czarna śmierć wywołała falę pokuty, a z drugiej strony – ogromną chęć zażywania życia. Wszystkich łączyło jedno – mors improvisa. Śmierć nagła, bez dopełnienia odpowiednich rytuałów, pozbawiająca umierającego sakramentów, była już odarta z tajemnicy. Nikogo nie gorszyło, że inny umierał na drodze, bowiem tego dnia on sam mógł już leżeć na marach.
Ten tekst to jedynie fragment artykułu z najnowszego numeru Miesięcznika Adeste, który przygotowaliśmy po to, aby łatwiej było nam porozmawiać z Tobą o wierze – dlatego koniecznie napisz w komentarzu pod spodem, co myślisz o tym tekście i poruszonej w nim tematyce. A żeby zapoznać się z resztą tego artykułu, pobierz najnowszy, darmowy numer e-Miesięcznika Adeste.