Trzeba przyznać, że raczej nikt nie lubi ludzi, którzy zadają niewygodne pytania. Na imprezach rodzinnych ucisza się dzieci, które prosto z mostu rzucą niewygodnym tekstem. W szkole upomina się zbyt odważnych uczniów. W życiu zawodowym z kolei, by nie wyjść na dziwaka, lepiej się nie wychylać. A w Kościele? Czy można pytać o jego misję lub miejsce w świecie tak, by nie urazić jednych i drugich i nie narazić się na ostracyzm?
Współcześnie Kościół ma według mnie problem z dotarciem do młodych. Tak, truizm. Zawsze miał, bo naturą młodych jest podważać i pytać, a naturą Kościoła – trwać i przekazywać niezmienne prawdy. A to rodzi problemy już na starcie. Przez gwałtowne przemiany społeczne Kościół będzie jednak napotykał jeszcze większe trudności. Nowa generacja – pokolenie Alpha – dzisiejsi dziesięciolatkowie nie będą przyjmowali żadnych rzeczy, które dla nas były pewnikami. Pierwsze całkowicie cybernetyczne pokolenie zaprzyjaźnione ze sztuczną inteligencją może odmiennie rozumieć rolę Boga i miejsce religii, a także ich samych w świecie.
Jak opowiadać im o dogmatach, Eucharystii, zbawieniu, wieczności piekła, sakramentach i grzechu tak, by nie podważyć zasad wiary, a jednocześnie mówić w języku dla nich zrozumiałym? Na te pytania należy odpowiedzieć szybko, jeśli – jako Kościół – będziemy chcieli mieć realny wpływ na myślenie nowego pokolenia, na uniwersytety, na życie codzienne. A więc na sposób wychodzenia z Ewangelią poza zakrystię.
Współczesność stawia katolikom także wyzwania związane z rozwojem nauki oraz granicami pomiędzy duszą a świadomością, duchowością i psychologią. To pytania o relacje między wiarą a nauką oraz wiarą a przekonaniem. To wysokie schody pytań o współczesność, ale – jak to bywa ze schodami – na każdych można albo się potknąć i upaść, albo iść śmiało w górę i zajść daleko. W tym przypadku chodzi o sprawę wielkiej wagi, bo o kwestię głoszenia Ewangelii przyszłym pokoleniom.
Być może warto opracować nowy „język”, dzięki któremu te same prawdy będzie dało się przekazać nowym generacjom w przystępny dla nich sposób. Kościół nie może pozostać w tyle. I nie, nie chodzi tutaj o nadążanie za kaprysami współczesności, a o odczytywanie znaków czasu. Nie możemy ich przespać, by nie obudzić się w całkowicie nowym miejscu, którego sobie nie wyobrażaliśmy, a z którego nie będziemy wiedzieli, gdzie dalej iść.
Przed nami pokolenia walczące z deepfake’ami, latające na Księżyc i Marsa, korzystające ze sztucznej inteligencji, a jednocześnie takie, w których lawinowo wzrośnie liczba samobójstw i depresji. Będą to także ludzie coraz głośniej pytający o swoje miejsce w świecie i Kościele.
Nie odpowiemy na te wyzwania dziś ani jutro. Należy je jednak rozpoznawać i bez lęku o nich mówić. Przemilczanie raz na zawsze powinno zostać pogrzebane jako taktyka ludzi Kościoła w walce z problemami.
W obecnym numerze zadamy te właśnie pytania: o młodych oraz relację nauka–wiara. Bo chcemy zadawać pytania. W oczekiwaniu na odpowiedzi warto jednak przyłożyć ucho do drzewa krzyża, bo tylko tam usłyszymy te prawdziwe i trafne. W sam raz na nasze czasy, a jednocześnie w kontrze do nich. Tak, by pozostać solą ziemi, a jednocześnie dostrzegać to, co potrzebuje zostać nią posolone.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny „Adeste”