adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

O błędach tradycjonalistów i o tym, co z nimi zrobić

magazine cover

unsplash.com

Pejzaż historii Kościoła ostatnich stu lat byłby niepełny, gdybyśmy nie uwzględnili w nim arcybiskupa Marcela Lefebvre’a i jego zwolenników, jak również wielu, którzy nie stojąc przy nim, podejmowali działania na rzecz „starej liturgii”.

W optyce współczesnych katolików Sobór Watykański II to „ten sobór od reformy liturgicznej”. Pomija się przy tym fakt, że reformy nie tylko były dziełem późniejszym, lecz także w ogóle nie stanowiły osi głównego sporu między ojcami soborowymi. Tak samo jak to, że obecny uzus liturgiczny (czy jak kto woli – moda odprawiania) pozostaje często w sprzeczności z Sacrosanctum concilium, soborową konstytucją o liturgii, chociażby w kwestii zachowania łaciny, chorału gregoriańskiego, poszerzenia koncelebry (sobór postulował tylko możliwość koncelebry na mszach konwentualnych, mszach z biskupem i na mszach po „spotkaniach kapłańskich”). O ile zaś dokonanie kosmetycznych zmian było raczej powszechnie aprobowane, o tyle dokonanie fundamentalnej reformy rytu nie było postulowane.

Różne kontrowersje

Poważniejszymi sporami były spór na linii wolność religijna – tolerancja religijna, dyskusja o ekumenizmie czy kwestia dokumentu maryjnego i sprawa potencjalnego uroczystego potępienia komunizmu jako ideologii antychrześcijańskiej i antyludzkiej. Z krytyką spotkało się też stosowanie niejasnych zapisów, formalnie zgodnych z nauką Kościoła, ale dających pole do szerokiej interpretacji.

Ostatecznie jednak spór z „tradycjonalistami” zdaje się sprowadzać do formy mszy świętej. To ona – msza, zwana „mszą trydencką” – stała się swoistym sztandarem, pod którym gromadzą się malkontenci, dysydenci, buntownicy, idealiści (i inni tak lubiani przez widzów bohaterowie). Obecnie jedni (duchowi spadkobiercy arcybiskupa Lefebvre’a) rosną w siły (liczebnie i medialnie), a drudzy (pozostający w „oficjalnych” strukturach) są wyrzynani po niesławnym motu proprio Traditionis custodes (TC) papieża Franciszka. To dobra chwila, by zastanowić się nad kwestią błędów, które „tradycjonaliści” popełniają.

Co z tymi seminarzystami?

Zacznijmy od „tradycjonalistów legalnych”. Piszę te słowa w dniu wybuchu wojny ukraińsko-rosyjskiej – nie wiem, czy w chwili ukazania się tekstu nie zmieni się wola papieża albo sam papież (już przecież wiekowy). Wydaje się, że błędem licznych pokoleń „tradycjonalistów legalnych” w Polsce było, że ci z powołaniem do kapłaństwa szli do seminariów diecezjalnych – nie do zagranicznych seminariów, m.in. Instytutu Dobrego Pasterza (IBP) i Piotrowców (FSSP), ale do diecezjalnych. Specyfiką polskiego ruchu tradycjonalistycznego jest silny udział „zwykłych” księży, często młodych, działających dla duszpasterstw tradycji „po godzinach”. Działalność instytutów jest ograniczona – mowa głównie o Piotrowcach w okolicach Krakowa, IBP w Białymstoku, w Częstochowie i od paru lat w Warszawie (jeśli jakieś miejsca tego typu duszpasterstw pominąłem, to przepraszam – chcę po prostu zarysować ogólną sytuację). Około dziesięciu miejsc celebracji jest obsługiwanych przez te instytuty. To bardzo mało, zważając na to, że w Polsce przed TC miejsc, w których odprawiano „starą” mszę świętą, było niespełna dwieście.

