adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj
#YoungSaints

Bawidamek został świętym – św. Gabriel Possenti CP

Czasem decyzje dzieci czy podopiecznych potrafią mocno zadziwić. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że tajemnica serca pozostaje zawsze do końca nieodgadniona. Podobnie było w życiu Gabriela – młodego świętego, który wraz z bł. Piotrem Jerzym Frassatim stał się patronem włoskiej młodzieży, także tej zakonnej. 

Urodził się w Asyżu jako obywatel Państwa Kościelnego. Na chrzcie otrzymał imię Franciszek. Pochodził z wielodzietnej rodziny, w której panowały miłość i dyscyplina. Tata naszego bohatera pełnił funkcję gubernatora. Agnieszka, matka przyszłego świętego, zmarła, gdy ten miał zaledwie cztery lata.

Rubaszne początki 

Po przeprowadzce z ojcem i braćmi do Spoleto Franciszek uczęszczał do szkół katolickich, ale nie bardzo zważał na charakter tych placówek. Uwielbiał podrywać dziewczyny, flirtować i szukać zaczepek, przez co dorobił się przydomka „bawidamek”. Do jego ulubionych zajęć należały polowanie oraz nauka strzelania. Prowadził dość bogate życie towarzyskie i znany był ze swojego łobuzerskiego usposobienia w całej okolicy. Dbał o dobre ubrania i perfumy. Z pewnością można powiedzieć, że nie należał do grzecznych chłopców. 

Nie oznacza to, że był zepsuty. Imprezowanie i zalecanie się do koleżanek to nie wszystko, co można powiedzieć o tym nadzwyczaj żywym chłopaku. Pod tą dość specyficzną powierzchownością kryły się nienaganne maniery oraz wierna i stała praktyka modlitwy. W sercu ciągle odczuwał pragnienie i pustkę, których nie mógł zaspokoić świat. Okazja do zmiany nastąpiła przy okazji choroby gardła.

Przechodził ją tak ciężko, że istniała realna groźba śmierci. Obiecał wtedy Maryi, że gdy powróci do zdrowia, to odda swoje życie Bogu. Po wyzdrowieniu jednak szybko zapomniał o swoich deklaracjach, wracając do zabaw i potańcówek. 

Matka Boża jest jednak cierpliwa i tylko czekała na odpowiednią okazję, aby przypomnieć młodemu Franciszkowi, jakie powziął postanowienie. Gdy zmarła jego siostra Luiza, w Spoleto odbywała się procesja maryjna, której był świadkiem. Lekko zamyślony, trochę nieobecny, błądził myślami. Wtedy też usłyszał głos Maryi, która pytała niecierpliwie: „Franciszku, co ty jeszcze robisz w świecie?”. Pytanie to wstrząsnęło chłopakiem, który przypomniał sobie o złożonej obietnicy. 

Totalny szok i niedowierzanie

Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Wkrótce Franciszek ogłosił, że idzie do zakonu. Wielkie zdziwienie towarzyszyło nie tylko najbliższej rodzinie, ale i chyba całej żeńskiej społeczności Spoleto. Zaszokowany tata kategorycznie zabronił mu takiego kroku, ale on, zupełnie niezrażony, wybrał wspólnotę o jednej z najsurowszych wówczas reguł – Zgromadzenie Męki Pańskiej, czyli ojców pasjonistów. 

W zakonie przyjął imię Gabriela od Matki Bożej Bolesnej i dość trudno przyszło mu się zmierzyć z formą życia diametralnie inną od tego, które dotychczas prowadził. Nie zraził się tym jednak, ale postanowił oprzeć się na dwóch filarach – nabożeństwie do Męki Pańskiej oraz miłości do Matki Bożej Bolesnej, która była patronką jego powołania zakonnego. 

Orzeł w zakonie 

Czasem duchowej pustyni, gdzie młody zakonnik pragnie się nauczyć słuchać Boga, jest nowicjat, szczególny okres umierania miłości własnej oraz swojej woli. Dla brata Gabriela od Matki Bożej Bolesnej była to przestrzeń do duchowego wzrostu i dojrzewania, gdzie przemieniał się z bawidamka w wiernego syna Bolesnej Matki, którą pragnął pocieszać tak, jak tylko potrafił. 

Umacniał on również swoich współbraci, mówiąc im: „Miłość za miłość, krew za krew, cierpienie za cierpienie. Pan Bóg nie patrzy na ilość, ale na jakość. Trzeba służyć Bogu wielkim sercem i płomienną duszą”. Rozpalał ich w gorliwości, działając w zgodzie z powiedzeniem: „Żeby innych rozpalić, trzeba samemu płonąć”. 

