adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

O świętach oczyma malkontenta

magazine cover

flickr_canva

Triduum Paschalne to najważniejszy okres w Kościele. Trzy dni, które są kwintesencją jego działania. Wydarzenia, które mówią nam najwięcej o naszym Panu, Jezusie Chrystusie.

Czas ten więc powinien być celebrowany z największą pieczołowitością. Przygotowania do niego trwają długo. Proboszczowie, papieże, ceremoniarze lustrują z trwogą przepisy liturgiczne, bo kochają Boga i pragną wyrazić w ten sposób swą miłość. Wszelkie tęgie głowy w radzie parafialnej zastanawiają się, jak usprawnić przebieg eventów z tej okazji, by nie przysłaniały dobrego Boga. Nade wszystko zaś nie zaniedbuje się modlitwy, postów i czynienia dobra, w ramach przygotowania duchowego.

Pomyślcie sobie, jakim dramatem byłoby, gdyby proboszczowie – kierując się wzorem papieża – zarządzili wigilię paschalną na długo przed zmrokiem. Albo żeby w całej Polsce przyjęło się, że najważniejsza msza święta w Wielkanoc to jest o porze wstawania kur. Lub żeby na mszy wieczerzy Pańskiej urządzić podziękowania dla księży i dawanie im kwiatków. Jak to dobrze, że tak nie jest i…

Krzysztof Namyślak [z offu]: Hejwowski, wstawaj! Ale cię uśpiło po tych kremówkach. O jedną za daleko!

Akademia czwartkowa

Przejdźmy do rzeczy. Zacznijmy od przywołanej wyżej kwestii Wielkiego Czwartku. Pozwolę sobie zacytować starą, twitterową wypowiedź naszego redaktora, Jana Buczyńskiego: „M.in. po to B16 [Benedykt XVI – przyp. M. T. H.] ustanowił Święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana (czw. po Zesłaniu D. Św.), żeby zdjąć z Wielkiego Czwartku łatkę „dnia kapłańskiego”. […] Spójrzmy na to liturgicznie: akcent na kapłaństwo pada w Wielki Czwartek na Mszy Krzyżma (połączonej z odnowieniem przyrzeczeń kapłańskich), a więc jeszcze przed Triduum – Msza Wieczerzy Pańskiej to już wejście w wir Męki, Śmierci i Zmartwychwstania […]”.

Ten zwięzły komentarz celnie wyraża problem. Grzechem „nowej” mszy świętej (czy, jak kto woli, uzusu odprawiania jej w Polsce) jest robienie okazjonalnych przerywników po znaku krzyża czy też po procesji wejścia, np. z okazji wizytacji biskupa czy przyjazdu rekolekcjonisty. Nie powinno się włączać takich nieliturgicznych czynności w liturgię. Właściwy czas na to jest przed liturgią.

Grzechem zaś ogromnym jest wplatanie „akademii ku czci duchowieństwa” (też określenie Jana Buczyńskiego) w tę szczególną mszę świętą. Jeśli ktoś odpowiedzialny za liturgię sądzi – chyba muszę to dobitnie wyrazić na początku tego tekstu – że za grzechy liturgiczne nie będzie odpowiadał, to się myli. Uporczywe i świadome trwanie przy błędach liturgicznych jest grzechem ciężkim, mogącym doprowadzić do piekła. Jest obrazą miłości dobrego Boga. Nie róbcie tego.

Kontemplacja sakramentu

Wracając, to nie czas na chwalenie konkretnych ludzi. Swoją drogą to chwalenie utrwalające nieco błędną wizję kapłaństwa, tak jakby bycie kapłanem w swej istocie polegało na posiadaniu tych czy innych zalet i przywar. Nie. Nasza uwaga nie powinna się skupiać w tym dniu na konkretnych ludziach. To przeżywanie tajemnicy sakramentu mszy świętej: rozważanie istoty sakramentu kapłaństwa i miłości Bożej wyrażającej się tymi sakramentami.

Kontemplacja ta w naturalny sposób ma swoją kontynuację w adoracji Pana Jezusa w tzw. ciemnicy. Warto byłoby, żeby była raczej dłuższa niż krótsza. Różne są możliwości, jednak powinno się kierować hojnością.

O której godzinie powinno odprawiać się liturgię męki Pańskiej? Przepisy nazywają ją „popołudniowym obrzędem”. Jeden z mszalików z lat sześćdziesiątych mówi, że odbywa się ona w „porach popołudniowych, w tych godzinach, w których dokonała się ofiara kalwaryjska”. Wydaje się, że w świetle przepisów optymalną porą jest 15:00. To tradycyjna godzina śmierci Chrystusa (choć poznałem takie domy zakonne, w których na co dzień odprawiało się nieszpory o tej godzinie – czyli według nich 15:00 to wieczór).

Dajmy sobie wolne

Mimo to w większości parafii odprawia się ją wczesnym wieczorem ze względu na to, że jest to dzień roboczy. Należałoby postawić sobie dwa pytania. Po pierwsze, czy możliwość uczestnictwa większej liczby ludzi jest wystarczającą „racją duszpasterską”? Po drugie natomiast, gdzie się podziali „nasi dzielni biskupi” lobbujący za dniami wolnymi dla pracowników? Mówiąc zaś poważniej, czemu w Rzeczypospolitej „odpuszczono” temat Wielkiego Tygodnia? Czy pracownicy nie mogliby naciskać albo brać masowo wolne dni przynajmniej w Wielki Piątek? Dlaczego Rzeczpospolita jest w tej kwestii gorszym miejscem do życia niż „pogańska” Norwegia (w której cały Wielki Tydzień jest wolny)? Oczywiście, Wielki Piątek, Wielki Czwartek to nie są święta nakazane. Oczywiście, ale i tak są bardzo ważne dni i myślę, że jeśli możemy, to powinniśmy. Warto spróbować ustawiać swoje życie według życia Kościoła, a nie na odwrót.