TC według najświeższych wypowiedzi papieża dotknie bardziej duszpasterstw prowadzonych przez „zwykłych” kapłanów. Możliwość odprawiania „starej” mszy świętej ma być mocno ograniczona dla nowych kapłanów, wyświęconych po 16 lipca 2021 roku. Natomiast, przynajmniej na razie, instytuty tradycyjne mogą spać spokojnie. Niestety, tak się jednak składa, że Polaków w takich instytutach jest niewielu (choć niektórzy pełnią ważniejsze funkcje). Żeby więc zapewnić ciągłość ruchowi „legalnych tradycjonalistów”, należałoby powiedzieć młodym czującym powołanie: uczcie się francuskiego lub niemieckiego i idźcie do seminariów IBP i FSSP (albo do dominikanów z Bractwa św. Ferreriusza – z nadzieją, że kiedyś zdecydują się otworzyć klasztor-filię w Polsce). 

I tu natrafiamy na problem – nie będąc w stałym kontakcie z kapłanami z danego instytutu, ciężko jest odkryć charyzmat zgromadzenia. Z kolei kapłanom ciężko jest poznać kandydatów, gdy ci zgłaszają się „z ulicy”. Te i inne, „logistyczne”, można by rzec, problemy tworzą się z powodu małej liczby księży i ich rozproszenia na kilka miast. Zdecydowanie do rozważenia jest to, jak zmierzyć się z tym wyzwaniem, jak być skuteczniejszym w tej kwestii.

Mówić mniej, ale mądrzej

Widziałem kiedyś na Facebooku rozsądny komentarz na temat tradycjonalistów: „Mają najlepszy lore, ale najgorszy fandom”. Cała „historia” i przesłanie są spójne i piękne, ale przekazywanie tego w wydaniu internetowym ma często koszmarną formę. Jest sporo internetowych „szurów” przedstawiających się jako tradycjonaliści. To grupa liczna w internecie, choć stanowiąca mniejszość „w realu”. Dużo jest też ludzi o zapewne dobrych intencjach, ale nieprzygotowanych do dyskutowania. Są też tacy, którzy wchodzą w dyskusje z tymi, z którymi nie warto. Tradsi bynajmniej nie mają monopolu na zamknięte łby. Kwestia internetowych nadgorliwców dotyczy zarówno „legalnych”, jak i „nieoficjalnych” tradycjonalistów.

Zobacz też:   Błędy współczesnej edukacji religijnej

Dobrym posunięciem jest na pewno promowanie pewnego wycofania z mediów społecznościowych, a już na pewno nie warto dyskutować na Facebooku. Rozsądne jest też unikanie wchodzenia w dyskusje, które są stratą czasu. Nie pisz temu jezuicie, że jest głupi i nieposłuszny (chociaż być może jest). Nie odpowiadaj na złośliwe prowokacje czy memy przedstawiające tradycjonalistów jako Panów Marudów, Niszczycieli Dobrej Zabawy i Pogromców Uśmiechów Dzieci.

Z drugiej strony, warto wysuwać na przód „zagończyków”, którzy są „wprawieni w boju” i będą w stanie debatować. I, przede wszystkim, pokazywać swój punkt widzenia. Na Twitterze jest grupa tradycjonalistów – z m.in. redakcyjnym kolegą Piotrem Ulrichem – którzy robią to perfekcyjnie. Umiejętnie dyskutują nawet z jezuitami i chyba nawet oni doceniają ich poziom kultury i merytoryki (to docenienie wroga, ale jednak). Na YouTubie prężnie rozwija się kanał Szkoły Akwinaty, prowadzony przez ks. Szymona Bańkę FSSPX. Można go nie lubić i krytykować jego niedociągnięcia, ale myślę, że każdy rozsądny człowiek przyzna, że jego wchodzenie w dyskusje z innymi youtuberami – w tym ateistami, agnostykami – jest cenne. Dzięki niemu sporo osób „wychodzi z bańki”. Wciąż jednak kanały tradycjonalistyczne na YouTubie są dość niszowe. Warto je oglądać, podawać dalej ich filmy i wspierać na różne sposoby; oczywiście o ile są wartościowe i merytoryczne.

