
W relacjach ludzkich bardzo ważne jest wzajemne zrozumienie. Posiada ono jednak swoje granice. Nigdy przecież nie pojmiemy całkowicie drugiego człowieka wraz ze wszystkimi jego motywami, tęsknotami itd. W jego duszy jest to, co nieuchwytne – co stanowi odblask tajemnicy prawdziwej – Boga samego.
30 maja 2021
Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, 1 klasy,
Szaty białe
Link do tekstów liturgicznych na dzisiejszy dzień: KLIK
Pewnym konkretnym obrazem, który bywa niekiedy przywoływany w celu podkreślenia niepoznawalności Boga, jest niemożność złapania Go za nogi. Choć samo wyrażenie o „łapaniu Boga za nogi” dotyczy szczęścia, które człowiekowi udało się osiągnąć, to bywa ono przez kapłanów/teologów swobodnie modyfikowane właśnie dla podkreślenia trudności w uchwyceniu Bożej tajemnicy.
Święty Paweł mówiąc w Liście do Rzymian o Bożym działaniu, o Jego wyrokach i sądach, mówi, że są one niepojęte. Łacińskie słowo incomprehensibilia, zwracając uwagę na niepojętość/niemożność chwycenia w rękę, choć odbiega od greckiego oryginału, to jednak podkreśla inną ważną prawdę. Boga nie można uchwycić i złapać (prehendere). To przez Jego tajemnicę można zostać pochwyconym.
Nieprzenikniona tajemnica Boga Trójjedynego działa na naszą korzyść. W Jego spotkaniach z nami cała inicjatywa leży po Jego stronie. Kiedy prosimy Boga o działanie, potrzebne łaski, to możemy to robić dlatego, że On już zadziałał. Jesteśmy beneficjentami Bożego przewyższania nas.
Tutaj znajduje się uzasadnienie chrześcijańskiego sposobu patrzenia na świat i moralności. Światowy sposób myślenia rzadko kiedy uznawałby za powód do radości wywyższenie kogoś poza sobą samym. Uznanie niepoznawalności Boga, przyzwolenie na bycie przewyższonym, leży u podstaw prawdziwie chrześcijańskiej pokory.
Uznanie nieuchwytności „Bożego poziomu” nie służy paraliżowaniu chrześcijan strachem. W dzisiejszej Ewangelii to właśnie z faktu swojej władzy nad całym światem Chrystus Pan wywodzi impuls do działania swoich wiernych. Od „dana mi jest wszelka władza” przechodzi do „idźcie i nauczajcie”.
Służymy bowiem Panu, którego choć nigdy w pełni nie pojmiemy (jak pojmuje się jeńca) to pewni jesteśmy, iż On nas pojął niezmiernie delikatnie i nas prowadzi. Wyznajemy wiarę w Trójcę, która, słowami introitu, „okazała nad nami swoje miłosierdzie”. Wiara w tajemnicę nie wyklucza pewnego zrozumienia. U jego podstaw leży przekonanie o tym, że skoro już Bóg nam się objawił, to mógł to uczynić tylko z miłości.
Wspomniana we wstępie konieczność wzajemnego zrozumienia między ludźmi nabiera tu nowego światła. Nigdy do końca nie pojmiemy drugiego człowieka. Byłoby to zresztą związane z pokusą uznania, że go w pewien sposób posiadamy (np. „mam cię, bratku, poznałem się na tobie”). Jeśli uznamy, że w każdym człowieku istnieje odbicie tej nieuchwytnej tajemnicy, wtedy wzajemne relacje możemy zacząć rozumieć nie w kontekście wzajemnego posiadania, ale obdarowywania. Na wzór bycia obdarowanym przez Trójcę Przenajświętszą.