adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
#YoungSaints

„Jakikolwiek będzie koniec, będzie on piękny” – Sł. B. Angelica Tiraboschi

Absolutna pogoda ducha nie znikała z twarzy dziewczyny, która pisała jeden ze swoich ostatnich listów. Wiedziała, że rak wygrywa, ale miała też pewność, że choroba nie ma takiej siły, by zwyciężyć z miłością.

Dziarsko zakreśliła kilka pogodnych słów: „Jakikolwiek będzie koniec, będzie on piękny, bo albo zostanę z wami i będę kochać, albo pójdę w ramiona Chrystusa i zawsze będę cię kochała”. Angelica Triaboschi, od niedawna Służebnica Boża Kościoła katolickiego, pokazuje, jak silna może być „miłość, która wszystko przetrzyma”(1 Kor 13, 7).

Początki 

Była pierwszą córką Marcella Tiraboschiego i jego żony Rominy Palazzi, wyczekiwaną z wielką miłością. Urodziła się 22 listopada 1995 roku w Treviglio, niedaleko Bergamo w diecezji mediolańskiej. Rodzina starała się dbać o życie w wierze, dlatego za namową taty siedmioletnia Angelica zapisała się do wspólnoty „Shalom”, którą prowadziła katolicka Odnowa w Duchu Świętym. 

Uprzedzonym i tendencyjnym myśleniem byłoby wrzucić Angelicę w stereotypy oazowo-charyzmatyczne. Dziewczyna dorastała całkiem zwyczajnie, a i nie zapominała o swoim wyglądzie. Rzetelnie dobierała lakier do paznokci, dbała o to, żeby buty z torebką się nie pogryzły, a jej oko cieszyła prywatna kolekcja kolczyków. 

Miała wielu przyjaciół i była osobą żywą, towarzyską, a zarazem odnosiła dobre wyniki w szkole – liceum humanistycznym. Jej osobowość i życie przeniknięte wiarą były bardzo wyraziste. Pan Marcello na wywiadówce usłyszał od nauczyciela: „Pana córka nie jest tylko pańska! Może być pan zazdrosny, ile chce, ale ona narodziła się dla innych!”.

Duchu Święty, przyjdź! 

Jej zaangażowanie w służbę innym było szczególnie widoczne w parafii, a raczej we wspólnocie duszpasterskiej (czyli parafiach połączonych z powodu braku księży i dominicantes). W wakacje Angelica angażowała się jako animatorka, ponieważ lubiła zajmować się przede wszystkim najmłodszymi. 

W 2013 roku podczas spotkania wspólnoty charyzmatycznej poprosiła na modlitwie wstawienniczej o łaskę wylania Ducha Świętego na jej serce i życie. Jej żywym pragnieniem było szczere i głębokie przeżywanie codzienności w obecności Bożej. Angelica zapamiętała głęboko 23 czerwca, kiedy zaczęło się dla niej nowe życie w Duchu Świętym. Tego dnia otrzymała też słowo z psalmu 131: „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza”. Słowa te potraktowała bardzo poważnie i uczyniła z nich program na swoje życie. Jej głębokim pragnieniem było we wszystkim złożyć swój los w ręce Bożej Opatrzności, bez żadnych zastrzeżeń. 

Choroba i zaufanie

Najmłodszymi zajmowała się także pewnego letniego dnia 2015 roku. Dzieci ją bardzo lubiły i często chciały się do niej przytulać. Tak jak zawsze jedno z dzieci podbiegło do dziewczyny,  która chciała odwzajemnić uścisk, jednak nagły, silny ból w klatce piersiowej jej to uniemożliwił. Ból nie ustępował i zaniepokojeni organizatorzy zaproponowali kontrolę lekarską. 

Po wielu badaniach okazało się, że w piersi dziewczyny jest guz. Europejski Instytut Onkologiczny w Mediolanie rekomenduje: trzeba natychmiast rozpocząć chemioterapię. Leczenie wydawało się skuteczne, przyniosło pożądany skutek, ale Angelika, by nie mieć złudzeń, mówiła: „Zostawiam to woli Bożej”. Po kilku miesiącach ból i choroba rzeczywiście powróciły.

Trudno opisać rozgoryczenie najbliższych dziewczyny, ale ona z uporem maniaka chciała wszystko zostawić miłosnej woli Boga. Pośród narzekań i łez bliskich, którzy płakali nad jej młodym wiekiem i tragicznym stanem, spokojnie i ufnie powtarzała: „Nie możemy dodawać lat do życia, ale dawać życie naszym latom”. Mimo lekarskich starań Angelicę czekała bardzo ciężka i inwazyjna operacja, wymuszona szybko pojawiającymi się przerzutami.

