adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Areopag Młodych

Po zastanowieniu: naprawmy ten święty czas

fot. pixabay.com

fot. pixabay.com

Czas pandemicznego szaleństwa sprzyja rozmyślaniom. Myśli kierują się ku Triduum Sacrum, Wielkanocy, ich duchowej wymowie, ale również praktycznym aspektom tych niezwykłych dni. Czy Kościół w Polsce wyciągnie wnioski z tej sytuacji?

Na początku pragnę zaznaczyć, że artykuł przedstawia moją opinię. Bardzo możliwe, że się mylę. Niewykluczone, Czytelniku, że się oburzysz i nie zgodzisz. Chciałbym jednak, żeby felieton ten był przyczynkiem do szerszej dyskusji na temat organizacji Wielkiego Tygodnia.

Sakrament Ołtarza i święceń

Jan Buczyński, nasz redaktor (z wykształcenia teolog), napisał w Wielką Środę na Twitterze:

„M.in. po to B16 [Benedykt XVI – przyp. M.T.H.] ustanowił Święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana (czw. po Zesłaniu D. Św.), żeby zdjąć z Wielkiego Czwartku łatkę „dnia kapłańskiego”. Jakże się cieszę, że dzięki epidemii będziemy jutro pozbawieni akademii ku czci duchowieństwa”.

Napisał też później:

„Spójrzmy na to liturgicznie: akcent na kapłaństwo pada w Wielki Czwartek na Mszy Krzyżma (połączonej z odnowieniem przyrzeczeń kapłańskich), a więc jeszcze przed Triduum– Msza Wieczerzy Pańskiej to już wejście w wir Męki, Śmierci i Zmartwychwstania […]”.

Infantylizacja

Ja się z tym zgadzam. Przerywanie obrzędów wstępnych wręczaniem kwiatów, przemowami etc. nie sprzyja wgłębieniu się w liturgię (i żeby było jasne – podobne zwyczaje, na przykład przy wizytacjach biskupich, również uważam za chybione). Poza tym, mam wrażenie, że występuje wśród ludzi Kościoła pewne niezrozumienie kapłaństwa. Myśląc o kapłanach, często patrzymy na nich przez pryzmat przywar i zalet konkretnych duchownych. Wielki Czwartek jest naturalną okazją, by opowiedzieć właśnie o sensie bycia księdzem, jak również o istocie mszy świętej.

Oczywiście gratulacje dla tych kapłanów, którzy taką narrację prowadzą. Odnosiłem jednak nie raz w swoim życiu takie wrażenie, że to przesłanie Wielkiego Czwartku zostało gdzieś zagubione.

Adorując Osamotnionego

Ten ważny dzień byłby też świetną okazją do podjęcia dłuższej medytacji nad tematem Ciała Pańskiego i tajemnicą realnej obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina.

Zgodnie z przepisami odprawia się w ten dzień tylko wieczorną mszę (nie licząc katedr i sprawowanych tam mszy krzyżma). Tabernakulum ma być puste. Jest to oczywiście wymowny symbol. Cały dzień jest przygotowaniem do celebracji tajemnicy Eucharystii. Wydaje mi się, że dobrym przedłużeniem mszy Wieczerzy Pańskiej byłaby adoracja po niej.

Może dłużej?

Faktycznie ona istnieje – według starych przepisów (cytuję za Missale Romanum Jana XXIII, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 1963) „powinna trwać przynajmniej do północy”. Według mszału Jana Pawła II (Wydawnictwo Pallottinum, 2012) „należy zachęcić wiernych, by przez pewien czas, zależnie od warunków miejscowych, adorowali Najświętszy Sakrament […]”.

Dodano tu jeszcze enigmatyczny zapis: „Adoracja po północy nie może mieć uroczystego charakteru”.

W wielu parafiach czuwanie przy Ciemnicy trwa godzinę, dwie – to znaczy kończy się przed północą. Ja bym zadał pytanie: czy nie dałoby się czuwać do północy albo i do liturgii Wielkiego Piątku? Moim zdaniem mogłoby tak być. Potrzeba oczywiście otwartości księży i zaangażowania wiernych świeckich. Wszak w większości parafii są rozmaite wspólnoty. Nie jest niemożliwe wyznaczyć dyżury godzinne tak, aby zawsze ktoś był przy Panu Jezusie w kaplicy adoracji. Urągające jest stwierdzenie, że nie da się tego dopilnować w parafii choćby do północy.

