W niedzielę, 26 sierpnia rozpoczęła się w katolickiej hierarchii kościelnej wojna domowa. Nie ma w tym określeniu żadnej przesady, patrząc na skalę chaosu, w jakim pogrążył się Kościół po liście arcybiskupa Vigano, byłego nuncjusza w USA. Sytuacja bez precedensu, bo katolicki arcybiskup sugeruje papieżowi abdykację, jednocześnie oskarżając wielu prominentnych hierarchów o milczenie czy nadużycia związane z aferami pedofilskimi i przypadkami molestowania w całym Kościele.
To miała być spokojna, wręcz lekko senna niedziela. Jednak nie była. Już od rana media katolickie na całym świecie rozgrzane były do czerwoności. Otrzymaliśmy jedenasto-stronnicowy tekst ”Świadectwa” Carlo Marii Vigano, byłego nuncjusza w Stanach Zjednoczonych. Hierarcha w swoim tekście, datowanym na 22 sierpnia oskarża kilkanaście osób, które pełnią lub pełniły czołowe stanowiska w Kościele, m.in.: kard. Sodano, Bertone, kard. Parolina, Cupicha, O’Malleya. (PEŁNY TEKST LISTU DOSTĘPNY JEST TUTAJ).
To sytuacja bez precedensu w nowożytnej historii Kościoła. Arcybiskup oskarża kilkanaście osób o nadużycia, niszczenie dokumentów, otwarte kłamanie czy tuszowanie afer. Co najbardziej szokujące, przekonuje do abdykacji Franciszka, sugerując, by ”dał przykład” reszcie biskupów. Według wersji byłego nuncjusza w Stanach Zjednoczonych karę kościelną na byłego kardynała McCarricka nałożył jeszcze Benedykt XVI, jednak Franciszek już w 2013 roku ją zdjął, wiedząc o nadużyciach i uczynił go jednym ze swoich doradców.
Jeśli to, co pisze Vigano jest prawdą, przeżywamy własnie wielki ogólnokościelny kryzys, gdzie Franciszek jest także winny nadużyć i powinien ponieść za nie konsekwencje. Kryzys o tyle bolesny, że to przecież ten sam papież uczynił walkę z nadużyciami jednym z flagowych haseł swojego pontyfikatu.
Jednak sprawa nie musi być tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać. List może być jednym z przejawów walki o wpływy w Watykanie i całym Kościele i deklaracją swoistej wojny domowej między frakcją konserwatywną a progresywną w Kościele.
Krytycy listu abp Vigano utrzymują, że sam hierarcha nie jest postacią krystaliczną w kwestiach, w których teraz oskarża swoich kolegów z episkopatu oraz samego papieża. Nuncjusz miał nakazać w kwietniu 2014 roku zniszczyć część dokumentacji związanej ze śledztwem w sprawie arcybiskupa Johna Nienstedta, oskarżonego o molestowanie seksualne i kontakty homoseksualne.
Arcybiskup, broniąc się na łamach mediów podkreślał, że nie chodziło o niszczenie dowodów czy dokumentów, a o wycofanie błędnego wniosku o śledztwo, który został przesłany do nieodpowiedniej instancji a następnie naprawienie błędu.
Nawet te wątpliwości nie oznaczają, że to co pisze Vigano w swoim liście jest wyssane z palca. Wręcz przeciwnie. Kościół ma ogromny problem, nawet jeśli jedna z jedenastu stron dokumentu jest prawdziwa, ponieważ opisana jest w niej swoista siatka układów, która sięga aż do Watykanu. I jeśli chce odzyskać (jeśli w ogóle to możliwe) społeczne zaufanie musi wprowadzić konkretne mechanizmy walki z nadużyciami i obrony ofiar.
Także poza oczywistym szokiem, który wywołał tekst, jest on swoistym sygnałem do większej śmiałości skrzydła konserwatywnego w Kościele. Progresywni duchowni, często skompromitowani przez afery, tracą grunt pod nogami i wpływy. Vigano, który jest jednym z najbardziej znanych i otwartych oponentów stylu i polityki pontyfikatu Franciszka, daje znak konserwatywnej części hierarchów, by umocnić swój głos w kościelnym dyskursie.
Na odzew nie trzeba było długo czekać. Swoje poparcie dla Vigano wyraził odsunięty przez Franciszka od kluczowych stanowisk w Kurii Rzymskiej kard. Leo Burke a Joseph Strickland, biskup teksańskiej diecezji Tyler w liście do wiernych przyznał, że oskarżenia w stosunku do hierarchów i papieża muszą być uczciwie zbadane.
