adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
Wiara

Mały kwiatek Męki Pańskiej – Służebnica Boża s. Maria Teresa od Trójcy Przenajświętszej

Czy córka pastora luterańskiego może być pomocą w tym, by stać się zakochaną w męce Pańskiej zakonnicą?Może, jak najbardziej, jeszcze jak! Co więcej, jedna jest już ogłoszona błogosławioną, a proces beatyfikacyjny drugiej właśnie toczy się w Rzymie. Mowa o córce holenderskiej ziemi – Służebnicy Bożej Marii Teresie od Trójcy Przenajświętszej.

Holenderskie miasto Apeldoorn, znajdujące się w centralnej części Holandii, było miejscem narodzin Teresy 13 listopada 1897 roku. Należała ona do gorliwej katolickiej rodziny Gerharda Ysseldijka i jego żony Joanny. Niedługo po narodzinach matka zauważyła, że jej córka ma poważnie chore oko, co sprawiło, że przestała widzieć. Zrozpaczona Joanna, w akcie ufności pobiegła do kościoła, żeby błagać św. Antoniego o pomoc. Tknięta przeczuciem, że powinna wracać do domu, udała się w drogę powrotną. Kiedy przyszła zobaczyć małą Tereskę, dostrzegła, że dziewczynka ma dwoje zdrowych, jasnych i pięknych oczu.

Rodzina Ticheler-Ysselddijk (Teresa stoi po lewej stronie) fot. Postulacja Służebnicy Bożej

Od początku cuda i problemy

Teresa była chora prawie zawsze – z jednego schorzenia wpadała w drugie. Niektóre wywoływały rany na jej ciele, które były dokuczliwe, jednak dziewczynka wydawała się nie przejmować zbytnio swoimi problemami zdrowotnymi. Od początku, zahartowana przez trudy leczenia i wyrzeczeń, pokochała ascezę i szybko nauczyła się ofiarowywać niewygody. Sama często powtarzała, zdziwiona zmartwieniem dorosłych, że to oczywiste, iż może trochę znieść udręk dla Pana Jezusa, skoro On dla nas również wiele wycierpiał.

Kłopoty, śmierć i walka

Młoda Teresa przed wstąpieniem do zakonu

Od dziecka czuła pragnienie świętości, co nie uszło uwadze rówieśników – często była z tego powodu wyśmiewana. Chociaż wywoływało to u małej dziewczynki cierpienia duchowe, również i to oddawała Jezusowi. Najbardziej bolesnym wydarzeniem jej dzieciństwa była śmierć ojca, do której doszło w czasie wypadku przy pracy. Teresa miała wtedy dziewięć lat. Jej matka szybko znalazła drugiego męża i niedługo pojawiły się nie tylko nowe dzieci, ale i nowy dom. Chociaż Boski Zbawiciel chronił i przygotowywał Teresę dla siebie, to jednak nie obyło się to bez problemów.

Pobożna dziewczyna wiedziała już od dawna, że Boskie Serce wzywa ją do szczególnej zażyłości i wspólnoty. Nie oznaczało to jednak, że rodzina będzie przekonana o tym w równym stopniu i chętna zaakceptować pomysły Teresy. Szczególnie zawzięty w stwarzaniu problemów był ojczym, który za żadne skarby świata nie chciał słyszeć o tym, że jego pasierbica ma w planach wstąpienie do zakonu. Na domiar złego stan zdrowia również świadczył przeciwko Teresie.

Rozbita i zagubiona w tej trudnej sytuacji dziewczyna postanowiła zdać się na decyzję spowiednika. Ten powiedział jej, że powinna dać się ufnie poprowadzić Bożej Miłości. Wtedy Teresa nabrała pewności, że jej pragnienie jest zgodne z wolą Boga. Pozostawał jeszcze ojczym, który kategorycznie zakazał wstąpienia do zakonu; nasza bohaterka oddała to jednak modlitwie i działaniu Opatrzności.

Pewnego dnia ojczym rozmawiał z jednym z zaprzyjaźnionych sąsiadów. Dyskusja dziwnym trafem szybko zeszła na temat dzieci, w tym również Teresy. Podenerwowany mężczyzna mówił, że prędzej umrze, niż pozwoli dziewczynie pójść do zakonu. Jego sąsiad spoważniał, pomyślał i odpowiedział: „Nie, nie zrobiłbym tego w ten sposób. Jeśli jedno z moich dzieci chciałoby odejść, pozwolę mu na to”. Nieco zdziwiony ojczym, wróciwszy do domu, powiedział Teresie, że jeśli jeszcze chce iść do zakonu, to wyraża na to zgodę. Ta natomiast, szczęśliwa, od razu podjęła starania, zaś lekarz wydał pozytywną opinię, widząc ją całkiem zdrową i bez ran na ciele.

