Sigla:
Dn 12,1-3
Ps 16,51 8.9-10.11
Hbr 10,11-14.18
Mk 13,24-32
Koniec świata – jak go sobie wyobrażasz? Klasycznie jako kometę wbijającą się w oblicze naszej planety? Może oczyma wyobraźni widzisz zmiany klimatyczne i tonące/płonące miasta? Może dostrzegasz pęczniejące Słońce, wchłaniające kolejno Merkurego, Wenus, potem Ziemię?
Spokojnie… owszem, może się tak stać, ale to nie nasza bajka. Koniec świata dla chrześcijan mieści się raczej w kategorii tych radosnych wydarzeń. Jest to powtórne przyjście Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa.
Dlaczego tak często z niepokojem myślimy o tym wydarzeniu? Dlaczego wielu z nas kurczy się żołądek na dźwięk słów sąd ostateczny? Czy jakakolwiek dziewczyna może się bać powrotu swojego ukochanego? Czy Kościół może się bać powrotu swojego Oblubieńca?
Jasne, towarzyszy nam niepokój, ale nie jest on lękiem przed złym Panem, ale raczej pełną miłości trwogą połączoną z myślą „czy nie zawiodę Ukochanego?” Prawda jest taka, że choć gromadzimy zasługi na tym świecie, to jednak przed Panem i tak staniemy jakby z pustymi rękoma. No bo czym się przed Nim pochwalisz? Czy zrobiłeś cokolwiek, co mogłoby stanowić równą zapłatę wobec Jego miłości do Ciebie?
Ukochany przyszedł przed wiekami, by na krzyżu pokazać chwałę wzgardzonej Miłości. Przychodzi codziennie w każdym, kto potrafi kochać i służyć. Przychodzi w Kościele, sakramentach, bliźnim potrzebującym pomocy. Przenika każdą sekundę Twojego życia, by pokazać Ci swoją miłość i zaprosić do uczestnictwa w komunii z Nim. Póki świat istnieje w obecnej formie, nie jest w stanie dać Ci niczego więcej, niż samego Siebie pod postacią chleba.
Chce dać Ci jak najwięcej, ale musisz być gotowy, by ten dar przyjąć. Syn Człowieczy przygotowywał nas przez swoje słowo, kiedy wzywał do zmiany myślenia, porzucenia klatki egoizmu, nauczenia się tracenia z miłości. W końcu poprowadził nas przez odrzucenie grzechów do otwarcia się na większą miłość bliźniego, aż do umniejszenia siebie, by zrobić miejsce Bogu. Jeśli dobrze przeszedłeś przez te etapy, dałeś się oczyścić i wszedłeś na drogę życia w łasce uświęcającej. Teraz proś Pana wraz z psalmistą, by uzdolnił Cię do współpracy z łaską, abyś umiał w tym stanie wytrwać: „strzeż mnie o Boże, Tobie zaufałem”. Bo wiesz… skończyło się ciepełko, czas wziąć się do roboty.
„Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. A co będzie po końcu? Nastąpi owo wspomniane wyżej „więcej”, które chce dać Ci Ukochany. Przyjdzie On sam, Początek i Koniec, Alfa i Omega, Drugi Adam. Będzie bardziej bardziej. Nastanie drugi początek. Lepszy początek.
Obyśmy się na niego „załapali”.