Trudny przypadek pewnego Bractwa

Nie można zniechęcać się tym, że głos tradycjonalistów „legalnych” jest ledwie słyszalny. Trzeba zainwestować we wzmacniacz. Należy też przerywać „kordon sanitarny”, który od lat tkwił wokół FSSPX i Lefebvre’a. Częściowo się udało to zrobić ks. Bańce; dużą rolę odgrywa też przepływ kapłanów do Bractwa (w tym znanego nazwiska, o. Gołaski OP). Trzeba wznowić debatę nad arcybiskupem Marcelem i poznawać go, a nie tylko robić z niego na wpół mityczny straszak na niegrzeczne dzieci. Możecie nie lubić autora tych słów i uznać go za stronniczego czy przyjaznego lefebrystom – bardzo proszę. Zachęcam jednak do przeczytania moich artykułów na temat francuskiego prałata (Marcel Lefebvre – od misjonarza do ojca Vaticanum II i Marcel Lefebvre – Kościół po Soborze i „eksperyment Tradycji”). To rzadka w naszych czasach próba zmierzenia się z tematem ze strony katolickiego publicysty niewywodzącego się z FSSPX.

Uważam, że FSSPX należy się głos z dwóch względów: są częścią Kościoła (jeśli ktoś z tym polemizuje, to odsyłam z polemiką do papieża Franciszka) i prezentują odmienne, ważne dla urozmaicenia debaty poglądy. Nie sądzę, że mają pełnię słuszności, ale uważam, że należy ich wysłuchać.

Gorliwość

Jest inny problem, częściowo się wiążący z poprzednim. Tradycjonaliści dużo energii poświęcają na jałowe spory w internecie, a nie sięgają do skarbca, który tak wychwalają. Oczywiście w niedziele duszpasterstwa tradycji pękają w szwach, ale w tygodniu już nie. W tej kwestii są oczywiście odbiciem „normalnych” kościołów. Ale tak nie powinno być. Jak napisałem wyżej, „stara” msza święta to sztandar. Tradycjonaliści powinni się gromadzić pod nim na co dzień, a nie tylko w niedziele. Bycie świętym od święta to za mało w tej walce.

Kolejną kwestią jest hojność. Jeśli ruch ma przetrwać wojnę, musi nie szczędzić pieniędzy na swoich żołnierzy – w tym przypadku kapłanów. Polecam w tej kwestii przejrzenie stron sklepów z liturgicznymi, religijnymi szatami, przedmiotami itp. Szybko dojdzie się do wniosku, że – parafrazując pewną piosenkę – może i wystarcza ubogi ślub, ale sutanna w żadnym wypadku nie jest tanią sprawą.

Otwarte serce

Nie mogę nie powiedzieć o zamknięciu się na kulturę. To przypadłość niestety częsta wśród katolików w ogóle. Ale wszelką kulturę, jeśli nie jest tworzona przez katolików (i niestety jest „biedakulturą”), traktuje się podejrzliwie. Upatruje się w niej wszechobecnego demona, a to bardzo złe podejście (jeśli ktoś chce się dowiedzieć więcej, co sądzę na ten temat, to polecam swój tekst Nieskończoność w katolickiej dłoni).

Na koniec muszę powiedzieć o pewnej trudnej jedności. Nie chodzi mi o tę z Rzymem – choć też trudna i też ważna. Chodzi mi o jedność w środowisku. Tradycjonaliści to różnorodna grupa. Oś podziału „nieoficjalni” – „legalni” to tylko jedna z wielu. Możecie się naprawdę nie lubić i mieć punkty sporne, ale jesteście rodziną i tego nic nie zmieni. Jesteście, czy tego chcecie, czy nie, sojusznikami. Sojusznikami w walce (przepraszam za te ciągłe wojenne porównania, ale jakoś same mi się nasuwają w obliczu sytuacji na Wschodzie), którą, mam nadzieję, przetrwacie. I która, mam szczerą nadzieję, sprawi, że Kościół będzie lepszy niż dziś.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.