Feminizm kojarzy się z kobietami, które z aborcji zrobiły swego rodzaju fetysz, a swoją moralność dawno zgubiły na Czarnym Marszu. To zdecydowanie nie jest ideologia, z którą powinna utożsamiać się katoliczka. Czy aby na pewno?
Krótka historia feminizmu
Pierwszy raz o feminizmie usłyszano w Stanach Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych. Natomiast już w XVIII wieku pojawiały się pierwsze idee poprawy bytu kobiet. Prekursorka feminizmu Mary Wollstonecraft w swojej publikacji Wołanie o prawa kobiety z 1792 roku podnosiła takie problemy, jak niedostatek edukacji dziewcząt, nierówny status kobiet, konieczność zrównania praw kobiet i mężczyzn czy prawo kobiet do pracy. W XIX wieku kobiety posunęły się o krok dalej, starając się wywalczyć prawa do pracy, do własności, do zachowania własnego majątku po zamążpójściu, do wolności słowa, równych praw w obrębie rodziny (za: encyklopedia.pwn.pl). Koniec XIX i początek XX wieku to czas działalności sufrażystek, których głównym postulatem było przyznanie praw wyborczych kobietom. Sufrażystki stanowią tak zwaną pierwszą falę feminizmu, która zakończyła się wraz z przyznaniem praw wyborczych kobietom. Druga fala feminizmu przypadła na lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku. Oprócz postulatów podnoszonych już wcześniej, jak równy dostęp do edukacji czy zmiany w prawie, pojawiły się hasła związane z równouprawnieniem na rynku pracy i tak zwanymi prawami reprodukcyjnymi. Feminizm trzeciej fali swój początek miał w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Ten etap nazywany jest również postfeminizmem. Zrodził on się głównie w wyniku porażki feminizmu drugiej fali. Tym razem zwrócono uwagę na podziały związane z rasą, etnicznością i wyznaniem religijnym. Od około 2012 (lub 2010) roku mamy do czynienia z czwartą falą feminizmu, gdzie skupiono się na wspieraniu i wzmacnianiu pozycji kobiet za pomocą internetu oraz walce o prawa najbardziej marginalizowanych grup.
Feminizm a katolicyzm
Czy w ogóle jest możliwe takie zjawisko jak katolicki feminizm? Czytając historię feminizmu, a także przyglądając się współczesnym wystąpieniom feministek, można dojść do przekonania, że ostatni raz katolicy i feministki mieli ze sobą coś wspólnego podczas pierwszej fali. Jednak w 1995 roku papież Jan Paweł II ogłosił encyklikę Evangelium Vitae, gdzie pada między innymi takie zdanie: „kobiety […] mają stawać się promotorkami »nowego feminizmu«, który nie ulega pokusie naśladowania modeli »maskulinizmu«, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku” (Jan Paweł II, Evangelium Vitae, pkt 99). I właśnie te słowa przyświecają kobietom, które określają się jako katoliczki-feministki. Ideą katolickiego feminizmu jest walka o równe prawa dla kobiet, ale nie tak, by kobieta stała się jak mężczyzna, ale by w tym wszystkim pozostała kobietą i wzbogacała świat swoją kobiecością.
Wspierając Adeste, wspierasz dobre media i dajesz nam szansę na rozwój!
Co to właściwie oznacza? Przysłuchując się postulatom feministycznym, można dojść do wniosku, że równouprawnienie oznacza, że kobieta i mężczyzna będą tacy sami. Katolicki feminizm mówi jednak coś innego: kobieta jest równa mężczyźnie, gdyż taką samą godnością obdarzył nas Stwórca (por. KKK 369). Kobieta jednak nie jest taka sama jak mężczyzna i przez to często może doświadczać dyskryminacji, z którą należy walczyć. Jedną z głównych różnic poważnie naznaczających funkcjonowanie kobiet w społeczeństwie jest płodność i zdolność przynoszenia na świat dzieci. Jeśli powinniśmy walczyć o równouprawnienie z poszanowaniem różnic między kobietą a mężczyzną, to wszelkie formy antykoncepcji stoją w sprzeczności z tymi ideałami, gdyż pozbawiają kobiety tej cechy odróżniającej je od mężczyzn. Według Samanthy Povlock, założycielki portalu FemCatholic, to naturalne metody planowania rodziny są „feministyczne”, ponieważ zapraszają mężczyzn do dyskusji o płodności. Dzięki temu mężczyźni stają się równie świadomi i odpowiedzialni za to, co się dzieje przy podjęciu współżycia (por. Povlock S., NFP Is at the Heart of the Feminism Movement for Equality, za: www.femcatholic.com).
To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 30. numerze Miesięcznika Adeste.
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!
Ten nowy feminizm nie został przypadkowo wzięty w cudzysłów przez JP2. Nowy feminizm, a więc nowe podejście do kobiecości, a nie kolejna wersja feminizmu.
Pierwszym błędem w tekście jest uznanie feminizmu za synonim czegoś dobrego dla kobiet. Poza tym definicja PWN jest deterministyczna i ahistoryczna.
Katolicyzm zapewnia wszystko co dobre tj. uznanie różnić, ról i równą godność. Nie trzeba o to walczyć, wystarczy być katolikiem.
Jan Paweł II pisał w encyklice Evangelium vitae (99) takie słowa: „W dziele kształtowania nowej kultury sprzyjającej życiu, kobiety mają do odegrania rolę wyjątkową, a może i decydującą, w sferze myśli i działania: mają stawać się promotorkami „nowego feminizmu”, który nie ulega pokusie naśladowania modeli „maskulinizmu”, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku”. Feminizm jest czymś dobrym dla kobiet, jeśli jest poprawnie rozumiany.