Wieczorne godziny popołudniowe

Wielki Piątek to specyficzna celebracja Męki Pańskiej, z uporem nazywana przez przepisy „popołudniową liturgią”. Według mszału Jana Pawła II „Liturgię Męki Pańskiej sprawuje się po południu około godziny piętnastej [uwaga, ulubione sformułowanie liturgistów – przyp. M.T.H.], jeśli racje duszpasterskie nie przemawiają za późniejszą porą”. Dla porównania mszał z lat sześćdziesiątych mówi o „porach popołudniowych, w tych godzinach, w których dokonała się ofiara kalwaryjska”.

Jakież „racje duszpasterskie” przemawiają za wieczorną porą tej celebracji? Odpowiedź jest prosta: Wielki Piątek w Polsce to dzień roboczy.

Ciekawe jest to, że w Norwegii cały Wielki Tydzień jest wolny, a w Rzeczpospolitej nawet w Wielki Piątek wymaga się pójścia do pracy. Zastanawia też to, że święta Bożego Narodzenia to czas dłuższych ferii w szkołach i uczelniach, natomiast Wielkanoc już nie. „Katolicki kraj xD”, jak to mawia młodzież w internecie.

Dlaczego?

Ciśnie mi się na usta pytanie: co z tym robią biskupi, którzy tak gardłowali za zakazem handlu w większych sklepach w niektóre niedziele? Dlaczego w ostatnich latach dodano nowy wolny dzień, Epifanię (tj. Objawienie Pańskie – 6 stycznia) – a nie na przykład Wielki Piątek właśnie?

To oczywiście kwestia bardziej złożona, bo wymaga szerszej dyskusji publicznej, jeśli miałaby być rozwiązana na poziomie państwowym. Katolicy mogliby jednak przecież dawać sygnały oddolne! Brać masowo dni urlopowe w tym okresie, by poświęcić się całkowicie rozważaniu tych tajemnic związanych z największym świętem chrześcijaństwa.

No, ale przecież ważniejsze jest kilka dodatkowych dni nad morzem w lecie, co nie?

Zstąpił do piekieł

Wielka Sobota to cudowny dzień, kiedy niemal nic nie dzieje się w kościołach, a wszyscy przychodzą. Zobaczymy, czy tegoroczna pandemia osłabi „kult święconki”… Ale zostawmy ironię.

Zobacz też:   Chusta z Manoppello – milczący świadek męki?

Zawsze bardzo ceniłem całodzienną adorację przy Grobie Pańskim tego dnia, tak jak i dyżur spowiedników.

Sensowne są również inicjatywy ewangelizacyjne wspólnot parafialnych. W końcu jest to dzień, w którym również poganie przychodzą do kościołów. Grzechem byłoby nie skorzystać z okazji do głoszenia Chrystusa.

Coś, czego bardzo żałuję, to brak jakiegoś mocniejszego akcentu, przypominającego o prawdzie wiary, jaką jest tajemnica zstąpienia Chrystusa do Otchłani, jakiejś katechezy wspominającej, co znaczy zwrot „zstąpił do piekieł”. Może stosownym czasem do mówienia o tym byłoby błogosławienie pokarmów? A może powinno się bardziej zachęcać do uczestnictwa tego dnia w tak zwanej „ciemnej jutrzni”?

Zmierzch to konkretna pora dnia

Jest też oczywiście kwestia Wigilii Paschalnej. Proboszczowie często zarządzają ją o osiemnastej, dziewiętnastej… Krótko mówiąc, przed zachodem słońca. Tymczasem przepisy jednoznacznie nakazują odprawienie najważniejszej liturgii po zmroku. I nie ma żadnych „racji duszpasterskich”, które by od tego odwodziły!

Księża organizujący najważniejszą wigilię roku liturgicznego przed zmierzchem zwyczajnie grzeszą nieposłuszeństwem. Tymczasem w tym roku na przykład na Jasnej Górze biskup odprawiał o osiemnastej – i to poszło w całą Polskę, bo było transmitowane! Przecież to jest niczym chwalenie się przestępstwem w jakimś talk-show…

“Msza rezurekcyjna”

Dlaczego taki opór w ogóle się pojawia? Co szkodzi celebrować Wigilię Paschalną, o dwudziestej pierwszej czy dwudziestej drugiej? Przecież 24 grudnia mamy mszę świętą o północy…

Ktoś powie: „Bo następnego dnia trzeba wstać na rezurekcję”. Moja odpowiedź – zrezygnujmy w końcu z tego polskiego dziwactwa. Procesja rezurekcyjna powinna być po najważniejszej celebracji tego dnia, czyli Wigilii Paschalnej. Dlaczego organizujemy specjalną mszę świętą o bardzo wczesnej porze, chociaż nawet nie ma do niej odpowiedniego formularza? W odróżnieniu bowiem od Bożego Narodzenia, w którym są cztery (wieczorny, północny, o świcie i w ciągu dnia), Niedziela Zmartwychwstania ma tylko dwa.

