https://www.youtube.com/watch?v=noks9k1haY8
Wczoraj wieczorem przeglądałem relacje z pogrzebu Kory. Feministki, która chwaliła się dumnie poparciem prawa do aborcji, jednak kobiety, której pasją było malowanie figurek Madonn. Kobiety, która była nieszablonowa. Wreszcie kobiety, która w ostatniej chwili życia odmówiła sakramentu miłosierdzia – namaszczenia chorych.
Relacja z pogrzebu też jest dość specyficzna, wręcz bije po oczach jej pewna inność – na czoło wyszło walka o tolerancję dla innych kultur, wsparcie dla walki o demokrację i podkreślanie jej wyzwolenia.
I w tym wszystkim mam świadomość, że mogę i pewnie jestem moralnie słabszy od Kory.
Jednak świadomość, że na moim pogrzebie tematem przewodnim nie będą sprawy polityczne, walka o tolerancję etc. tylko sam Pan – Jezus Chrystus jest czymś co uderza we mnie jak potok nadziei. Że mój pogrzeb, jakikolwiek by nie był, będzie przepełniony chrześcijańską nadzieją, zadumą i wezwaniem do pokuty dla żyjących.
Nie jest to poczucie wyższości. Po śmierci wszystko nabiera innej hierarchii. Od pojmowania wertykalnego, przechodzi w horyzontalne, bo jestem tylko ja i On, Pan życia i śmierci, dlatego nie ma mowy o poczuciu elitarności.
To co czuje to przynaglenie do zaufania Bogu, który nie zawodzi.
Właśnie dlatego katolicyzm jest piękny, bo nie oznacza magicznego biletu do nieba, ale zmianę perspektywy. Już nie liczą się ludzkie osiągnięcia, liczy się to, że w tym decydującym momencie jestem w rękach Boga.
Dlatego pogrzeb Kory – ten świecki, przypominający happening artystyczny uczy mnie szacunku do tego co mam w Kościele. Do sakramentaliów, do obrzędowości, która przecież nie jest bez znaczenia, a często bywa krzykiem o obecność wiary w życiu.
Bo paschalny wymiar śmierci dla katolika wyraża także tęsknotę, że dzięki Bożemu Miłosierdziu spotkamy tych, których tu na ziemi nam tak brakuje.
Chociaż mój świat wartości nie był nigdy zbieżny z jej światem, to wierzę, że to nie będzie dla Boga największa przeszkoda. Kora, nie rozpalę Ci, jak chciała jedna z uczestniczek pogrzebu, ”szamańskiego ogniska”, ale pomodlę się, by zaświeciło Ci się światło które już nie zgaśnie. Bo wierzę, że to jest to, co powinienem teraz zrobić.