Twoje wyrzeczenia, posty nie przynoszą rezultatu? Mimo duchowych ćwiczeń zdajesz się tkwić wciąż w tym samym duchowym bagnie? Kazania pasyjne i drogi krzyżowe nie pociągają cię do świętych czynów? Zażyj preparat duchowy Ubik! Ubik pomoże ci na duchowe dolegliwości i pozwoli z radością, z przemienionym sercem świętować Wielkanoc. Preparat Ubik jest nieszkodliwy, o ile zażywa się go zgodnie z instrukcją.
Ostatnio powtórzyłem sobie Ubika Philipa K. Dicka (jeśli ktoś nie czytał, zwłaszcza jeśli uważa się za fana science-fiction, to mocno zachęcam do lektury). Bohaterowie książki w wyniku wydarzeń (mniejsza z tym, jakich) znaleźli się w sytuacji, w której ich otoczenie i oni sami ulegają procesowi starzenia się, aż do śmierci z osłabienia. Protagonista Joe Chip odkrywa, że jedynym sposobem na odwrócenie tego procesu jest zastosowanie aerozolu Ubik (nazwa od łacińskiego ubique, „wszędzie”, nawiązuje też do angielskiego ubiquitous, „wszechobecny”). Gdy w końcu specyfik zdobywa, okazuje się, że i on ulega procesowi starzenia się, stając się bezużyteczny. Joe Chip przekonuje się, że nie będzie tak łatwo.
Motyw ten siedzi mi w głowie, gdy myślę o nadchodzącym Wielkim Poście. Robimy postanowienia, chodzimy na Gorzkie Żale i drogi krzyżowe, a tak dále…
Budzimy się na śniadaniu wielkanocnym, jemy jajka na twardo (których osobiście nie znoszę), mazurki (które uwielbiam) i inne przysmaki. Czasem myślimy, że długi Wielki Post nie przyniósł zmiany, że nadal siedzimy w klatce, jak ci Murzyni z Django (scena po napisach końcowych, moim zdaniem najmocniejsza, pokazująca, iż nie wystarczy zniszczyć zewnętrznych oznak zniewolenia, by stać się wolnym). I pozostaje tylko żal, który przypomina się przed następnym Wielkim Postem. A wtedy po raz kolejny to samo…
Dzieje się tak dlatego, że asceza, która jest silną bronią, jest też złośliwie psuta w naszych rękach przez diabła. Złośliwie, ale i zmyślnie. Ilu to spotkałem w życiu oazowiczów składających przed ołtarzem postanowienia abstynenckie, którzy potem zaczynali się przez to puszyć i ziać pogardą do ludzi pijących. Łatwo zapomnieli, iż ich droga jest drogą ascetyczną, która ma służyć innym ludziom, która ma służyć sprawie większego poszanowania godności ludzkiej… Trzeba się mieć na baczności, by nasze postanowienia nie stały się sztuką dla sztuki, bardziej uciążliwą dla otoczenia, niż pomocną dla nas.
No dobrze, ktoś powie, wszystko pięknie, diagnoza trafna, ale co z tym zrobić? Na szczęście leczenie nie jest trudne, można je zacząć od zaraz. Dobry Bóg nie jest przecież jak NFZ, w każdym czasie pomoże podnieść się z duchowej niemocy.
Wyrzeczenia, posty mają sporą wartość duchową same w sobie. Podejmujemy je w jakiejś intencji – własnej lub czyjejś. Jest jednak jedno „ale”. Dla nas, ludzi wciąż dalekich od świętości, asceza będzie przynosić pożywne owoce tylko wtedy, gdy post nie będzie samotny i dołączy do niego modlitwa czy jałmużna (i to szeroko pojęta: nie tylko pomoc biednym materialnie, ale w ogóle innym ludziom, jak i samemu sobie).
Powyższy tekst ukazał się w 18. numerze Miesięcznika Adeste. Kliknij poniższy przycisk, aby pobrać ten i pozostałe numery archiwalne!
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!