Zobacz też:   Czym jest pokój boży?

Umiłowany jest mój, a ja jestem jego

2 października 1917 roku wstąpiła do Karmelu Boskiego Serca, gdzie przyjęła imię Maria. W nowicjacie powróciły nie tylko dawne choroby, ale pojawiła się nowa – schorzenie nerek. Po złożeniu pierwszych ślubów została wysłana do USA, aby pomóc bł. Teresie od św. Józefa zakładać nowe klasztory. Na tej dalekiej ziemi doświadczała bliskości z męką Chrystusa, tutaj bowiem choroba przykuła ją do łóżka.

Leżała bezwładnie, cierpiąc bardzo przez sześć tygodni. Kiedy stan siostry Teresy się poprawił, udało się ją przetransportować do szpitala w Milwaukee, tam jednak nikt nie potrafił zdiagnozować przyczyny ciągłego niedomagania młodej zakonnicy.

W 1921 roku udało się doprowadzić ją do takiego stanu, w którym nie tylko mogła wrócić do klasztoru, ale również podjąć się pewnych obowiązków. Teresa bardzo się cieszyła, że może znowu pracować i przydać się zakonowi, także w spełnianiu obowiązków kucharki, które bardzo ukochała. Nadal jednak odczuwała niesamowity ból, ale starała się go ukrywać i ofiarowywać w intencji zbawienia dusz. Lekarze także czuli się bezradni wobec trapiących ją dolegliwości.

Szpital w St. Luis, w którym miała operację s. Teresa (fot. Archiwum Postulacji)

Rok 1922 to nowe cierpienia i schorzenia. Do niemałych kłopotów ze zdrowiem doszła jeszcze gruźlica. Lekarze, badając siostrę Teresę, zdiagnozowali, że jedna z nerek jest wypełniona ropą, co potwierdziła operacja przeprowadzona w St. Luis. Zanim jednak wykonano zabieg, dolegliwości stały się nie do wytrzymania, a bezpośrednio przed operacją s. Teresa w bólu wykrzykiwała imię Jezus.

Lekarze zdumieni stanem nerkami pokazywali młodą zakonnicę jako niezwykły przypadek medyczny. Po operacji jedna z pielęgniarek powiedziała: „Cóż, ta Teresa z pewnością jest od Jezusa”.

Jej pokorne i ciche cierpienie było zdumiewające i budujące dla wszystkich, którzy ją widzieli i odwiedzali. Nie była już w stanie pracować, więc zajęła się robótkami ręcznymi i wykonywała je, dopóki była w stanie trzymać igłę w dłoni. Przed kanonizacją św. Teresy od Dzieciątka Jezus siostry odprawiły nowennę w intencji zdrowia cierpiącej Marii Teresy.

Przełożona poleciła iść naszej bohaterce przed obraz św. Teresy, mając nadzieję na uzdrowienie. Ta natomiast odpowiedziała po chwili modlitwy, że choć niedługo będzie wolna od bólu, teraz będzie musiała jeszcze wiele wycierpieć.

W śmierci godzinie

Siostra Maria Teresa w czasie modlitwy do swojej patronki (fot. Archiwum Postulacji)

Stan siostry Teresy na tyle się pogorszył, że znów musiała zostać umieszczona w szpitalu. Choć ból związany z chorobą trwał, ona sama wydawała się być zupełnie zjednoczona z Bogiem. Kiedy zbliżała się chwila jej śmierci, wokół zebrały się inne siostry. Teresa zapytała wówczas przełożoną: „Wie siostra, co się dzisiaj stanie?”. Ta odpowiedziała: „Dzisiaj dobry Zbawiciel przyjdzie i weźmie cię do nieba”. Na te słowa Teresa się rozpromieniła. Umarła o 17:55, otoczona modlitwą. Odeszła cicho i w opinii świętości, w zjednoczeniu z Bogiem.

Bł. Teresa od św. Józefa od początku zachęcała inne siostry, aby szukały u Marii Teresy od Trójcy Przenajświętszej wstawiennictwa w swoich sprawach. Wkrótce po śmierci Służebnicy Bożej nastąpiły cuda i uzdrowienia. Już w roku, w którym odeszła, wydano obrazki z jej wizerunkiem oraz sporządzono jej biografię w trzech językach. Proces beatyfikacyjny świątobliwej zakonnicy rozpoczął się w 2010 roku i znajduje się obecnie na etapie rozpatrywania akt w Rzymie.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.