adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Co ma piernik do wiatraka, czyli jak liturgia pomaga nam dotrzeć do źródeł naszego chrztu?

magazine cover

canva.com

Z pewnością nieraz słyszeliśmy o tym, że święta paschalne są związane z sakramentem chrztu. Co to jednak oznacza, oprócz tego, że ktoś może zdecydować się na ochrzczenie w Wielkanoc swojego dziecka? Zapewniam, że dużo więcej, a w odkryciu tego pomoże nam nic innego jak liturgia Kościoła.

Kwietniowy numer „Adeste” w tym roku wypada w drugiej połowie Wielkiego Postu i na początku okresu wielkanocnego, co jest dla mnie punktem wyjścia dla pewnej refleksji. Chodząc do kościoła, obchodząc rok po roku kolejne Wielkie Posty i kolejne Święta Wielkanocne, mogliśmy nieraz usłyszeć, że z misterium paschalnym jest w jakiś sposób związana tajemnica chrztu. Rzeczywiście – dość często temat ten pojawia się w tekstach liturgicznych tych dwóch okresów. No dobrze – i co z tego? Przecież w zdecydowanej większości zostaliśmy ochrzczeni jako dzieci, a zatem przeżywając Wielki Post i Wielkanoc, chyba nie musimy myśleć o tym, co wydarzyło się kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu (a i to, ile lat temu to się wydarzyło, wydaje się nam mało istotne, ponieważ najczęściej swojego chrztu zwyczajnie nie pamiętamy).

Wykazując taką postawę, człowiek może wprawdzie czasem usłyszeć, że przez chrzest został z Chrystusem pogrzebany i z nim powstał do nowego życia, ale traktuje to jako wydarzenie całkowicie należące do przeszłości. Można wprawdzie do niego sięgnąć pamięcią (nawet z jakimś sentymentem), ale ono już minęło, raczej uważa się, że w przeżywaniu tajemnic roku kościelnego lepiej skupić się na tym, co tu i teraz. Przypuszcza się nieraz, że jest zbyt wiele rzeczy, na które powinniśmy zwracać uwagę, jak chociażby pokuta za grzechy czy troska o ubogich, że te wszystkie wzmianki o chrzcie nie są już skierowane do nas, ale do tych, którzy chcą ochrzcić w Wielkanoc swoje dzieci.

Może słowa, które teraz napiszę, będą w jakiś sposób straszne, ale uważam, że z takim myśleniem prześlizgujemy się przez kolejne Wielkie Posty i kolejne Wielkanoce, tracąc sprzed oczu ich sens, nie czerpiąc z nich zbyt wiele. Myślę, że trzeba nam na nowo zrozumieć chrzcielny charakter Wielkiego Postu i Świąt Wielkanocnych, bo nie jest to jedynie wzmianka o rzeczy dawno minionej, do której wracamy pamięcią, z sentymentem myśląc o chrzcielnej świecy i białej szacie, które może jeszcze leżą w którejś szufladzie. To nie tylko wzmianka o sprawie historycznej, ale rzeczywistość – realna, hic et nunc, rzeczywistość Kościoła.

Co starożytny katechumenat ma do liturgii?

Chrzcielny charakter Wielkiego Postu i okresu wielkanocnego nie jest umieszczony gdzieś „między wierszami”, ale należy do treści w jakiś sposób „esencjonalnych”, zarówno wpisanych w sposób istnienia tych okresów, jak i wyrażonych precyzyjnie w ich liturgii. Aby dostrzec ten związek tajemnicy chrztu z misterium paschalnym celebrowanym przez Kościół, warto zwrócić uwagę na to, jak ów obchód kształtował się w historii liturgii i dlaczego właśnie w taki sposób.