Kłamstwo to grzech

Poza tym, powinniśmy w końcu pozbyć się tandety liturgicznej. Precz z fałszywymi paschałami! Ta najważniejsza świeca może być tylko woskowa. Tymczasem wciąż spotyka się plastikowe rury imitujące wosk czy też wykonane z innego materiału.

Kogo my chcemy tym oszukać? Pana Boga, Lud Boży? Przecież to jest zwyczajnie żałosne. Głupota i nieposłuszeństwo.

Po drugie – wszystko winno być przygotowane jak najstaranniej: najlepsze kadzidło, ornaty, wyprane szaty liturgiczne. W parafii, w której niegdyś posługiwałem, wisiał napis skierowany do usługujących: „Prosimy o zadbanie o czystość duszy poprzez spowiedź i szat liturgicznych poprzez pranie”.

Moim zdaniem należałoby porzucić przekonanie, że są jakiekolwiek „racje duszpasterskie”, które uzasadniałyby skrócenie liturgii słowa. Wszystkie czytania i psalmy, wykonane jak najstaranniej, przemówią piękną harmonią. Zawsze uważałem, że jeśli coś skracać w liturgii słowa, to kazanie. To znaczy – homilia może być i długa, pod warunkiem, że jest treściwa i przykuwająca uwagę.

Święta, święta i po świętach

Śniadanko wielkanocne, obiad, kolacja. Następnego dnia jeszcze śmigus-dyngus, lany poniedziałek i uroczysty obiad. I koniec świąt.

Tak to często wygląda. A przecież Wielkanoc trwa osiem dni! Każdy dzień oktawy Niedzieli Zmartwychwstania jest uroczystością!

Jak już wyżej napisałem, przerwa wielkanocna jest stosunkowo krótka. Z tego powodu nie jest technicznie możliwe ośmiodniowe świętowanie „na pełnej bombie”, mówiąc kolokwialnie. Nie byłoby to zresztą dobre dla naszego społeczeństwa, którego niektóre elementy, jak pokazują statystki szpitalne, nie znają umiaru.

Ale…

Ale można by przecież bardziej zachęcić wiernych, by codziennie chodzili na mszę świętą w czasie oktawy i zadbać o to, by te celebracje były piękne, podniosłe, po prostu były uroczystymi liturgiami.

Można by podjąć różne inicjatywy, które przybliżałby wiernych w tym czasie do Boga: codzienną adorację, może jutrznie lub nieszpory, a może odmawianie tajemnic chwalebnych różańca po mszy świętej? Może warto by zorganizować szereg katechez tematycznych o tajemnicy Zmartwychwstania? A przede wszystkim: żadnych listów! To smutne, ale nigdy nie słyszałem homilii w Poniedziałek Wielkanocny, bo zawsze był czytany list od rektora KUL-u.

Na koniec jeszcze coś, co mi się osobiście nie podoba, ale bardzo możliwe, że się w tej kwestii mylę. Czy naprawdę Biała Niedziela (II Niedziela Wielkanocna) jest stosownym czasem na akcję z koronką do Bożego Miłosierdzia? Czy to się nie gryzie ze Zmartwychwstaniem, motywem przewodnim tego czasu? W końcu koronka traktuje o Męce Pańskiej… Gorzkie Żale to też piękne i wartościowe nabożeństwo, ale nikt nie odprawia go w okresie wielkanocnym.

Potrzeba refleksji, rozeznania

Niektóre polskie tradycje związane z tymi świętami są piękne i dobre, ale nie zmienia to faktu, że z pewnymi zwyczajami i uzusem liturgicznym wypadałoby walczyć. W innych kwestiach brakuje świętej wyobraźni i gorliwości.

Mam nadzieję, że doświadczenie tego roku wzbudzi w ludziach Kościoła, tak świeckich, jak i duchownych, pewną refleksję, że wyrwie ich ze strefy komfortu i pobudzi ich do większej gorliwości i Bożej pomysłowości. Jeśli bowiem mamy wracać z „narodowej kwarantanny” do starych przywar, bez żadnej zmiany, to lepiej, byśmy w ogóle nie wracali.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.