adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
#YoungSaints

Czystość na wagę życia – bł. Pierina Morosini

Beatyfikacja bł. Pieriny w bazylice św. Piotra (fot. archiwum parafii Fobbio)

Jest pewna wyjątkowość w świętości w XX wieku, którą często zauważam. Niezwykle rozkwitła w trzech kierunkach, szczególnie u dzieci i ludzi młodych.

Mowa tu o heroizmie życia najmłodszych, który wynika z działań podejmowanych przez  świętego Piusa X; wspomnieć należy też o szeregu świętych dziewic-męczennic, oddających życie w obronie swojej godności i tego, by nie traktować drugiej osoby jak przedmiotu do wykorzystania. To w końcu przykład świętej młodzieży, zdającej się nie przejmować często krytykowanym przez starszych niemoralnym światem, ale żyjącej pośród niego w pełni Bożej radości i pogody ducha. Jedną z takich osób jest właśnie błogosławiona Pierina Morosini, odważna dziewczyna z północy Włoch. 

Fundamenty

Pierina urodziła się w 1931 roku w „ziemi świętych”, gdzie doświadczenie świętości i codziennego przebywania z nimi było częste. Mowa oczywiście o włoskiej prowincji Bergamo, która wydała na przykład Jana XXIII, Geltrudę Comensoli czy kilkunastu innych świętych. Fobbio di Albino, rodzinne miasteczko naszej bohaterki, było miejscem biednym i uzależnionym od fabryk. Pierina należała do ubogiej rodziny Rocha i Sary Morosinich i była najstarszym z ich dzieci. Choć dziewczynie przyszło żyć w biedzie, to jednak jej marzenia były bogate. Pragnęła oddać się na służbę Panu Bogu jako misjonarka i zakonnica. Była w tym planie tak zdeterminowana, że miała nawet powiedzieć: „Nawet gdybym miała zostać męczennicą w pierwszym dniu po moim przybyciu na tereny misyjne, i tak bym tam pojechała”. Wielki wpływ na wiarę dzieci miała mama Sara, która umiejętnie potrafiła rozmodlić swoje pociechy. Nauczyła ich również codziennej modlitwy w jednej szczególnej intencji: aby otrzymały łaskę, by raczej umrzeć niż obrazić Boga.

Po bierzmowaniu Pierina podjęła konkretną decyzję – postanowiła pójść za miłością do Chrystusa i zmienić swoją codzienność. Ale jak spotykać żywego Boga każdego dnia? Oczywistym wyborem była msza święta, która odtąd stała się codziennym spotkaniem przyszłej błogosławionej z jej największą miłością – Jezusem Eucharystycznym. Dodam jedynie, że czas przyjmowania bierzmowania w latach trzydziestych był trochę inny i Pierina otrzymała ten sakrament w wieku sześciu lat. Wspomniane wyżej decyzje są właśnie owocem przemyśleń sześciolatki! 

Codzienność

Jako najstarsze dziecko, Pierina była zaangażowana w prace domowe: świetnie radziła sobie z robótkami na drutach, a kiedy mama szła na zakupy, wychodziła jej naprzeciw, żeby nieść bagaże.  Nie brakowało też zajęć przy ósemce rodzeństwa. Jedynym żywicielem rodziny był tata, który pracował jako stróż w fabryce. Córka państwa Morosinich była powodem do dumy dzięki swoim szkolnym osiągnięciom, jednak nie wszystko było takie piękne i kolorowe. Niestety, z powodu biedy Pierina nie mogła dłużej się uczyć i z wielkim żalem musiała przerwać naukę. Ciężka sytuacja sprawiła, że przysposobiła się do zawodu krawcowej i w ten sposób pomagała reperować domowy budżet. 

Młoda Pierina Morosini, fot. wikimedia commons.

Niedługo po rozpoczęciu pracy została zmuszona przejąć rolę osoby utrzymującej rodzinę, bowiem jej ojciec Roch ciężko zachorował i musiał się zwolnić. Najstarsza córka podjęła się wysiłku utrzymania siebie i dziesięciu pozostałych domowników. Praca nie była łatwa, bo podobnie jak w fabryce, niejednokrotnie trwała nawet do późnych godzin nocnych. Miłość do rodziny i konsekwentne oddawanie swoich cierpień i niewygód jako darów dla Pana Jezusa pomagały jednak jej to przetrwać. 

Moc z wysoka 

Pierina niezmiennie wstawała o czwartej rano, żeby zdążyć na poranną mszę świętą, nawet jeśli musiała pracować w fabryce do dwudziestej drugiej. Trudno w to uwierzyć, ale panna Morosini znajdowała jeszcze czas, żeby być głównym motorem Akcji Katolickiej w parafii. Została katechetką i zbierała ofiary na kleryków, odwiedzała chorych, przystąpiła do III zakonu św. Franciszka. Dojrzewała w niej myśl, żeby oddać się Bogu jeszcze bardziej. Poprosiła o możliwość złożenia ślubów rad ewangelicznych: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Pierinia, chcąc służyć każdemu człowiekowi, dostrzegając w nim Chrystusa, nie za bardzo zwracała uwagę na siebie samą. Nawet gdy się skaleczyła w nogę, wolała to ofiarować niż martwić sobą innych. Niestety, skończyło się to miesięcznym pobytem w szpitalu, co nauczyło ją, że poza darem łaski służby drugiemu, Pan Bóg obdarzył ją również łaską rozumu i roztropności, z których powinna korzystać. 