Zobacz też:   Przyjaciel – historia Carla Acutisa  [RECENZJA]

Walka z chorobą nie oznaczała słabości, łóżka szpitalnego i smutku. Przez większość czasu tak naprawdę mało kto wiedział, że Angelica jest w ogóle chora – tylko najbliższa rodzina i wspólnota modlitewna, które toczyły boje o dziewczynę na poziomie duchowym.

Lekarze, przeświadczeni, że młoda dziewczyna będzie z pewnością przeżywała poważne załamanie, chcieli posłać ją do psychologa, ale ona z uśmiechem odpowiedziała: „“Mam większego Psychologa niż wasz!”. Zbici z tropu, lekarze próbowali się, o jakiego psychologa chodzi,, skoro tak lekko odrzuca ich profesjonalną pomoc i doradztwo. Angelica powiedziała do lekarzy wprost: „To Jezus”.

20 kwietnia 2015 roku wzięła udział na spotkaniu modlitewnym połączonym z adoracją Najświętszego Sakramentu. Kiedy kapłan przechodził z monstrancją, poczuł silne przynaglenie, aby zatrzymać się na dłuższą chwilę przed Angelicą. Ona, skupiona i rozmodlona, wpatrywała się w swojego Oblubieńca. Tak coraz częściej myślała o Panu Jezusie, szczególnie w miarę upływu czasu w chorobie.

W liście skierowanym do swojego taty Angelica napisała takie słowa:

„Problemy nie są wieczne i zawsze mają rozwiązanie!!! Po prostu musisz zaufać i zawierzyć swoją duszę Jezusowi Chrystusowi, naszemu Panu. Musimy być silni i powstać z upadków, pod ciężarem krzyża, który nakłada na nas życie, aby przypomnieć nam, że za ciemnym i strasznym tunelem kryją się rzeczy bardzo dobre, ponieważ nie ma zła, które nie przechodzi w dobro. W tym celu kochaj Pana życia i miłości, bądź szczęśliwy i zawsze się uśmiechaj! Żyj intensywnie miłością Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego, którą masz w sobie i w swoim sercu, przez to, co dobre i piękne. Pamiętaj: przed kłótnią – oddychaj, przed mówieniem – słuchaj, przed poddaniem się – spróbuj, przed krytyką – zastanów się na sobą, przed napisaniem – pomyśl, zanim umrzesz – żyj!”.

Narodziny do życia

Pogoda 29 sierpnia 2015 roku była piękna. Gorące, słoneczne, włoskie lato – wprost bajeczna końcówka wakacji. Jednak na oddziale onkologii w Mediolanie panowała atmosfera, która stanowiła mieszankę beznadziejnej bezradności i czułego wzruszenia. Angelica z tym kontrastowała: wprowadziła promienny uśmiech pośród ludzi porażonych bliskością śmierci i odchodzeniem ich najbliższej. Wszystko byłoby na swoim miejscu, gdyby to nie ona umierała, ale oni. W rękach ojca dziewczyny pozostawał list od córki, poplamiony łzami, a w nim słowa: „»Kochać« to iść tam, gdzie nic się nie kończy”. Przed mężczyzną leżała córka, umierająca, ale ściskająca różaniec i uśmiechająca się na myśl o tym, że zaraz, za chwilkę, już za momencik zobaczy Jezusa. Otwiera ramiona, twarzy nadaje promienny uśmiech, a profesjonalny sprzęt dokoła dziewczyny pokazuje – umarła.

Ona wiedziała, że między nią a jej Boskim Oblubieńcem, jej sensem życia i miłością, została ostatnia zasłona – śmierć. Ledwo poprzedniego dnia wspólnota „Shalom” przeprowadziła adorację w intencji dziewczyny. Przed Eucharystycznym Obliczem Boskiego Zbawiciela modlili się za swoją Angelicę. Szukali rady, pocieszenia, wyjścia z niemożliwego. Ktoś pomyślał o woli Bożej, nie do końca rozumiejąc to, co się dzieje. Wtedy padło słowo, które miało w sobie prorocze znaczenie: „Oto Oblubieniec przychodzi, wyjdź Mu na spotkanie”.

Na pogrzebie zgromadził się tłum ludzi poruszonych pięknem życia i umierania. Pięknem życia dziewczyny, która – zupełnie pochłonięta miłością – ze śmierci przeszła w Życie. A ono było dla niej zawsze konkretne i miało imię: Jezus, z którym chciała być już na zawsze dla miłości jeszcze większej, wszystko przenikającej i przekraczającej.

Trwają starania o wyniesienie Angeliki Tiraboschi na ołtarze. 


Źródła:

  • tekst opracowany na podstawie stron www.angelicatiraboschi.it oraz santibeati.it 
  • autorstwo kolażu na grafice głównej: ks. Dawid Sebastian Tyborski na podstawie zdjęcia ze strony https://www.facebook.com/angelicatiraboschi

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.