Prawdziwą drogą do dobrego życia z Bogiem jest pokora. Pokora pozwala nam spojrzeć na nas samych oczami drugiego i zauważyć w sobie zarówno to, co dobre, jak i to, co złe. Dzisiejsza Ewangelia jest instrukcją obsługi, którą zostawił nam Zbawiciel, byśmy mogli właściwie korzystać z pokory.
1 sierpnia 2021
X niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego, 1 klasy
Szaty zielone
Link do tekstów liturgicznych na dziś: KLIK
Większość grzechów, które popełniamy, wynika z pychy, podwójnej pychy. Grzechy, które dotyczą mojej relacji z człowiekiem, są pochodną tego, że gdzieś w głębi duszy, chociaż sam nie jestem w stanie tego przyznać, uważam się za kogoś lepszego od mojego bliźniego.
Katalog takich grzechów jest naprawdę bardzo bogaty. Możemy przecież obmawiać, wyzywać, poniżać i chociaż to wielkie słowo, to przecież w pewnym momencie możemy zacząć również nienawidzić. A podstawą tego wszystkiego jest moje przekonanie, że jestem kimś o wiele lepszym od innych. Samemu sobie daję prawo do sądzenia innych, jednocześnie w ogóle nie sądząc siebie.
Relacje, które tworzę w ten sposób, również nie są szczere. Nie można prawdziwie kochać czy współpracować z kimś, kogo się uważa za gorszego lub niepotrzebnego.
Drugi aspekt to pokora w mojej relacji z Bogiem. Ją również można rozbić na dwie osobne kwestie. Po pierwsze jest to moja pokora w codziennym życiu z Bogiem, osobowa relacja z Nim. Po drugie moja relacja do Kościoła, który przecież wypełnia wolę Bożą i jest widzialnym potwierdzeniem Bożej obecności.
W pierwszym przypadku stawiam swoje zdanie ponad to, co Bóg chce mi zaoferować. Zaznaczyć jednak należy, że to coś więcej niż przeciwstawienie się Bożemu prawu. To wejście w stan rozeznawania, rozeznanie i odmówienie pójścia za tym głosem. Może tu chodzić o powołanie, modlitwę czy po prostu moje codzienne „Ty i ja” z Bogiem. Taka postawa przeradza się w usprawiedliwianie się, chęć nierozumienia, co Bóg mówi, a przecież sprawa wydaje się często jasna.
W kwestii relacji z Kościołem trzeba badać, czy ja przypadkiem nie stawiam własnego osądu ponad osąd Kościoła. Z niektórymi rzeczami można i trzeba się nie zgadzać, zauważać błędy. Należy jednak pamiętać, że jesteśmy winni Kościołowi posłuszeństwo. Pierwszy grzech, owoc pychy, wyraził się właśnie poprzez nieposłuszeństwo w raju.
Dzisiejsza Ewangelia jest dla nas wielką lekcją pokory. Widzimy tu znany wszystkim ewangeliczny duet faryzeusza i celnika oraz ich modlitwę. Może nam bardzo pomóc, jeśli na swoje życie, modlitwę, pragnienia spróbujemy spojrzeć tak, jak patrzymy na nich, z boku. Zdystansujemy się i niejako z perspektywy trzeciej osoby spojrzymy na nas samych klęczących w kościelnej ławie czy spacerujących z różańcem.
Postawa faryzeusza to postawa ciągłego „ja”. Jest on streszczeniem tego, co zostało powiedziane powyżej. Stawia siebie ponad drugim człowiekiem, ukazując, że jest od niego lepszym, i stawia siebie ponad Bogiem, nie chcąc Go słuchać, a jedynie mówić o sobie. Przypomina to trochę sytuację, gdybyśmy poszli z kimś do restauracji i zamiast dać mu cokolwiek powiedzieć, zaczęli litanię przechwałek połączoną z wyśmiewaniem innych gości lokalu. Straszne.
Natomiast celnik to przykład pokory. Prosi o miłosierdzie, wie, kim jest, i zwraca się do Boga. Dzięki prawdziwej pokorze uświadamia sobie, że potrzebuje miłosierdzia. A tego miłosierdzia czy pociechy nie szuka w tym, że ktoś postępuje gorzej niż on. W Bogu poszukuje swojego ratunku. Przez to na wieki staje się dla Kościoła przykładem prawdziwego stanięcia w prawdzie i ukazuje, kim człowiek jest przed Bogiem. Paradoksalnie faryzeusz stawiał sam siebie za przykład i stał się antyprzykładem, celnik przeciwnie: z domniemanego antyprzykładu stał się świadectwem wiary.
Dlatego pozostaje mi życzyć sobie i wam, by było nas stać na prawdziwą pokorę. Pokorę, która ukaże mi mnie samego w świetle Ewangelii, pokaże, jak wiele mi brakuje, i wskaże, że moje miejsce jest na kolanach, kiedy to mogę prosić Boga o zmiłowanie, bym prawdziwie stał się wielki.