
Druga niedziela Adwentu mówi nam o przygotowaniach do narodzin Chrystusa, do przyjścia Pana i związanej z tym ogólnej szczęśliwości. Mówi nam o czuwaniu, bo to już niedługo pojawi się Ten, któremu całe stworzenie leży u stóp. Niby tak, ale to nie jedyny aspekt dzisiejszej liturgii słowa.
Sigla: Ba 5, 1-9; Ps 126 (125), 1b-2b. 2c-3. 4-5. 6; Flp 1, 4-6. 8-11; Łk 3, 1-6
Nie chcę odbierać świętom Bożego Narodzenia niczego, co stanowi o ich wyjątkowości. Pragnę jednak przypomnieć, że Jezus już się urodził – co więcej, umarł na krzyżu i zmartwychwstał – po pierwsze, by uczcić swojego Ojca, a po drugie dla naszego zbawienia. Dlatego w dobrym tonie by jednak było nie zatrzymywać się na samym narodzeniu. Z czytań dowiadujemy się, że objawienie się Chrystusa pociągało za sobą bardzo poważne konsekwencje, a nie kolorowe choinki, wyścigi prezentowe, barszcz z uszkami czy kiczowate szopki chińskiej produkcji.
„Każda dolina zostanie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże!” – dosłownie wykrzykuje Jan.
Żyć w perspektywie
Nie wolno nam się zatrzymać na samym narodzeniu. Straci ono swój sens, jeśli na to pozwolimy. To już było. Zarówno słowa Jana, jak i proroka Barucha musimy odczytywać bardzo konkretnie, ze świadomością, że Pan już przyszedł i dokonał dzieła zbawienia. A jednak skoro Kościół przedkłada je nam dziś, to znaczy, że nie straciły one na swojej aktualności. Bo i owszem, Pan już przyszedł, ale przyjdzie ponownie.
To jest duże, zbyt duże uproszczenie, że Adwent ma nas przygotować na Boże Narodzenie. Adwent ma nas przygotować na powtórne przyjście Chrystusa. Przecież te wszystkie tęsknoty, o których mówi dziś Pismo, wciąż nam towarzyszą. Oczekujmy Go tak samo jak oczekiwał Go Izrael. Zatęsknijmy za Nim. Co więcej, jesteśmy zbawieni, żyjmy zatem jak na zbawionych przystało. Żyjmy w perspektywie zmartwychwstania.
Ujrzeć zbawienie
Ale jak żyć w perspektywie zmartwychwstania? To musi mieć jakieś konkretne przełożenie na życie codzienne. Owszem, ma. Jesteśmy chrześcijanami, błogosławionymi, czyli szczęśliwymi. Czy aby na pewno? To dlaczego tak mało w nas nadziei, kiedy tymczasem powinniśmy być ludźmi nadziei? Jak inni mają ujrzeć zbawienie, jeśli sami nie spotkaliśmy żywego Boga?
Święty Paweł rozjaśnia nam też to, jak żyć: „By miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości…”. A wszystko to czynić „na chwałę i cześć Boga”.