Tematem czwartego dnia spotkania było „przebaczenie” i właśnie wokół tego zagadnienia skupiało się nabożeństwo.
Podczas nabożeństwa brat Grzegorz Dziedzic przeprowadził młodych ludzi przez proces przebaczania, ale także przyjmowania przebaczenia od innych.
Wzywajcie Ducha Świętego
Na początku brat Grzegorz zachęcił ludzi młodych do wezwania Ducha Świętego. Jego zdaniem tak samo jak bez Ducha Świętego nie możemy mówić, że Jezus jest Panem, tak samo nie potrafimy bez Jego wsparcia prawdziwie i głęboko przebaczyć sobie czy innym.
Zwrócił ponadto uwagę na fakt, że trudne jest nie tylko przebaczanie, ale także jego przyjmowanie. Zaznaczył, że widzi, jak często właśnie brak umiejętności przyjęcia przebaczenia sprawia, że sami nie potrafimy ofiarować go innym. Z tego względu uczestnicy nabożeństwa wzywali Ducha Świętego, by pomógł im także w trudzie przyjmowania przebaczenia.
Wsparcie wspólnoty Kościoła
Kolejnym elementem, na który brat Grzegorz zwrócił uwagę uczestników nabożeństwa, to wsparcie wspólnoty Kościoła w procesie przyjmowania przebaczenia i przebaczania innym i sobie samym.
Po krótkim wytłumaczeniu młodzieży bezcennego daru, jakim jest wspólnota Kościoła, przytaczając przy tym historię z momentu Zesłania Ducha Świętego z Dziejów Apostolskich, zachęcił młodych do modlitwy.
Uczestnicy nabożeństwa modlili się za siebie nawzajem. Wielu z nich, prowadzonych zachętą brata, położyło dłoń na ramieniu osoby stojącej obok, aby w tym symbolicznym geście pokazać drugiemu, że się za niego modli.
Twarz nieprzyjaciela
Zanim jeszcze został wystawiony Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie, brat poprosił zgromadzonych, aby przez chwilę zbadali swoje serca. Poprosił ich, by zamknęli oczy, wyobrazili sobie twarz kogoś, kto ich zranił, konkretną sytuację zranienia, jakiej doświadczyli. A następnie by zobaczyli, co się dzieje z ich sercem, gdy słyszą „Miłujcie waszych nieprzyjaciół”.
Brat Grzegorz poprosił zgromadzonych, aby jeśli trzymają w sobie jakiś brak przebaczenia, zacisnęli dłonie w pięści. Zaciśnięte pięści, symbol braku przebaczenia, ukazywały młodym, że w takim stanie nie możemy nic dać drugiemu człowiekowi. Możemy jedynie ranić, zadawać cierpienie sobie i innym.
Uczestnikom spotkania została zwrócona uwaga na to, że kiedy trzymamy naszego oprawcę w zaciśniętych pięściach nieprzebaczenia, tak naprawdę ranimy nie jego, ale siebie. Trzymając tego, kto nas zranił, niewolimy siebie samych. Z tego względu tak ważne jest, aby wypuścić z rąk tego, kto nas zranił, wybaczyć mu. Dając wolność jemu, tak naprawdę dajemy wolność sobie.
Jezus otwierający pięści
Kiedy został wniesiony Pan Jezus, po chwili uwielbienia młodzi dostali kolejne zadanie. Z twarzą swojego krzywdziciela przed oczami i zaciśniętymi pięściami mieli podejść do Jezusa i wpatrując się w Najświętszy Sakrament, powiedzieć: „Jezu, w Twoje imię wybaczam”.
Następnie uczestnicy nabożeństwa podchodzili do jednego z kapłanów: czasami już z rozluźnionymi dłońmi, inni jeszcze z mocno zaciśniętymi. Co działo się w ich sercu, pozostaje tajemnicą.
Niektórzy przyjmowali od nich kapłański uścisk, inni zamienili z nimi kilka słów lub po prostu ściskali dłoń w geście pokoju. Każdy bowiem podczas nabożeństwa przeżywał co innego, inne zranienie.