adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Okiem Naczelnego

Okiem naczelnego: Tylko nie mów nikomu – Oby ten film spowodował nawrócenie, a nie kolejną wojnę polsko-polską

Prawo cytatu/screen z filmu '''Tylko nie mów nikomu/youtube.com/SEKIELSKI

Ciężko się pisze takie teksty. Słowa znacznie wolniej przechodzą przez klawiaturę, a nawet gdy skończysz, czujesz, że i tak coś można było wyrazić trafniej. Łatwiej pisać o abstrakcyjnych ideach, projektach, znacznie ciężej dotyka się cierpienia. I to cierpienia, które otrzymuje imię i nazwisko. Dziś, jak pewnie wielu Polaków, obejrzałem film braci Sekielskich pt. „Tylko nie mów nikomu”. To kino wstrząsające, bolesne niemal fizycznie i zadające pytania, na które niełatwo odpowiedzieć.

Przygotowanie filmu trwało prawie dwa lata. Już w 2017 roku Tomasz Sekielski, dziennikarz i dokumentalista, zbierał materiały do tej produkcji. Docierał do pierwszych ofiar, konsultował się z ekspertami i, co ważne, próbował rozmawiać ze sprawcami tego niewyobrażalnego cierpienia. W produkcji pomagał mu jego brat, Marek, a darczyńcy wsparli realizację projektu na kwotę ponad 450 tysięcy złotych. Trwający 2 godziny film nie pozostawi obojętnym nikogo. Dlaczego? Ponieważ ból w tym filmie ma twarz człowieka, konkretnej osoby, z konkretną historią i zniszczonym życiem. Nie jest to dyskusja dwóch publicystów o anonimowych przypadkach, to nie refleksja o problemie. To ponad 120 minut stężonego bólu.

Twarze cierpienia, twarze zepsucia

Bracia Sekielscy prezentują 9 historii ludzi skrzywdzonych przez księży. Większość z nich zdecydowało się pokazać twarz przed kamerami i ujawnić swoje dane. To m.in. Andrzej Skrzypkowski, który głodził się po tym, jak nie mógł poradzić sobie z traumą, Marek Mielewczyk, który próbował popełnić samobójstwo czy Anna Misiewicz. Jako dzieci spotkali na swojej drodze księży o skłonnościach pedofilskich bądź regularnych pedofilii. Dziś po wielu latach odważyli się spojrzeć w twarz swoim oprawcom, którzy często są już w podeszłym wieku.

Opisują ze szczegółami wydarzenia, podają daty i miejsca. Oprawcy to księża przenoszeni z parafii do parafii, łamiący sądowe zakazy, żyjący bezkarnie dzięki protekcji przełożonych. Najbardziej wstrząsające są sceny konfrontacji ofiar i oprawców, które widzimy w filmie. To chwile, które ciężko opisać słowami, dlatego po prostu tego nie zrobię. Przy tym niewyobrażalnym bólu, ale i odwadze, by stanąć twarzą w twarz ze swoimi oprawcami, wszystko będzie grafomanią.

Od strony przygotowania materiału ciężko zarzucić braciom Sekielskim brak profesjonalizmu. Obraz jest zrealizowany dobrze, narracja filmu jest spokojna, a pytania zadawane przez narratora, którym najczęściej jest Tomasz Sekielski, są konkretne, ale w mojej opinii nie przekraczają intymnej granicy ofiar. Nieuczciwe byłoby także zarzucenie braku przygotowania merytorycznego: widzimy akta, konkretne wyroki sądowe, dokumenty. Do produkcji zaproszeni zostali prawnicy, psychologowie i osoby zaangażowane w badanie problemu.

Zachowano także złotą zasadę: pytaj wszystkich zainteresowanych, chociaż w tym przypadku po stronie kościelnej twórcy najczęściej spotykali ścianę milczenia bądź odmowę komentarza. Co ważne, jeszcze przed premierą filmu na YouTube, Tomasz Sekielski starał się odsuwać prowokacyjne pytania dziennikarzy, którzy chcieliby nadać filmowi ton polityczny, co widać, m.in. tutaj:

Największym atutem tego filmu w mojej ocenie jest oddanie głosu ofiarom. To nie jest nawet film o Kościele, obraz anty- czy prokościelny. To obraz o ofiarach, o ich bólu, połamanym życiu. I to coś, czego brakowało w debacie publicznej. Sprawa pedofilii w Kościele powracała i powraca, ale najczęściej w postaci liczb, ogólnych wytycznych, analiz. Tutaj wybrzmiał ból. Bohaterowie filmu łamią tytułową zasadę i wracają w te miejsca, gdzie doznali krzywdy. Próbują rozmawiać z oprawcami, spojrzeć na traumatyczną przeszłość.

W filmie wypowiada się także były jezuita Stanisław Obirek i ton jego wypowiedzi również nie jest agresywny, co było dla mnie, szczerze napiszę, dużym zaskoczeniem. Co więcej, konkluzja jego wypowiedzi jest bardzo cenna: sama pedofilia to problem nie tylko Kościoła. Wykrywanie jej, zgłaszanie i karanie to wyzwanie dla polskiej mentalności, która odsuwa od siebie tabu, boi się takich tematów i zakrywa przed nimi oczy i uszy. Należy skończyć z mentalnością strachu, krycia i milczenia, by tego typu zło nie zdarzało się nie tylko w Kościele, ale także przecież w innych miejscach.

W filmie występują także dwie pozytywne postaci księży, co dodaje do ciemności zła, którego doświadczamy w opowieści, nieco światła, ale zapoznanie się ze szczegółami polecam Czytelnikowi.