Zobacz też:   bł. Albert Marvelli – Pracownik Chrystusa

Zaczytana w żywotach świętych (jak dobrze ją rozumiem!) obrała sobie za patronkę św. Marię Goretti, której życiorys znała prawie na pamięć. Spotkał ją wielki dar opatrzności – udała się do Rzymu na kanonizację małej męczennicy z Nettuno w 1947 roku. Wyruszyła w drogę razem z przyjaciółkami, które należały wraz z nią do Akcji Katolickiej. Zachwycona kazaniem Sługi Bożego papieża Piusa XII, mówiła do swoich towarzyszek: „Jak dobrze by było umrzeć jak Maria Goretti!”, na co te odpowiedziały jej, że jeśli tak się stanie, to również przyjadą na jej beatyfikację. Ot, takie panieńskie żarty. Pierina często wzbudzała w sobie świadomość Bożej obecności: pilnowała, żeby jej słowa nie były próżne, zwracała też uwagę na dobro obecne w drugim człowieku. 

Lilia męczeństwa

4 kwietnia 1957 roku był dniem bardzo podobnym do innych. Jak co rano, panna Morosini uczestniczyła we mszy świętej i przyjęła Komunię. Nie wiedziała, że będzie to jej wiatyk. Pracowała od szóstej do czternastej w fabryce, zrobiła kilka niezbędnych zakupów i wracała swoją ścieżką do domu, aby tam podjąć się kolejnych obowiązków. Rodzina zaczęła się niepokoić po pewnym czasie, ponieważ córki nie było, a nigdy się nie spóźniała. Brat co rusz wychodził z domu i wyglądał za siostrą, mama nerwowo szukała dla siebie zajęcia, we wszystkich domownikach rosły emocje. W końcu jeden z braci udał się w stronę wioski w poszukiwaniu Pieriny. Na ścieżce znalazł ją leżącą w kałuży krwi. Była nieprzytomna, ale jeszcze żyła, ciężko ranna w głowę. Obrażenia zostały zadane kamieniem, którym próbowała się bronić przed dwudziestoletnim napastnikiem usiłującym ją zgwałcić. Proboszcz udzielił jej namaszczenia, a bracia wezwali ambulans, który zawiózł ją do szpitala w Bergamo. 

Pomimo wszelkich prób pomocy, Pierina umarła dwa dni później, nie odzyskawszy świadomości. Lekarze orzekli, że połamana uderzeniem kamienia czaszka zbyt uszkodziła mózg i nie dało się nic więcej zrobić. Na pogrzebie młodej męczennicy zjawiły się tłumy ludzi. Przykład jej życia, pełnego głębokiej duchowości, ofiary, ascezy i serdecznej dobroci były znane daleko poza jej rodzinną wioską. Zbrodnia była prawdziwym szokiem dla mieszkańców. Ludzie ze czcią dotykali trumny, będąc przekonani o świętości córki Morsinich. Poruszony proboszcz w homilii pogrzebowej powiedział: „Jakże to znakomity zaszczyt dla nas, biednych śmiertelników, zgromadzić się tu, by skierować ostatnie pożegnanie do najpiękniejszej lilii, która kiedykolwiek kwitła na zielonych łąkach w naszej dolinie… Twoja wielkość zostanie uznana… Wzywamy ciebie, aby zstąpiła na nas moc poddania się i przebaczenia… Każdego dnia w twoim sercu pulsował Jezus obecny w Eucharystii”.

O łaskach, które wypraszała, było głośno. Prośby ludzi były tak liczne, że biskup w 1972 roku podjął decyzję o otwarciu procesu beatyfikacyjnego.  W 1982 roku dokonano ekshumacji i przeniesienia ciała męczennicy do kościoła parafialnego. 4 października 1987 roku Pierina Morsini została wyniesiona na ołtarze przez św. Jana Pawła II. 

Obraz beatyfikacyjny Pieriny.

Papież powiedział w homilii beatyfikacyjnej: „Po odkryciu, że „mogłaby zostać świętą nawet bez pójścia do klasztoru, otworzyła się z miłością na życie parafialne, na Akcję Katolicką i na apostolstwo powołaniowe. Osobista modlitwa, codzienny udział we mszy świętej i kierownictwo duchowe doprowadziły ją do zrozumienia woli Bożej i oczekiwań jej braci, do podjęcia decyzji o poświęceniu się prywatnie Panu na świecie”.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.