Mnóstwo zdjęć udostępnianych każdego dnia przez internetową społeczność całego świata, kolorowe magazyny, nieustanna pogoń za pięknem sprawiają, że możemy poczuć się nieco… wybrakowani. Zarazem dzięki prężnemu rozwojowi medycyny mamy narzędzia, by coś z tym zrobić. Za duży nos czy odstające uszy można stosunkowo łatwo skorygować, choć bez uszczerbku dla naszego portfela się nie obejdzie. Teoretycznie możemy wszystko. A co na to Pan Bóg? Czy każda operacja plastyczna jest z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej zła?
Kwestia operacji plastycznych jest problemem etycznym, którego znaczenie w ostatnich latach wyjątkowo wzrosło. Choć Biblia o operacjach plastycznych wprost nie mówi, to niewątpliwie wielokrotnie o wyglądzie wspomina. Piękny był Dawid (1 Sm 17,42). Estera dzięki swojemu pięknu zyskała łaskę u króla i ten wstawił się za Izraelem. Z kolei Judyta użyła swej urody w nieco bardziej drastyczny sposób, również ratując swój naród. Dużo wzmianek o wyglądzie znajdziemy też naturalnie w Pieśni nad Pieśniami, poemacie przepełnionym wspólnym zachwytem dwojga zakochanych.
Biblia i wygląd
Abstrahując od tych wszystkich przykładów, musimy jednak cofnąć się do samego początku. W raju Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo. Zachwycił się i stwierdził, że Jego stworzenie było „dobre”, co może znaczyć też „piękne”. Co więcej, w kanonie 341 Katechizmu Kościoła Katolickiego napisano, że „piękno stworzenia jest odbiciem nieskończonego piękna Stwórcy”.
Biblia nie raz wskazuje, że piękny wygląd nie zastąpi mądrości i bojaźni Bożej, a najważniejsze jest piękno wewnętrzne i to przede wszystkim do niego mamy dążyć. Nie ulegajmy jednak pokusie pogardy dla własnego ciała. Jesteśmy zarówno ciałem, jak i duchem. Ciało jest świątynią Ducha, a pogardzanie nim było już przedmiotem herezji m.in. katarów. Ludzie ci wierzyli, że ciało stworzył szatan, a wszelka cielesność jest zła. Dbałość o wygląd uważali więc za wykroczenie przeciw swoim wierzeniom. Zaś jako katolicy powinniśmy pamiętać, że stworzeni przez Boga jako integralna całość, składająca się z ciała i ducha, winniśmy dbać również o nie i traktować je jako dar – co znaczy, że nie jesteśmy upoważnieni do oszpecania go wedle własnych zachcianek.
Zabieg zabiegowi nierówny
Nie możemy też zbytnio upraszczać. W nauce rozróżnia się tego typu ingerencję w ludzkie ciało na podstawie jej celu. Tzn. czy wykonywana jest w celu terapeutycznym, bo np. ktoś uległ wypadkowi bądź urodził się z jakąś rażącą wadą, czy wyłącznie „z próżności” (Nesterowicz M., Prawo medyczne, 2016, Toruń). Ta pierwsza grupa zabiegów będzie zmierzać do usunięcia rażącej wady i przywrócenia „normalnego” wyglądu, zaś celem operacji z próżności będzie wyłącznie poprawa wyglądu i pewności siebie danej osoby. Co ważne, to, do której grupy należy zabieg, nie powinno być uzależnione od subiektywnego postrzegania przez pacjenta. Już na pierwszy rzut oka jest to dość sensowny podział, mogący się przydać w ocenie, czy działanie, którego chcemy się podjąć, jest przejawem jakiejś naszej zachcianki, nie do końca uzasadnionych kompleksów, czy jest medycznie uzasadnione.
Jednak czasami problem jest poważny i wada realnie uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Dlaczego by zatem nie skorzystać z rozwoju nauki?
To tylko fragment tekstu, który ukazał się w 27. numerze Miesięcznika Adeste.
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!