Cierpienie w potrzasku populizmu

Obawiam się jednak, że film, jak to często bywa w Polsce, może zostać wykorzystany do ideologicznej walki. Już zarysowały się dwa wyraźne, radykalne fronty. Pierwszy wyjaśnia, że to bezczelny atak na Kościół, paszkwil, ustawka. Pada wiele słów nacechowanych ideologicznie i politycznie. Słowem: bracia Sekielscy jako marionetki potężnych sił chcących zniszczyć Kościół. Drugi front już grzeje klawiatury, co nietrudno zauważyć, ze zwrotami, by „zlikwidować stonkę”, „pogonić okupanta”, „uderzyć w czarną mafię”.

Dla obydwu tych grup film może być paliwem, by jeszcze mocniej utwierdzić się w swoim zafiksowaniu ideologicznym i wyciągnąć tezy, które potwierdzają własny światopogląd. Jedni chcieliby pokazać zepsucie oponentów, drudzy zepsucie całego Kościoła, bez wyjątku, osłabiając przy tym jego społeczną rolę.

Zobacz też:   [Moja Pascha] #6 Umrzeć z duchowego pragnienia?

Obydwie grupy chcą uczynić z filmu oręż do walki, podkręcając i tak już niepokojący poziom debaty publicznej w Polsce. Retoryka wroga, walki, oblężenia, wyzwania powraca, bo oto przeciwnik uderza i należy się bronić. Ci heroldowie jedynej słusznej, w ich mniemaniu, ideologii chyba nie chcą zauważyć, że paliwem w tym sporze są łzy i ból niewinnych. Obydwie grupy są zamknięte w swoich myślowych bunkrach, gdzie Kościół albo jest twierdzą-męczennikiem, który musi ciągle odpierać spiski wrogów, albo czarną mafią, przeżartą złem i nie przekona ich wiele. Film będzie dla nich po prostu kolejną amunicją do wojenki, wbrew deklarowanym intencjom twórców.

Warto, byśmy uświadomili sobie, że cierpienie nie ma koloru ideologii. Nie ma wbitej flagi partyjnej. Łzy nie są lewicowe, prawicowe, ani jakiekolwiek -owe. Dlatego bolą mnie komentarze, które zalewają Internet. W wielu z nich nie ma w nich zatroskania o stan psychiczny ofiar, o ich dalszy los, niewiele pytań o to, jak pomóc tym ludziom. Jest za to dużo zacietrzewienia, jakiejś mentalnej radochy, że moje zdanie stało się jeszcze bardziej „mojsze”, bo przecież teorie, które wyznaję, się sprawdziły. Dlatego tak bardzo ważne, byśmy jak najmocniej dystansowali się od retoryki sporu i skoncentrowali się na ofiarach. Bo to ich głos jest teraz kluczowy.

Co dalej?

Co możemy zrobić z poziomu wiernych? Przede wszystkim modlić się za ofiary i, co ważne, wokół siebie domagać się klarowności, także w życiu Kościoła. Łamać zmowy milczenia, występować w imieniu słabszych. Bo tragedie ukazane w tym filmie stawały się boleśniejsze także przez to, że przez wiele lat narósł wobec nich mur milczenia i wstydu. Naświetlajmy zło. Nie dawajmy sobie wmówić, że ukazywanie zła to jakaś spiskowa walka z Kościołem, tak jak pokazanie brudu w pokoju nie jest walką o zburzenie domu.

Nie mniej ważne, by wspierać także kapłanów klarownych, świątobliwych i uczciwych, na których głowy może spaść ciężar obelg i krzywdzących mitów za nie swoje winy. Pamiętajmy, że opowiedzenie o ogromie zła to tylko część prawdy. Dajmy naszą modlitwę, dobre słowo i oparcie tym ludziom Kościoła, których ciche życie zasługuje na uznanie. Bo życie Kościoła to także wiele chwalebnych i prawych życiorysów.

Po tym etapie patrzenia w otchłań należy spojrzeć do góry. Odnowić życie kapłańskie, spowodować, by procedury były klarowne i promujące uczciwość, a nie korporacyjnie kryjące winnych, co tworzy patologiczne układy.

Niech w polskim Kościele zapłonie nie tylko ogień sprawiedliwości, ale także święty ogień modlitwy, który obejmie przede wszystkim ciągle cierpiące ofiary. Dlatego cieszy mnie szybka reakcja abpa Polaka i abpa Gądeckiego. Liczę, że nie skończy się na słowach, że prawość będzie promowana, a zło zostanie rozliczone.

Ostatecznie to, czy film braci Sekielskich stanie się kamykiem do lawiny, która spowoduje odnowę moralną i ukaranie winnych, czy kolejną kroplą do fali populizmu i polaryzacji życia publicznego, zależy także ode mnie i Ciebie. Od naszego poziomu intelektualnej odwagi, bronienia przejrzystości relacji i wspierania dobra.

Post scriptum: Kościół w swojej liturgii rozważa dzisiaj fragment Ewangelii według Świętego Jana (J 6, 55. 60-69). To historia o zgorszeniu, opuszczeniu, zdradzie, ale też o nadziei i Chlebie Życia. Opowieść o Kościele wszystkich czasów. O tym, co dzieje się, gdy w strukturach Kościoła, w moim i Twoim życiu brakuje Jezusa. Zacytuje go w całości, licząc, drogi Czytelniku, że będzie dla Ciebie najlepszą puentą:

W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział:

«Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem».

A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?»

Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą».

Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?»

Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym».

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Redaktor Naczelny miesięcznika Adeste. Z wykształcenia politolog specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie, z zawodu dziennikarz. Prywatnie melancholik lubiący dobrą muzykę, kubek ciepłej herbaty i spotkania z przyjaciółmi.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.