Dzieci, jak każdy inny człowiek zaproszone są do uczestnictwa w Liturgii i czerpania z niej łask Bożych. Doskonale wiemy, że parafie działają bardzo aktywnie, aby wprowadzić maluchy w życie Kościoła – począwszy od specjalnych Mszy dla dzieci, po przygotowanie uroczystości pierwszej Komunii Świętej. Czy wszystko jednak zmierza w dobrym kierunku? W którą stronę powinny pójść takie udogodnienia i czy w każdym przypadku są one właściwe?
Z pewnością każdy z nas spotkał się kiedyś z uroczystościami pierwszokomunijnymi w swojej parafii. Są tacy, którzy z chęcią na nie uczęszczają, mimo braku jakichkolwiek rodzinnych powiązań z dziećmi. Można jednak dostrzec także postawę przeciwną: celowego brania udziału w innych Mszach niedzielnych, aby tylko nie trafić na tę jedną, z uroczystością pierwszej Komunii Świętej. Dlaczego tak się dzieje? Bardzo często msze święte pierwszokomunijne bywają bardzo „przegadane”, a także infantylne. Piosenki religijne zamiast poważnych pieśni, rozbudowane procesje, w których dzieci niosą dary do ołtarza przy specjalnych komentarzach, celowo infantylizowany język na kazaniu… Ktoś mógłby zapytać, co w tym złego? Jest to przecież dostosowanie Liturgii do dzieci, dzięki temu lepiej przeżywają tę uroczystość.
Nie patrzymy jednak na to, że takie „udogodnienia” bardzo często stanowią nadużycie liturgiczne. Dobrze wiemy, że liturgia rządzi się swoimi prawami i jest w pełni unormowana. Człowiek nie jest panem Liturgii, zaś jej sługą, bo w pokorze należy oddawać cześć Bogu. Niejednokrotnie pojawiają się głosy mówiące, iż jedno nadużycie nie zrobi nic złego, a dzieciom pomoże lepiej przeżyć uroczystość pierwszej Komunii. Czy jednak pobożność budowana na nieposłuszeństwie jest słuszna? Jak wpływa to na człowieka w dalszej perspektywie?
Wiara jest procesem, zachodzącym w całym życiu człowieka, dlatego należy patrzeć na nią w kontekście całości, nie zaś wyrywając z kontekstu poszczególne okresy życia. Niestety okazuje się, że wspomniane wyżej „dziecięce udogodnienia” sprawią, że wprawdzie dziecko poczuje się dobrze przez chwilę, ale, gdy stanie się przyzwyczajone do takich praktyk, będzie przekładało je na swoje życie wewnętrzne. Tak jak rozpieszczane w młodości dziecko będzie miało trudności z wkroczeniem w dorosłe, samodzielne życie, tak i wiecznie pobudzane dodatkowymi bodźcami maluchy tak się do nich przyzwyczają, że nie będą w stanie bez trudności wprowadzać swojej wiary na nowe tory, czynić jej bardziej dojrzałą i rzeczywiście głęboką.
Liturgia niewątpliwie ma charakter dydaktyczny. Tak, jak się ją odbiera, tak też będzie uczyć jej uczestników. Jeśli nasza Liturgia będzie trudna, ale jednak dostojna i autentyczna, to taka też będzie nasza wiara, ale także wszystkie inne sfery życia. Peter Kwasniewski w swojej książce napisał znamienne słowa: „Jeśli chcecie kościołów wypełnionych katolikami znającymi swoją wiarę, kochającymi ją i praktykującymi, dajcie im liturgię wymagającą, głęboką i surową. (…) Psychika człowieka potrzebuje pewnego mroku, nieprzebranej głębi, źródła oporu i trudności, nieznanej wielkości, które stoją w ostrym kontraście ze znajomą codzienną płycizną życia? Człowiek potrzebuje tego, aby mógł poznać, kim jest i dlaczego znalazł się na ziemi.”
Aby dzieci mogły w sposób dojrzały przeżywać swoją wiarę w dorosłym okresie życia, to już we wczesnych latach powinno się je przyzwyczajać do liturgii surowej i dojrzałej, aby mogły na zasadzie pewnego przeciwieństwa, zachwycić się jej dostojeństwem i pięknem, wobec perspektywy skażonego grzechem świata i ludzkich serc. Jeżeli jednak w młodości obracać się będziemy wśród liturgicznego kiczu i niepoprawności, uczącego pobłażania sprawom wielkiej wagi, a także podejścia do autorytetu, samego w sobie, to w dorosłym życiu będzie podobnie. Co więcej, takie destrukcyjne wręcz podejście, przeniesiemy także do naszego życia społecznego, kulturalnego i politycznego.
„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” – powiedział nasz Pan. Słowa te, przez biblistów są jednak interpretowane w sposób następujący: „Jeśli nie będziecie wierzyli Bogu tak, jak dziecko wierzy swojej matce, jeśli nie będziecie patrzyli na świat jak dziecko, nie oglądając się na to, co powiedzą ludzie, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” Jak być dziecięcym, a jednak dojrzałym? Jak stać się dziecięcym, a nie dziecinnym? Zakończmy tę analizę słowami kardynała Ratzingera: „Liturgia zdaje się wskazywać, iż w odniesieniu do prawdziwego życia, do którego pragniemy dojść, wszyscy w istocie pozostajemy dziećmi, a w każdym razie powinniśmy nimi pozostać. W takim ujęciu liturgia staje się zatem całkowicie innym rodzajem antycypacji bądź też ćwiczenia wstępnego, jest grą wprowadzającą w przyszłe, wieczne życie. (…) Liturgia byłaby przeto budzeniem w nas prawdziwego dziecięctwa, (…) byłaby ona ukształtowaną formą nadziei, która żyje już przyszłym, rzeczywistym życiem i która uczy nas właściwego życia”
Powyższy tekst jest fragmentem artykułu, który ukazał się w numerze 10. Miesięcznika Adeste. Pobierz go za darmo, aby przeczytać resztę!