Patrząc na przykład liturgii Kościoła rzymskiego, w którego ryt włącza się zdecydowana większość katolików na całym świecie, możemy dostrzec, jak istotny wpływ na liturgię miało w starożytności przygotowanie kandydatów do przyjęcia chrztu. Oczywiście, nie w każdym formularzu mszalnym odnajdziemy te nawiązania, ponieważ katechumeni nie zawsze uczestniczyli w liturgii „centralnej” (mszach stacyjnych celebrowanych z udziałem biskupa rzymskiego), odbywając swoje katechezy i nauki w odosobnieniu. Były jednak takie momenty w jakiś sposób „kulminacyjne” – tak je określa J.A. Jungman w monografii Liturgia pierwotnego Kościoła (2013, s. 398) – gdy Kościół rzymski skupiał się bezpośrednio na ich przygotowaniu do przejścia przez „bramę sakramentów”, a wątki związane z katechumenatem włączane były w liturgię całego Kościoła sprawującego kult. Biorąc pod uwagę, jaką rolę odgrywa celebracja liturgiczna w życiu wspólnoty kościelnej, mógłbym określić, że było to włączenie katechumenów w „duchowy oddech” Kościoła.

Tak też zauważamy, że kluczowe momenty formacji katechumenów nie pozostały bez związku z liturgią. Wywarły na nią nawet wpływ co najmniej niebagatelny, kierując doborem i ułożeniem tekstów liturgicznych. Warto zatem dokonać swego rodzaju syntezy wokół kulminacyjnych momentów katechumenatu i dostrzec ich odbicie w liturgicznym „zwierciadle” życia chrześcijańskiego.

Liturgia praktyką wiary

Wielki Post był istotny dla przebiegu katechumenatu. Jako że sam moment chrztu przypadał w Wielką Sobotę podczas obrzędów wigilii wielkanocnej, która stanowiła jedną wielką celebrację chrzcielną, okres ten stał się naturalnym przygotowaniem dla katechumenów. Początkowo po kilkuletnim przygotowaniu kandydaci mieli zgłosić się u progu Wielkiego Postu do przygotowania bliższego. Tak było jeszcze w III wieku. Wówczas nie była to znana dzisiaj czterdziestnica (quadragesima), ale najprawdopodobniej trzy tygodnie przed Wielkanocą. W V wieku katechumenat przyjął już wyłącznie formę krótką, kilkutygodniową. Sakramentarz Gelazjański (V w.) przepisuje na trzecią, czwartą i piątą niedzielę Wielkiego Postu tzw. skrutynia katechumenów. Stopniowo wprowadzano ich w treści wiary chrześcijańskiej. W późniejszym czasie przesunięto je z niedzieli na dni w ciągu tygodnia. W takiej formie odcisnęły one swój charakter w katolickiej liturgii, co możemy dostrzec w mszałach rzymskich aż do dzisiaj, z czego bez większych zmian do 1962 roku – i te formularze właśnie poddamy pobieżnej analizie.

Początek katechumenatu

Swoistym „progiem” dla chrzcielnych treści była trzecia niedziela Wielkiego Postu, zwana od pierwszych słów introitu Oculi. W jej tekstach, mimo braku bezpośrednich zwrotów do katechumenów, odnajdujemy już pewne aluzje. W lekcji z Listu do Efezjan (5, 1-9) mowa o świętości wlanej w serca wierzących oraz o ich przemianie: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością, ale teraz staliście się światłością w Panu. Postępujcie jako synowie światłości”. Liturgia często ukazywała katechumenom znaczenie chrztu na przykładzie człowieka ochrzczonego, ukazując jego duchową przemianę.

W tygodniach następującym po Niedzieli Oculi spotkamy się już z coraz większym nagromadzeniem treści chrzcielnych. Będą one charakterystyczne szczególnie dla wybranych dni, w które katechumeni mogli uczestniczyć w stacyjnej liturgii (w części, bo nie byli dopuszczani do właściwej liturgii eucharystycznej). Dni te to głównie środa, piątek i sobota (a więc dni postne w tradycji rzymskiej), a także wybrane poniedziałki.

Tak zatem w poniedziałek trzeciego tygodnia Wielkiego Postu lekcja przedstawia obraz oczyszczenia Naamana z trądu w wodach Jordanu. W środę następującą dwa dni później następowało pierwsze skrutynium. Kandydaci rozpoczynali naukę moralności, a teksty liturgiczne mówiły o dziesięciu przykazaniach (Wj 20, 12-24) oraz o duchu, który jest nierozłącznie związany z prawem (Mt 15, 1-20) Wówczas imiona chrzcielne kandydatów (wybranych) uroczyście zapisywano w księdze nazywanej księgą życia. Dwa dni później, w piątek, liturgia przedstawia kolejne obrazy będące zapowiedzią chrztu: wyprowadzenie wody ze skały (Lb 20, 1-3.6-13) i obietnicę wody żywej, jaką Chrystus złożył Samarytance – wody, która wiedzie ku życiu wiecznemu (jak wzmiankuje antyfona na komunię: J 4, 13-14).

