adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Gdzie są ministranci?

magazine cover

unsplash.com

„Służba” to jeden z najpiękniejszych wyrazów w katolickim słowniku. Problem w tym, że coraz więcej młodych ludzi z polskich miast i wsi tak nie uważa. Gwałtownie maleje liczba chłopców, dla których droga do ołtarza w młodym wieku jest naturalnym kierunkiem. I to nie jest jeden z wielu pomniejszych problemów Kościoła. To poważny sygnał. Musimy go odczytać. Więcej czasu bowiem już po prostu nie mamy.


Kościół przestaje być dla wielu młodych miejscem, w którym chcą aktywnie być, spełniać swoje marzenia i aspiracje. Nie widzą się u boku księdza, w komży czy albie, z ampułką lub dzwonkami w ręku. I chociaż to trudna konkluzja, nie możemy udawać, że jej nie ma. Spadek autorytetu moralnego Kościoła, laicyzowanie się rodziców, którzy nierzadko sami są obojętni religijnie, częste migracje wewnętrzne czy przeciążenie młodych osób innymi obowiązkami mogą wpływać na taki stan rzeczy.

Puste miejsca przy ołtarzu są w danej wspólnocie oznaką szerszego problemu, a jednocześnie kulą śnieżną. Jeśli nie ma młodych po tej stronie ołtarza, to być może za kilka lat nie będzie ich po żadnej. I jak dziś nazywamy bierzmowanie sakramentem pożegnania z Kościołem, to za jakiś czas możemy tęsknić za tymi czasami. Żadnego sakramentu po prostu może nie być. Kościół nie dostanie szansy, by choćby pożegnać młodych, bo wyjdą po cichu albo głośniej i nie będą potrzebowali do tego żadnej ceremonii. Przestaną mieć ograniczenie w postaci społecznego tabu o nazwie: „O Kościele można myśleć różnie, ale głupio z niego wychodzić, bo co rodzina powie”. Dziś zlaicyzowana rodzina wręcz poprze taki ruch.

Co bardzo istotne, kryzys we frekwencji służby liturgicznej w przyszłości tylko pogłębi kryzys powołaniowy. Chociaż ministranci nie zawsze stanowią większość spośród kleryków pierwszego roku w polskich seminariach, to ciągle właśnie służba liturgiczna staje się początkiem zdrowego zaangażowania w Kościele. A ono może owocować kapłaństwem, ale także przecież życiem konsekrowanym, diakonatem czy zdrowymi i głębokimi relacjami w małżeństwie. W tej optyce wyraźnie widać, że liturgiczna służba ołtarza jest bardzo ważną częścią życia sakramentalnego w parafii.

Przy tym warto wyraźnie powiedzieć, że nie liczy się przede wszystkim ilość, ale jakość. Liczba ministrantów jest alarmującym sygnałem o spadku zaangażowania, ale jeśli chcemy je przywrócić, należy zacząć od koncentracji na jakości liturgicznych duszpasterstw.

Obecna sytuacja powinna motywować duszpasterzy, by jeszcze bardziej zaangażować się w duszpasterstwo liturgicznej służby ołtarza. I jeśli służyć przy nim chce coraz mniej chłopców, za to jednak bardziej zmotywowanych, warto ich traktować jako podstawę i materiał do rozwoju duchowego parafii w przyszłości. To wieloletnia lokata. Nie widać jej skutków po roku albo dwóch, ale dzięki niej księża dają sobie i Kościołowi szansę na to, że w Polsce nastąpi kapłańska wymiana pokoleniowa.

Dlatego zbiórki ministranckie powinny przestać być dla księży przykrym obowiązkiem, do którego się nie przygotowują, także z powodu dużego obciążenia innymi zadaniami. Takie spojrzenie wymaga oczywiście współpracy na linii episkopat–dziekani–proboszczowie, by zrozumieć, że nie będzie już lepszego momentu na zainwestowanie i włożenie energii w merytoryczny rozwój liturgicznej służby ołtarza. Więcej czasu dla ministrantów, profesjonalne przygotowanie lektorów, konkretny i wieloletni plan rozwoju liturgicznej służby ołtarza na poziomie dekanatu i diecezji. Pomóc może także organizacyjna integracja i wymiana doświadczeń z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Ministrantów. Tak, to brzmi jak pobożne życzenia, które przy skomplikowanej strukturze zadań księży niełatwo wykonać, ale wydaje się, że nie ma innej drogi.