Zobacz też:   Niewygodna Pascha i milczenie Boga

To bardzo smutne, że Wielkanoc – święto ważniejsze od Narodzenia Pańskiego – nie jest też pretekstem do dłuższych ferii na uczelniach i w szkołach. Wydaje mi się, że Polacy w swym „narodowym mentalu” nie przyswoili jeszcze myśli, że do wydajności (czy też mówiąc bardziej po ludzku: do jakości tego, co robimy) potrzebny jest solidny wypoczynek. To trzeba zmienić i widzę w tym również szansę do wykazania się dla nas, Kościoła.

Wielka Sobota dzień niczego?

Zarówno w Wielki Piątek, jak i w Wielką Sobotę odprawia się tzw. ciemne jutrznie. Warto docenić ten „element” Triduum, zwłaszcza w Wielką Sobotę – jako że jest to jedyny mocny akcent podkreślający w całym misterium śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa tajemnicę zstąpienia do Otchłani. Tajemnicę wiary, która na co dzień jest jakby pomijana.

W Wielką Sobotę, można by rzec, „niewiele się dzieje”, poza święconką oczywiście. Myślę, że to dobrze, że parafie często starają się „coś zrobić” w ten dzień. Mówię tu o różnych akcjach ewangelizacyjnych czy minikatechezach „przy okazji” święconki, zachęcających do uczestnictwa w wigilii paschalnej i wyjaśniających duchowy sens świąt. Oczywiście warto też krzewić „czuwanie przy grobie Pańskim”, czyli po prostu adorację Najświętszego Sakramentu. Sądzę też, że cennym zwyczajem jest dyżur spowiedników tego dnia – warto dać szansę „robotnikom ostatniej godziny”.

Patowigilia

No i oczywisty temat: wigilia paschalna. W zeszłym roku nawet papież sprawował ją nie tyle przed zmierzchem, ile przed zachodem słońca (sic!). Miał oczywiście okoliczności łagodzące – we Włoszech była wtedy godzina policyjna i wierni wracający z Watykanu mogliby mieć problemy. Tych „okoliczności łagodzących” nie mieli jednak polscy proboszczowie i biskupi, często odprawiający wigilię paschalną przed zmierzchem – np. o 18:00 – i czasem jeszcze chwalący się tym, jak patostreamerzy patologią, za pośrednictwem transmisji medialnych. Przecież to jakby pójść do talk-show i powiedzieć, że popełniło się przestępstwo! To oburzające, tak samo jak niegasnąca popularność plastikowych „paschałów”. Tymczasem przepisy są jednoznaczne: nie wolno odprawiać wigilii paschalnej przed zmrokiem, a paschał to świeca z pszczelego wosku. Niepodporządkowujący się pod to biskupi i proboszczowie zwyczajnie grzeszą nieposłuszeństwem. To smutne, że nie mają w tej kwestii przykładu ze strony papieża.

Dlaczego w ogóle jest to problem? Przecież w Boże Narodzenie odprawia się mszę świętą o północy i jest to zupełnie normalne. Czemu tak trudno odprawić wigilię paschalną np. o 21:30 czy o 22:00? A, no właśnie – bo trzeba wstać na „rezurekcję”. Moja propozycja: odpuśćmy rezurekcję. Zróbmy, zgodnie zresztą z tradycją i z przepisami, procesję rezurekcyjną po wigilii paschalnej, podkreślając, że to jest najważniejsza msza święta wielkanocy. I pośpijmy nieco dłużej, wstając dopiero na śniadanie wielkanocne.

…i po świętach

Powiedzmy jeszcze nieco o świętowaniu Wielkanocy. Śniadanko wielkanocne, nieco lepszy obiad, jakaś kolacja. Następnego dnia jeszcze śmigus-dyngus, lany poniedziałek i uroczysty obiad. I koniec świąt. Tak to właśnie często wygląda.

Tymczasem Wielkanoc to oktawa. Osiem dni świątecznych. Warto byłoby dowartościować ten czas. Zachęcać ludzi do przyjścia każdego z tych dni na mszę świętą. Zrobić w każdy z tych dni adorację Najświętszego Sakramentu. Odejść od czytania listu rektora KUL-u w drugi dzień (przez niego, dopóki nie zacząłem chodzić na „starą” mszę świętą, nie słyszałem nigdy kazania w ten dzień).

Łączy się to z tematem również istotnym. Papież Jan Paweł II zarządził, kierując się objawieniami św. Faustyny Kowalskiej (dość kontrowersyjnymi, ale to temat na inny tekst), by tzw. Niedziela Biała była Niedzielą Miłosierdzia Bożego. Z tego powodu sporo ludzi celebruje nowennę „przygotowawczą” – dziewięć dni odmawiania Koronki do miłosierdzia Bożego uwieńczone właśnie niedzielą w oktawie. Moim zdaniem, przynajmniej duszpastersko, katechetycznie, jest to niestosowne. Dużo więcej pożytku byłoby, gdyby podkreślić, że miłosierdzie Boże najpełniej rozlewa się w sakramentach, gdyby zachęcić właśnie do przychodzenia każdego dnia Oktawy Wielkanocnej na mszę świętą.

Więcej wyobraźni

Reasumując, niektóre z polskich zwyczajów są piękne i dobre. Nie zmienia to jednak faktu, że z pewnymi zwyczajami i z uzusem liturgicznym należy walczyć oraz że brakuje nam świętej wyobraźni i gorliwości.

I tej właśnie wyobraźni i gorliwości członkom Kościoła – duchownym i świeckim – szczerze życzę. Radosnych Świąt!

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.