
Źródło: MEE6 AI
Trzeba mówić otwarcie: in vitro stworzyło problem, który nie ma dobrego rozwiązania.
Pamiętam pewną dyskusję internetową w środowisku prolife. Nie doszliśmy ani do porozumienia, ani do sensownych wniosków. A wydawało się, że temat debaty był prosty: co zrobić z zamrożonymi ludźmi, którzy nie załapali się na implantację? Żadna z propozycji, które wtedy padły, nie jest akceptowalnym rozwiązaniem z punktu widzenia katolickiej bioetyki.
Nierozwiązanie 1: adopcja prenatalna
Obecnie stosuje się ją w ograniczonym zakresie. Wada jest oczywista: wspieranie nieetycznej procedury in vitro. Ale rozważania były prowadzone przy założeniu, że in vitro zostało wcześniej zakazane i trzeba poradzić sobie ze skutkami.
Stety czy niestety, takie rozwiązanie jest niedopuszczalne, zakazuje go np. Katechizm Kościoła katolickiego w punkcie 2376: „[…] Techniki te (sztuczna inseminacja i sztuczne zapłodnienie heterologiczne) naruszają prawo dziecka do urodzenia się z ojca i matki, których zna i którzy połączeni są węzłem małżeńskim. Techniki te pozostają w sprzeczności z wyłącznym prawem małżonków do »stania się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie«”.
Zapłodnienie in vitro oddziela od siebie stosunek seksualny (do którego nawet nie musi dojść), zapłodnienie i ciążę, przez co każdą z tych rzeczy trzeba rozpatrywać oddzielnie. Przykładowo: czy adopcja prenatalna to zdrada małżeńska? Nie dochodzi do pozamałżeńskiego stosunku seksualnego ani do połączenia komórki jajowej żony z plemnikiem obcego mężczyzny. Ja wnioskuję, że „nie”, bioetycy mówią „tak”, ale żadna z tych opcji to nie jest stanowisko Kościoła.
Nierozwiązanie 2: sztuczna macica
Jak na razie to rozwiązanie pozostaje w sferze science fiction. Budowa hipotetycznej sztucznej macicy umożliwiłaby uratowanie wielu żyć z zagrożonych ciąż, ale też otworzyłaby bioetyczną puszkę Pandory. Czy i w jakich przypadkach wolno katolikowi angażować się w rozwój tego typu urządzeń to temat na osobny felieton i kilka artykułów naukowych z dziedziny bioetyki. Ale uwolnienie z ciekłego azotu przez sztuczną macicę również łamie KKK 2376, przez co wracamy do punktu wyjścia.
Nierozwiązanie 3: rozmrożenie
Pozornie najprostsza metoda na ukrócenie pata: rozmrozić, ochrzcić, pozostawić na śmierć i zrzucić odpowiedzialność moralną na zamrażających, wymigując się zasadą podwójnego skutku.
Czym jest zasada podwójnego skutku? Mówi ona, że jeśli skutkiem ubocznym dobrego czynu jest jakieś zło, nie większe niż uzyskiwane dobro, to wolno dopuścić to zło i nie stanowi ono grzechu. Klasycznym przykładem jest leczenie chorej na raka kobiety w ciąży, gdzie skutkiem ubocznym uratowania jednego człowieka jest śmierć drugiego.
W omawianym przypadku nie ma zastosowania zasada podwójnego skutku, a celowe pozostawienie rozmrożonego zarodka na śmierć to morderstwo.
Nierozwiązanie 4: zostawić bez zmian
W obliczu powyższych refleksji można dojść do wniosku, że jedyne, co można zrobić, to nie robić nic. I jest to wybór „częściowo” poprawny. Technicznie rzecz biorąc, grzechu w tym nie ma. Możemy zapewnić tym ludziom przeżycie przez długi czas, tylko że dalej pozostaną zamrożeni, przynajmniej dopóki ich ciała nie ulegną nieuniknionej dekompozycji.
Pat to sytuacja, gdy nie da się wykonać żadnego ruchu zgodnego z zasadami. W szachach i warcabach pat kończy grę, a wynikiem jest remis. Ale pat w ciekłym azocie niczego nie kończy.
Zostawieni na/w lodzie
Zło, jakie stanowi naruszenie godności ludzkiej w procesie sztucznego zapłodnienia, już się dokonało. Teksty kościelne poruszające temat in vitro przestrzegają przed tym złem, ale żaden, który sprawdzałem (KKK, Evangelium vitae, Donum vitae), nie reguluje dopuszczalności metod radzenia sobie ze skutkami tego zła.
KKK 2378 podaje: „[…] W tej dziedzinie jedynie dziecko posiada prawdziwe prawa: prawo, by »być owocem właściwego aktu miłości małżeńskiej rodziców i jako osoba od chwili swego poczęcia mająca również prawo do szacunku«”. Jeśli więc czyjeś prawa zostały już naruszone poprzez poczęcie go na szkle, poza aktem małżeńskim, to czy implantacja go w macicy jego prawowitej matki również stanowi naruszenie, czy jednak jest jakąś próbą naprawy zła i powrotu do naturalnego biegu rzeczy? Czy w przypadku osierocenia zamrożonego dziecka może ono zostać adoptowane przez małżeństwo i potraktowane jak ich własne? Czy godziwość takich działań zależy od intencji lub sytuacji?
Zmiany?
Nie wolno dla dobrego celu stosować złych metod, a ja nie zamierzam domagać się wolty w nauczaniu Kościoła, tylko rozwiania wątpliwości. Obecnie „litera prawa” (np. KKK 2376-2378) blokuje możliwość wyciągania ludzi z ciekłego azotu. Nawet pojedyncza wypowiedź papieża, jak interpretować zapisy Katechizmu Kościoła katolickiego i encykliki Evangelium vitae, może oznaczać zwrot w podejściu do naprawiania bałaganu stworzonego przez in vitro.
Przykładowe dane z USA (2015 Assisted Reproductive Technology Fertility Clinic Success Rates Report) nie podają liczby stworzonych embrionów, tylko liczbę tzw. cykli. Cykl in vitro zaczyna się pobraniem komórek jajowych i jest uznawany za zakończony w momencie zajścia w ciążę lub „skończenia się” zarodków. I tak w USA w 2015 roku było 231 936 cykli. Dane z krajów europejskich za rok 2019 mówią o 1 077 813 cyklach wykonanych w różnych technologiach i 203 665 urodzonych dzieciach.
Ilu ludzi czeka w ciekłym azocie na życie lub śmierć? Nie umiem tego oszacować. Skala problemu, jaki czeka przyszłe pokolenia bioetyków, jest ogromna i cały czas się powiększa.