W Piaśnicy podczas masowych egzekucji zginęło kilkanaście tysięcy przedstawicieli polskiej inteligencji z Pomorza. Tym samym czyniąc Piaśnicę drugim po Stutthofie największym miejscem kaźni na Pomorzu podczas II wojny światowej. Dziwi zatem fakt, że o Piaśnicy mało osób w ogóle słyszało. Warto przy okazji wyjazdu w okolice Trójmiasta, odwiedzić to miejsce pamięci.
Polską inteligencję trzeba wytępić
Już od jesieni 1939 r. Niemcy postanowili zrealizować ten postulat na Pomorzu. Ciężarówkami, jak i autobusami masowo wywożono inteligencję do piaśnickiego lasu (k. Wejherowa), będącego częścią Puszczy Darżlubskiej. Wśród ofiar były też dzieci, osoby chore psychicznie, Czesi i Niemcy sprzeciwiający się nazistowskiej ideologii i zamieszkujący przed wojną terytorium Niemiec. W środku lasu kopane były doły, nad którymi następnie rozstrzeliwano ofiary i zakopywano je. Niemcy chcieli w ten sposób oprócz tzw. “oczyszczania rasy”, zapobiec jakimkolwiek powstaniom Polaków. Nawiązanie do tej historii możemy zobaczyć w jednej z ostatnich scen “Kamerdynera” reż. Filipa Bajona.
Świadkowie
Opisy świadków mrożą krew w żyłach. Według ich relacji dochodziło do takich czynności, jak uderzanie dziećmi o drzewa. Jedna z osób widziała wiszące na drzewie zwłoki księdza. Podczas egzekucji zakazany był wstęp do lasu, a jego złamanie groziło śmiercią. Podczas zbliżającej się porażki Niemiec, ażeby uniknąć odpowiedzialności i zatrzeć ślady ludobójstwa, Niemcy postanowili spalić zwłoki, by pozbyć się dowodów. Okoliczni mieszkańcy zauważali w tym czasie unoszący się dym nad miejscem zbrodni.
Nie o zemstę, lecz pamięć proszą nasze cienie
F. Fenikowski
W lesie piaśnickim przeraża ilość masowych bezimiennych grobów. Jednak dzięki wciąż trwającym pracom badawczym, z roku na rok nazwisk przybywa. Będąc tam, ma się wrażenie, że nawet szum lasu brzmi inaczej, całe otoczenie, jakby woła o pamięć i pomstę. A jednak w tym miejscu pamięci dominują napisy wzywające do przebaczenia. Szokuje wręcz swym kontrastem z rozegranym dramatem m.in. fragment Psalmu 37: “Nie unoś się gniewem na złoczyńców, ani nie zazdrość niesprawiedliwym. Oni tak znikną, jak niknie trawa i zwiędną jak świeża zieleń. (…)”. Porusza też wyryty w ołtarzu zbudowanego tam Sanktuarium fragment z Apokalipsy św. Jana: “Oto są ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty i w krwi baranka je wybielili”. W istocie Piaśnica ma swoją błogosławioną – s. Alicję Kotowską. S. Alicja była przełożoną Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstanek w Wejherowie, znaną ze swej działalności społeczno-pedagogicznej. W październiku 1939 r. została aresztowana przez Gestapo i przetrzymywana w więzieniu w Wejherowie, by następnie zostać przewiezioną do lasu piaśnickiego, gdzie została rozstrzelana. Podobnie jak Janusz Korczak, do ostatnich chwil pocieszała dzieci wiezione wraz z nią na miejsce kaźni.
Czego uczy nas Piaśnica?
Przede wszystkim wybaczania. Mimo, iż po ludzku wydaje się to niemożliwe. Ale i pamiętania. Bo przebaczyć, nie znaczy zapomnieć. Wręcz przeciwnie, musimy pamiętać, by nie dopuścić do podobnej zbrodni. Także nie sposób nie zastanowić się nad przemijaniem i śmiercią. Tu dla wielu ludzi była ona niezwykle okrutna, niespodziewana i niesprawiedliwa. Czy byli na nią gotowi? A Ty byłbyś gotów?
Niemcy, w oblicz nieuchronne klęski Niemiec, usuwali dowody niemieckiego barbarzyństwa. Nie jacyś tam naziści przybyli z obcej galaktyk, jak próbuje nam się dziś wmawiać.