Mediana, czyli dawny początek

Kolejny tydzień, zaczynający się czwartą niedzielą Wielkiego Postu, zwaną Laetare, zyskał z czasem nazwę mediana, ponieważ dla sześciotygodniowego okresu stanowi swego rodzaju „półmetek”. Dawniej (w III wieku – patrz wyżej) stanowił jednak początek Wielkiego Postu. Kluczowa dla tego tygodnia jest środa, punkt kulminacyjny wtajemniczenia katechumenów. W starożytności najważniejszych treści dotyczących wiary nie dało się przeczytać nie tylko w internecie, ale ogólnie rzecz biorąc, nie były one szeroko dostępne dla niewierzących. Była to tzw. disciplina arcani czy też dyscyplina tajemnicy. Istniały treści przeznaczone dla wierzących do zachowywania w sercu i pielęgnowania. W ten klucz wpisywała się środa tygodnia mediana, nazywana także in traditio symboli – „środa przekazania symbolu” – tego dnia bowiem przekazywano kandydatom treść wyznania (symbolu) wiary, którego mieli nauczyć się na pamięć, aby móc wyrecytować go w dniu swojego chrztu (ten obrzęd recytowania wyznania wiary jest obecny jeszcze w starym rytuale chrzcielnym, używanym w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego).

Nic dziwnego zatem, że teksty mszalne tego dnia zostały wybrane z myślą o katechumenach. Pewien „chrzcielny duch” przenika na wskroś szkielet formularza mszalnego. Przywołuje obietnice z Pisma Świętego, jak np. w introicie i pierwszej lekcji (Ez 36, 23-28): „Wyleję na was wodę czystą i będziecie oczyszczeni…”; w graduale zaś (Ps 33, 12.6) Kościół zachęca kandydatów do zbliżania się do Boga: „Przystąpcie do niego, a zajaśniejecie”; do obmycia, oczyszczenia, wyrzeczenia się złych uczynków i szukania życia dobrego, sprawiedliwego (druga lekcja z Iz 1, 16-19); przywołuje historię człowieka niewidomego od urodzenia, uzdrowionego przez Chrystusa przez obmycie w sadzawce Siloe (J 9, 1-38).

Zobacz też:   W podróży przez Katechizm #5 (KKK 198-267)

Godzina zero

Te wszystkie wątki przygotowują, prowadzą do „godziny zero”, która następuje w samym centrum wydarzeń, czyli w wigilię wielkanocną. Bardzo długa liturgia słowa, niegdyś zawierająca aż dwanaście proroctw bogatych w zapowiedzi i odniesienia do chrztu, była rozumiana właśnie jako ścisły wstęp do tego, co nastąpi zaraz potem – gdy przy pokutnym śpiewie Litanii do wszystkich świętych wszyscy udawali się do źródła chrzcielnego, aby je poświęcić i ochrzcić przygotowanych kandydatów.

Śmierć i nowe życie

Chrzest nie znajduje się gdzieś na peryferiach Świąt Wielkanocnych, nie stanowi celebrowanej równolegle rodzinnej uroczystości, ale jest wszczepiony w misterium paschalne. Z tego względu udzielanie tego sakramentu w logice kultu Bożego następowało właśnie w tym momencie liturgii, gdy Kościół rozpoczyna celebrację Świąt Wielkanocnych. Przez chrzest człowiek zanurza się w śmierć Chrystusa, stary zostaje z Nim pogrzebany, a nowy powstaje do nowego życia. Radość paschalna to także radość całego Kościoła z odrodzonych do życia dzieci Bożych.