Church Militant poszło o krok dalej, emitując specjalne pasmo wieczorne, o sugestywnym tytule ”Pope Francis must resign”.
Dla dziennikarskiej uczciwości należy zauważyć, że media bardziej liberalne też chcą pokazać swoją wizję całej sytuacji. Michael Winter z National Catholic Reporter sugeruje wręcz, że list Vigano to zwykła próba puczu, a sprawa ma tylko wymiar rozliczenia Vigano i Franciszka, który reprezentuje przeciwny front w Kościele.
Wszystko to pokazuje, że w krótkoterminowej perspektywie list zaostrzył i zantagonizował debatę wokół kryzysu w Kościele. Dlatego w tej perspektywie jawi się on jako kolejny odcinek pewnego watykańskiego thrillera politycznego i wizerunkowego.
Czy sytuacja doprowadzi do jakiś ogromnych przetasowań kadrowych czy nawet abdykacji papieża? W mojej ocenie nie, ponieważ Franciszek nie raz pokazał, że potrafi zarządzać Kurią Rzymską twardą ręką, mimo głosów sprzeciwu, tak jak to było przy odejściu kardynała Muellera. Chociaż w skrajnym scenariuszu publikacja listu może zakończyć się próbą ”zamachu pałacowego” w Watykanie, to patrząc na obsadzenie ważnych stanowisk ludźmi Franciszka jest to mało prawdopodobne.
Dlatego watykańska wojna domowa może przypominać bardziej partyzantkę z mnóstwem intryg, ostatecznie męczącą dla całego Kościoła niż jakiś gwałtowny konflikt.
Cała sprawa jest jednak ogromną przegraną samego papieża, który wcześniej był promowany na twarz walki z wszelkimi nadużyciami w Kościele. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że oto upada pewien ”mit Franciszka” budowany skrzętnie w ciągu 5 lat przez przychylne mu media. Nie ma już ”efektu Franciszka”, który zresztą był bardziej myśleniem życzeniowym niż rzeczywistością, jest Kościół pogrożony w chaosie, rozdarciu doktrynalnym i coraz to nowych aferach.
Kluczowa jest jednak inna perspektywa. Nie wolno nam zapomnieć o ofiarach nadużyć. To one, jeszcze przez lata będą dźwigać krzyż bólu, cierpienia i zniszczonego życia. I to na nich powinna koncentrować się duszpasterska troska, o której tak często lubi mówić papież Franciszek.
I jeśli publikacja listu Vigano pomoże chociaż jednej z nich, doprowadzi do ukarania sprawcy, złamie bolesny mur milczenia, to dobrze, że on się ukazał.
Bo przecież ostatecznie chodzi o to, by pasterze przestali szarpać się o wyższe i bardziej dogodne pastwisko, ale by odwrócili twarze i zobaczyli, czy jednak wiele z ich owiec nie cierpi. To ta perspektywa musi być kluczowa w Kościele, jeśli ma przejść konieczny proces uzdrowienia i wyjść silniejszy z tego bolesnego kryzysu.
Cała sprawa, jako że chodzi o Kościół założony przez Jezusa Chrystusa ma oczywiście wymiar duchowy.
Kryzys, w rozumieniu chrześcijanina nie musi być tylko drogą w przepaść. Może być to także moment oczyszczenia, spojrzenia na wszystko w nowym duchu i z nowej perspektywy. Sam Jezus, gdy zbliżała się ”jego godzina” mówił do uczniów: A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie» (Łk 21, 28).
W tym znaczeniu sytuacja, z którą musimy się mierzyć w Kościele, przyjęta w duchu pokory, ale i odwagi oraz odpowiedzialności może zrodzić wiele dobra. Prawda wreszcie ujrzy światło dzienne, a zło, gdy zbliży się do światła, ujawni swoją naturę.
Dobrze by było sprostować akapit na temat zarzutów wobec abp Vigano (jakoby w 2014 sam utrudniał śledztwo). Arcybiskup całkiem przekonująco się broni: https://www.lifesitenews.com/news/vigano-issues-new-statement-documents-to-clear-his-name-of-false-charges
Dziękujemy za informację! Kiedy pisaliśmy artykuł, powyższe wyjaśnienia nie były jeszcze upublicznione. Skorygujemy artykuł. Pozdrawiamy /Redakcja