Zobacz też:   Z boiska na ołtarze – historia Gianluki Firettiego

Ta święta gorliwość zaznaczyła się szczególnie w życiu jednego z nowicjuszy – bł. Mernarda Marii Silvestrellego, który później został generałem zakonu oraz przykładem gorliwości i świętości. Gabriel miał też dobrych kierowników duchowych i spowiedników, a jego mistrz nowicjatu również jest kandydatem na ołtarze.

W swoim zakonnym notesie młody zakonnik zapisał takie postanowienia:

  • Ofiarować Bogu wszystko, co czynię w zjednoczeniu z zasługami Jezusa Chrystusa, zarazem ofiarowując samego siebie tak, aby ze mną i moimi pracami mógł uczynić wszystko, co Mu się spodoba. Będę Go zapewniał, że nie pragnę niczego prócz Jego miłości i spełnienia Jego woli.
  • Ani jednego dnia nie zaniedbywać się w dokładnym wykonywaniu wszystkich moich ćwiczeń duchowych, przeznaczając na każde z nich przepisany czas. Jeśli coś mi przeszkodzi — nadrobię to później. Ze szczególną starannością odprawiać te ćwiczenia: mszę świętą, rozmyślanie, czytanie duchowe, oficjum, prywatne i publiczne umartwiania.
  • Trwać w obecności Bożej przy pomocy ponawianych raz po raz aktów strzelistych.
  • Nie działać pod wpływem względów ludzkich ani po to, aby być widzianym czy dla własnej korzyści, pożytku lub przyjemności, a jedynie dla Boga.
  • Nie będę mówił bez potrzeby.

Zaczytany w żywotach świętych, chciał za przykładem bł. Henryka Suzo wyryć nożem na klatce piersiowej imię Maryi jako dowód miłości, ale przerażony kierownik duchowy ostudził gorliwość Gabriela, mówiąc mu, że nie jest to rozsądne, nawet, jeśli się bardzo kocha. Pozwolił mu jednak uczynić taki znak farbą i dozwolił mu go odnawiać tyle razy, ile będzie chciał. 

Wrażliwość duszy przyszłego świętego pokazała się również wtedy, gdy znalazł na strychu starą, podniszczoną figurkę Matki Bożej Bolesnej. Bardzo sprawnie ją odmalował; towarzyszyła mu już do końca jego ziemskich dni. 

Droga do nieba

Niedługo po nowicjacie brat Gabriel dowiedział się, że choruje na gruźlicę. To ciężka choroba, ale przyjął ją bardzo pogodnie i spokojnie. Nie powinno to dziwić, bowiem znany jest również jako “Święty uśmiechu”. Nikt nie widział go smutnym, jego promienny uśmiech, pogoda ducha i żarty sytuacyjne pokazywały niezwykle jasne i pogodne usposobienie, choć godził się w pełni na trudy i krzyże. Przyjmował wszystko w duchu pocieszania umęczonego Serca Matki Bożej Bolesnej. Oddawał jej swoje niewygody i wyrzeczenia, byleby tylko przynieść Jej pociechę. 

Gruźlica rozwijała się szybko, na równi z jego cnotami. Przełożeni rozeznali, że Gabriela warto dopuścić do święceń. Przyjął subdiakonat jeszcze przed śmiercią. Choroba była bardzo wyczerpująca, a leki i kuracje okazały się niewystarczające. 

27 lutego 1862 przyszedł dzień jego narodzin dla nieba. O poranku otrzymał wizję Najświętszej Maryi Panny, która rozmawiała z nim i przygotowywała go do przejścia przez bramę śmierci. W ręku trzymał krucyfiks i obrazek z Matką Bożą. Do końca po cichu powtarzał bez przerwy akt strzelisty: „Jezus, Maryja, Józef”. 

Przekonanie o świętości tego młodego chłopaka towarzyszyło nie tylko pasjonistom, ale i całej okolicznej ludności, która już w dniu pogrzebu nie modliła się za duszę zmarłego, ale… o jego wstawiennictwo! Miejsce jego pochówku stało się też świadkiem wielu spektakularnych cudów. 

13 maja 2020 roku przypada stulecie kanonizacji św. Gabriela od Matki Bożej Bolesnej.

Poniżej fotogaleria obrazów św. Gabriela.

(źródło: Ojcowie Pasjoniści)

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.