Radość wielkanocna

Obchód Świąt Wielkanocnych, a w szczególności oktawa Zmartwychwstania, to nic innego jak dawny „biały tydzień” (dzisiaj kulturowo kojarzy się raczej z Pierwszą Komunią Świętą, dawniej jednak oznaczał czas, w którym ochrzczeni nosili białe szaty otrzymane na chrzcie). Nie każdy był w białych szatach, tylko nowo ochrzczeni; wszyscy jednak celebrowali to paschalne wesele. Chrzest zawsze jest radością całego Kościoła.

W tym kontekście Wielkanoc ma znaczenie dla wspólnoty kościelnej tu i teraz; nie jest tylko wspomnieniem historycznego wydarzenia, ale wyraża wymiar głęboko eklezjalny. Pierwszy raz wzmianki o ochrzczonych pojawiają się nie tylko w pierwszej części mszy, w której uczestniczyli jako katechumeni, ale także w liturgii eucharystycznej, nazywanej kiedyś mszą wiernych. Katechumeni poprzez chrzest oraz przyjęcie prawa i obowiązki chrześcijan wchodzą w grono wiernych, co ma swoje odbicie także w liturgii. W Wielkanoc i przez całą oktawę dołączano do anafory (kanonu – modlitwy eucharystycznej) specjalną modlitwę w intencji ochrzczonych (własne Hanc igitur): „składamy Ci ją [ofiarę] także za tych, których raczyłeś odrodzić z wody i Ducha Świętego, udzielając im odpuszczenia wszystkich grzechów”.

Wątek chrzcielnej radości jest osadzony w liturgii całej oktawy wielkanocnej: w biblijnych antyfonach i czytaniach wielokrotnie słyszymy o tym, że Pan „wprowadził nas do ziemi opływającej mlekiem i miodem” i „napoił wodą mądrości”; swój „Kościół wzbogaca nowym potomstwem”; ochrzczeni są „nowymi stworzeniami”, „przyobleczonymi w Chrystusa”, „ludem nabytym”, który został wezwany „z ciemności do przedziwnego światła”, czy wreszcie, jak nazywa ich introit Niedzieli Białej (w oktawę Wielkanocy) – „dopiero narodzonymi niemowlętami”.

Nie chodzi tylko o ochrzczonych

Ten krótki przegląd przebiegu katechumenatu i świętowania po przyjęciu chrztu oraz ich wpływu na liturgię z pewnością nie wyczerpuje tematu – miał za zadanie jedynie nakreślić główne jego wątki, co będzie pomocne przy wyciągnięciu ogólnych wniosków.

W tym wszystkim można byłoby postawić zarzut, że przez powyższe wzmianki o chrzcie liturgia faworyzuje katechumenów, podczas gdy jej pozostali uczestnicy nie są tym wcale zainteresowani, ponieważ zostali już ochrzczeni. Może się też wydawać, że w dzisiejszych czasach, gdy wzmianki o chrzcie to jakaś liturgiczna prehistoria (w końcu katechumenat nie ma już takiego kształtu jak kiedyś), to już zupełny przeżytek. Taka teza mogłaby nawet na pierwszy rzut oka wydawać się racjonalna i uzasadniona. Pojawia się jednak małe pytanie – może w tym wszystkim nie chodzi tylko o katechumenów i nowo ochrzczonych?

Jak już zaznaczyłem, obecność chrzcielnych wątków w liturgii Wielkiego Postu i okresu wielkanocnego to nie pełne nostalgii i sentymentu sięgnięcie pamięcią do sytuacji sprzed lat, ale tak naprawdę coroczna okazja, jaką Kościół daje nam, aby coś zmienić w swojej wierze. Żeby było to możliwe, warto ująć ten proces w kilku „krokach”. Oczywiście, forma katechumenatu jest dziś zupełnie inna niż w chrześcijańskiej starożytności – nie da się cofnąć czasu, a pomysł rekonstrukcji starożytnej formy przygotowania do chrztu zbyt mocno moim zdaniem koresponduje z ideami herezji archeologizmu. Rekonstrukcja jednak to nie to samo, co skorzystanie z wartościowych treści – a na to pozwala nam liturgia, która „przechowała” ten skarb przez wieki – nie świadczy to bynajmniej o jej nieaktualności. Ponadczasowość i przekazywanie tradycji to raczej zaleta.

