adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Po co komu lektura?

magazine cover

unsplash.com

Właśnie piszę te słowa. Jak mniemam, Państwo właśnie je czytają. No i tak piszę sobie, a Państwo śledzą oczami literki. Po co?

Słowo „lektura” kojarzy się nieodłącznie ze szkolnictwem. Lektury obowiązkowe, kanon lektur, znajomość lektury, sprawdzian z lektury. Konotacje te wskazują na „szkolne” znaczenia tego słowa. Lektura to coś, co należy przeczytać z racji obowiązku. Tymczasem jest to drugie, albo i trzecie znaczenie tego słowa. Bowiem lektura to przede wszystkim czynność czytania książki. W drugiej kolejności lektura to coś, co aktualnie czytamy. Co zaprząta nam głowę, co napędza nasze refleksje – stąd też możemy mówić o muzycznej lekturze, filmowej lekturze. Ośmielę się nawet stwierdzić, że gra też może być lekturą.

Szkodliwość lektur szkolnych

Lektury szkolne niestety często są zaprzeczeniem obu tych znaczeń. Zaznajamianie się z nimi nierzadko nie polega na ich czytaniu – jedynie na poznawaniu treści, które będą istotne na egzaminie. Bardzo często nie budzą refleksji. O ile przykładowo Mistrz i Małgorzata, Zbrodnia i kara czy Hamlet i Makbet są tekstami na tyle mocnymi, że mają potencjał zaintrygować czytelnika nawet źle poprowadzonego przez nauczyciela, o tyle sporo lektur szkolnych jest po prostu nudnych. Pamiętam, że w podstawówce czytaliśmy Tego obcego Jurgielewiczowej i była to dla wszystkich katorga. Mimo że sumiennie czytałem lektury, Chłopów przerwałem niedługo po tym, jak Reymont napisał, że ksiądz leniwie wodził oczami po czerwonych literach w brewiarzu (czyli prawdopodobnie nie miał pojęcia o księgach liturgicznych, bo zarówno w mszale, jak i w brewiarzu odmawia się to, co na czarno). Postanowiłem zaoszczędzić czas, by przeznaczyć go na jakąś pożyteczną lekturę. Inna sprawa, że jest ich w szkole po prostu za dużo. Jak wszystkiego w szkole. Szkoła polska, mocno zacofana, zupełnie nie szanuje czasu uczniów i nie uczy ich zdrowego planowania pracy. Ale to na inny tekst. Wróćmy do tematu lektury.

Czytanie dla Boga

Być może część z Państwa słyszała termin „lektura duchowa”, stricte powiązany z kierownictwem duchowym lub stałym spowiednictwem. Celem lektury duchowej jest na pewno postęp duchowy. Czyli lepsze rozumienie tajemnic wiary, uczenie się modlitwy, medytacji, cnót etc. Czytający O naśladowaniu Chrystusa będzie uczył się pokory, modlitwy kontemplacyjnej, ale też przygotowania do mszy świętej i jej przeżywania (¼ książki o tym traktuje, warto pamiętać). Lektura zbioru katechez mistagogicznych któregoś z ojców Kościoła pomoże wniknąć w tajemnicę i sens Kościoła oraz działanie sakramentów. Wykład pacierza św. Tomasza z Akwinu nauczy rozważania prawd wiary na podstawie najprostszych modlitw, pacierzy (swoją drogą, słowo „pacierz” wywodzi się od łacińskich pierwszych słów Modlitwy Pańskiej: „Pater noster”).

Zobacz też:   Żyć w perspektywie zmartwychwstania

Jest jednak i inny cel lektury duchowej. Uczy ona odrywania się od przyziemności, trosk materialnych i codziennego znoju. Jest realizacją wezwania: „w górę serca!”. Dlatego warto poświęcić na nią kwadrans czy pół godziny w ciągu dnia.

Póki pamiętamy

Warto sobie też notować pewne myśli: refleksje i wartościowe cytaty. Zawsze zastanawia mnie, czemu ludzie nie noszą notatników na niedzielne msze święte, na których obowiązkowo jest kazanie. Zapamiętują te ważne myśli poczciwego proboszcza czy może już dawno spisali go na straty?

Pamięć ludzka ma swoje limity. Mamy tendencję do zapominania. Z wiekiem coraz bardziej. Nie wspomnę tu o różnych chorobach i tragicznych sytuacjach, które mogą spowodować problemy z pamięcią. Wiele osób po tragicznym zdarzeniu sarin w tokijskim metrze miało problem z koncentracją i właśnie pamięcią. Dlatego warto pisać. I wracać do tego, co żeśmy zapisali.

Lektura rewoltą przeciw współczesnemu światu

Pożyteczność lektury i notowania nie ogranicza się jednak do sfery duchowej. Zresztą wielu kierowników duchowych / spowiedników swym duchowym podopiecznym poleca na początek książki pomagające im zadbać o siebie na niższym poziomie. Pisklęta najpierw zlatują z gniazda, zanim nauczą się latać wyżej. Wiele trzeba przyswoić, zanim sięgnie się po klasyki kontemplacji. Ale wracając: lektura jako taka jest pożyteczna. Obecne czasy ciągną nas ku myśleniu o przyziemnościach. Praca, dom, rachunki, zakupy, praca, sen i znowu praca. I tak w koło. Zabijamy czas rolkami, TikTokiem, gównoburzami na Facebooku o bieżączkę.

Lektura powieści, reportaży, ogólnie literatury faktu pozwala nam odciąć się od tego i ułożyć swoje myśli, aby osiągnąć swoistą higienę umysłu. Daje to czas na refleksje i spojrzenie na rzeczywistość szerzej. Podobnie jak spokojne czytanie małej liczby artykułów w internecie, tak od deski do deski, jest dużo bardziej budujące niż pochłanianie ogromnej liczby nagłówków i leadów każdego dnia o każdej porze. Człowiekiem, który nie żyje impulsami medialnymi czy też wyłącznie troskami życia codziennego, trudniej manipulować.

Dlatego w ogóle warto czytać i czerpać z tego przyjemność intelektualną. I zapisywać swoje refleksje. Nie na Facebooku pod czyimś komentarzem. Zapisywać je przede wszystkim dla siebie. I to już jest mniej istotne, czy zrobimy to na kartkach notesu, czy w wirtualnym notatniku.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.