Jaka powinna być właściwa motywacja naszych działań, naszej służby miłości drugiemu człowiekowi? Jezus daje wyraźną odpowiedź na to pytanie.
Sigla: Dz 14, 21b-27; Ps 145 (144), 8-9.10-11.12-13; Ap 21, 1-5a; J 13, 31-33a. 34-35
Dość tajemnicza jest dzisiejsza Ewangelia. Przecież dopiero co przeżywaliśmy zmartwychwstanie, a znowu wracamy do Wieczernika. Zobaczmy zatem szerszy kontekst, w jakim Jezus wypowiada te słowa. Chwilę wcześniej Judasz został wskazany jako ten, który zdradzi, a następnie wyszedł z uczty w ciemność nocy. Chrystus wie, co Go czeka. Moment jest zatem niezwykle intymny, pełen skupienia i niepewności. Sami apostołowie nie do końca wiedzą, co się właściwie dzieje. Nie do końca rozumieją, co ich mistrz ma na myśli.
A Pan w tych kilku zdaniach pokazuje nie tylko swoje motywacje, ale także kwintesencję życia chrześcijańskiego. Przywykliśmy do myślenia, że Jezus przyszedł na świat, aby nas zbawić, aby dać nam życie wieczne. I oczywiście jest to prawidłowe myślenie, któremu jednak brakuje czegoś ważnego, co wybije nas trochę z tego „zbawczego egoizmu”.
„Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy”. I poszedł na krzyż.
Można mówić o nowym przykazaniu miłości, jakie chwilę później padło z Jego słów, ale bez tej perspektywy trudno będzie sprostać temu: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”. Ile rzeczy i spraw, jakich się podejmujemy w życiu, robimy na Bożą chwałę? Jestem przekonany, że właśnie taka perspektywa podejmowanych przez nas działań bardzo je uporządkuje i nada im właściwy kierunek. Niech to będzie zadanie dla nas wszystkich.