Primo: rozumieć Kościół jako wspólnotę

To pierwsza nauka, jaką daje nam liturgia, pamiętająca czasy chrześcijańskiej starożytności. Gdy w głowie rodzi nam się myśl, że czujemy się nieco wyobcowani, kiedy podczas mszy słyszymy wzmianki o chrzcie, o katechumenach, o ochrzczonych, warto zastanowić się, czy to ich przygotowanie i radość z przyjętego chrztu nie jest także naszą sprawą. Czyż nie jest to pewna niekonsekwencja? Naturalne jest, że cieszymy się z narodzin nowego członka rodziny. W naszej kulturze zakorzenione jest tzw. pępkowe, zakrapiane sowicie alkoholem, a coraz częstsze jest obchodzenie przybyłego do nas z zachodu baby shower przed narodzinami dziecka. Dlaczego zatem nie mielibyśmy z taką radością obchodzić duchowych narodzin nowego członka Kościoła? Poczucie wyobcowania powinno być w tym kontekście znakiem, że przytępił się nam swego rodzaju „zmysł eklezjalny” i powinniśmy w jakiś sposób odbudować naszą więź z Kościołem, który przecież jest wspólnotą – i o tym po pierwsze poucza nas chrzcielny charakter Wielkiego Postu i Wielkanocy.

Secundo: powrót do źródeł

To jednak nie wszystko. Gdy cieszymy się z chrztu nowych członków Kościoła, trudno nie zauważyć, że wiele tekstów liturgicznych możemy odnieść do wszystkich ochrzczonych, a zatem i do nas samych. Jest to zatem okazja do uświadomienia sobie wartości sakramentu chrztu dla naszej wiary, ale i do odkrycia na nowo praw i obowiązków z niej wynikających, które niezmiennie są nam właściwe.

Kłopotliwe mogłoby się wydawać natomiast odniesienie do naszej wiary treści wielkopostnych, które powstawały w styczności z przygotowaniem do chrztu. W końcu nie przyjmujemy go co roku raz jeszcze, żeby sobie przypomnieć, jak to było. Wydaje mi się jednak, że nawet te „przygotowawcze” treści mogą być nam, ochrzczonym już jakiś czas temu, bardzo potrzebne. Doświadczenie wszystkich biblijnych obrazów przywoływanych w liturgii z pewnością pomoże nam w uporządkowaniu wiedzy na temat sakramentu chrztu i przypomnieniu sobie podstaw katechizmu. Może także być swego rodzaju rekolekcjami skupionymi wokół wyżej opisanych „kulminacyjnych punktów” starożytnego katechumenatu. Wielu z nas przydałaby się refleksja nad przyjętym na chrzcie świętym imieniem i naszym świętym patronem, nad przestrzeganiem przykazań i sprawiedliwym życiem; nad wyznaniem wiary…

Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie skarby przechowuje liturgia. Czasem wydaje się nam zbyt archaiczna i nieaktualna jak na nasze czasy. Po chwili refleksji możemy dojść jednak do wniosku, że to właśnie ona może być dla nas impulsem do pogłębienia wiary i sama dostarczy nam do tego środków. Tak jest chociażby z chrzcielnym charakterem Wielkiego Postu i okresu wielkanocnego. Zagłębienie się w liturgiczne treści jest drogą ku dostrzeżeniu sedna tego czasu, pogłębienia wiary, zażyłości z Chrystusem, a w efekcie – codziennego powstawania z grzechu do nowego życia w Bogu – bo czy nie o to nam chodzi? Narzędzia mamy podane na tacy. Osobiście bardzo zachęcam do odkrycia głębi tradycyjnych obrzędów, których logika, struktura i treść kształtowały się w bezpośredniej styczności z chrześcijańską starożytnością. Miałem okazję przeżyć z nimi rok temu piękną przygodę, opisując swoje codzienne refleksje na blogu Via Hierosolymitana. W niemałym stopniu natomiast chrzcielne treści są obecne również w rycie odnowionym.

Volenti nihil difficile. Niech to będzie życzenie i zachęta do pięknego, liturgicznego przeżycia ostatnich dwóch tygodni Wielkiego Postu i radości paschalnej. 

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.