Zobacz też:   „Boję się, że jestem powołana do zakonu”

Inwestycja w ministrantów na progu lat dwudziestych XXI wieku to nie jest opcja, ale konieczność, jeśli myślimy o jakimkolwiek rozwoju Kościoła, przełamaniu kryzysu powołań, dojrzałych duszpasterstwach i zdrowych rodzinach w przyszłości. Jeżeli dziś nie zainwestujemy w liturgiczną służbę ołtarza, to, zaryzykuję stwierdzenie, za piętnaście–dwadzieścia lat rosnący brak zaufania do Kościoła, procesy laicyzacji i wiele innych czynników mogą doprowadzić do tego, że duszpastersko zbankrutujemy.

I jak kilkadziesiąt lat temu mieliśmy komfort prowadzenia tych duszpasterstw lepiej bądź gorzej, bo i tak zawsze ktoś się znalazł, to dziś po prostu go nie mamy. Jednak kryzys nie musi być pretekstem do wyłącznie pesymistycznych konkluzji. Może dać impuls, by w naszych środowiskach wreszcie mocniej docenić, zauważyć, wyrazić szacunek i otoczyć szczególną duszpasterską ochroną ministrantów, choćby było ich tylko kilku.

W czasie, gdy stanie przy ołtarzu jest aktem dużej odwagi i nonkonformizmu, młodsza młodzież musi czuć bezwarunkowe wsparcie duszpasterzy.

Wyborem tematu obecnego numeru chcemy zwrócić uwagę na troski, wyzwania i realia środowiska liturgicznej służby ołtarza. Chcemy docenić trud i zaangażowanie chłopców, a w niektórych miejscach dziewczynek, którzy dają część swojej młodości Kościołowi. To dla nich najcenniejsze lata, które dobrowolnie poświęcają dla spraw wiary, gdy ich rówieśnicy widzą alternatywy. Ważne, by w starszych ministrantach, pracownikach parafii i księżach mieli oparcie i życzliwe przyjęcie. Ci młodzi, odważni ludzie to nadzieja Kościoła. Będzie trudno to naprawić, jeśli ich zawiedziemy.

By zachować równowagę oceny, nie możemy także zapomnieć o wielu cennych inicjatywach i ogromie dobra, które dzieje się mimo zmniejszającej się kadry. Tysiące nowych lektorów, propagowanie studiowania Słowa Bożego, inicjatywy duszpasterskie, wydawanie miesięcznika „Króluj nam Chryste” to tylko niektóre z przykładów zaangażowania liturgicznej służby ołtarza w rozwój Kościoła.

Nie ma tutaj prostego rozwiązania, drogi na skróty. Potrzeba mojej i Twojej gorliwości, zaangażowania duchownych, ale także organizacyjnego planu i powrotu do umiłowania liturgii. Zmiana nie przyjdzie szybko. To byłoby zbyt łatwe. Dobra pszenica rośnie długo i w ciszy. Ale jeśli dzisiaj zainwestujemy w dobre ziarna, to za wiele lat zobaczymy owoce, które nakarmią polski Kościół, gdy inne w tym czasie będą głodować.

Daje to szansę na to, że w przyszłości ponownie usłyszymy z ołtarzy polskich miast głośniej niż obecnie ministrancki hymn:

„Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie,
To nasze rycerskie hasło,
Ono nas zawsze prowadzić będzie
I świecić, jak słońce jasno”.

Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny „Adeste”

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Redaktor Naczelny miesięcznika Adeste. Z wykształcenia politolog specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie, z zawodu dziennikarz. Prywatnie melancholik lubiący dobrą muzykę, kubek ciepłej herbaty i spotkania z przyjaciółmi.
Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.