Pustynia zawsze kojarzyła mi się negatywnie i pozytywnie. Negatywny jest upał, brak wody, natomiast pozytywne jest dla mnie nieodzowne wrażenie, że to właśnie na pustyni działy się wielkie rzeczy w historii zbawienia. Na pustyni nic mnie nie rozprasza, jestem tam sam z Bogiem, który chce mnie zbawić.
19 grudnia 2021
IV niedziela Adwentu, 1 klasy
Szaty fioletowe
Link do tekstów liturgicznych na dziś: KLIK
W Bożym Narodzeniu, a także w ewangeliach z dni poprzedzających to święto, zadziwia mnie, jak bardzo Słowo stało się Ciałem. Te teksty jak gdyby wołają do mnie, że nie są legendą, pobożną bajką. Ewangelia umiejscawia się w czasie, zuchwale mówi do mnie: jeśli nie wierzysz, to porównaj te wydarzenia z zapisami z kronik.
Bóg nie działa „gdzieś tam”, „kiedyś tam”, dla „kogoś tam”. Historia zbawienia to zawsze wyjście Boga do konkretnych ludzi w konkretnym czasie. Staje się to dla mnie ogromnym wyzwaniem, ponieważ również teraz, kiedy ja przeżywam swój czas, swoją stronę kroniki rodzaju ludzkiego, zostaje posłane do mnie Słowo.
Muszę zadać sobie pytanie: czy obecnie nie jestem zamknięty na Słowo? Czy nie unikam Go? Być może przez moje lenistwo, zaniedbanie ktoś kiedyś otworzy pustą kartkę, na której mogłaby być zapisana piękna, wspólna historia człowieka i Boga. Konkretnych bytów żyjących ze sobą w relacji.
Czego więc potrzeba? Wyjścia na pustynię! Przede wszystkim należy się na to przygotować i chcieć się tam znaleźć. Pójście na pustynię bez zapasów i wbrew własnej woli jest katorgą i zsyłką. Dlatego również ja muszę przekonać samego siebie, że potrzebuję tego miejsca, w którym Bóg chce do mnie mówić. Przygotowanie to regularna modlitwa, lektura, one mają mi wskazać, że wyjście na pustynie ma sens.
Co dalej na tej pustyni? Prostowanie ścieżek dla Pana, przygotowanie ich. Pięknie jest to ujęte, że kiedy wszystko się wygładzi i wyprostuje, to każdy człowiek ujrzy Boże zbawienie. Nie chodzi o to, że droga naszego życia będzie autostradą do nieba, że zostaną zniesione przeciwności, dolegliwości i nie będzie żadnego trudu.
Przeciwnie, wciąż musimy o to zadbać, sami musimy prostować drogi i torować przejście Bogu. Celem nie jest nasza wygoda i zadowolenie. Celem jest to, aby nic nie zagradzało nam widoku zbawienia, żeby nie było dolin, przez które zbawienie staje się dla nas ukryte.
Tego nam potrzeba na tej ostatniej prostej. Sprawdzić, czy aby na mojej pustyni nie ma żadnej góry, doliny, które zasłaniają mi blask Bożego zbawienia.