adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

My, katolicy w immersyjnym świecie

magazine cover

unsplash.com

Martyna Jakubowicz śpiewała swego czasu, że w domach z betonu nie ma wolnej miłości. Czasy jednak się zmieniły i dziś można już pytać: jaka – i czy jakakolwiek – jest miłość w domach z neuronów?

To oczywiście spore uproszczenie na potrzeby parafrazy. Temat jest jednak jak najbardziej aktualny i emocjonujący. Nie brak bowiem dyskusji o miejscu relacji międzyludzkich w coraz bardziej cybernetycznym świecie. A przecież to właśnie relacje z Bogiem i bliźnimi od wieków spajały wspólnotę Kościoła. Jak więc będzie ona wyglądała w otoczeniu immersji?

Immersyjne zanurzenie

Ale czym właściwie jest ta cała immersja? Łacińskie słowo immergere to zbitka czasownika mergere, oznaczającego „zanurzać”, „pogłębiać”, oraz przedrostka im- znaczącego mniej więcej tyle, co nasze „w”. Immersja jest więc zanurzeniem wewnątrz, w środku czegoś. Dlatego też mówi się o kulturze immersyjnej, czyli takiej, w której możemy się zanurzyć, doświadczać jej różnymi zmysłami i na różne sposoby.

Pojęcie kultury immersyjnej jest oczywiście nierozerwalnie związane z rozwojem technologii informacyjnych. Co nieco pisałem na ten temat w artykule o metaverse w „Adeste” z kwietnia 2023 r. Do technologii zdolnych zapewnić immersyjne doznania można na pewno zaliczyć wspomniane metaświaty, technologie wirtualnej (VR) i rozszerzonej (AR) rzeczywistości czy technologie już istniejące (bądź te, które powstaną w przyszłości) pozwalające zapisywać oraz odtwarzać nie tylko dźwięk i obraz, ale także np. smak, zapach czy doznania dotykowe.

Naturalne jest, że kultura immersyjna znajduje nowe środki wyrazu. Immersyjność polega w nich zarówno na zaangażowaniu odbiorcy w dzieło, jak i oddziaływaniu na niego na różne sposoby. Do nowoczesnych form wyrazu możemy więc zaliczyć np. filmy i seriale, na których treść odbiorca ma wpływ lub wręcz samodzielnie je tworzy przy pomocy uczenia maszynowego. Dziełami kultury immersyjnej są także gry komputerowe i symulacje, obiekty metaświatów czy wszelkiego rodzaju interaktywne treści.

Zagrożenie czy szansa?

Rozwój kultury immersyjnej nie pozostaje oczywiście bez wpływu na nasze życie – zarówno w wymiarze osobistym, jak i społecznym. Nie jest on, jak można się domyślić, wyłącznie negatywny. Immersyjne technologie pozwalają pokonywać pewne bariery np. osobom niepełnosprawnym czy niemogącym odbywać dalekich podróży. Poprzez angażowanie odbiorcy mogą mieć także pozytywny wpływ na rozwój kreatywności, stanowić ciekawe wsparcie procesu edukacji, a nawet leczenia różnych schorzeń – jak np. rehabilitacja VR.

Nie brakuje jednak zagrożeń. Do najpoważniejszych należy wysoki poziom zaangażowania odbiorcy, co nierzadko prowadzi do uzależnień. Oczywistym zagrożeniem jest także spadek aktywności fizycznej użytkowników, choć tu akurat wpływ immersji może być dwuznaczny, gdyż już od wielu lat towarzyszą nam interaktywne gry ruchowe, a i powstanie siłowni czy treningów VR jest pewnie kwestią czasu.

Nie mniej poważnym aspektem jest wpływ technologii immersyjnych na naszą psychikę – a co za tym idzie zdolność do życia w społeczeństwie. Niebezpodstawne są bowiem obawy o to, że wzrost dostępności i zainteresowania tego typu technologiami może pociągać za sobą upośledzenie naszych zdolności do nawiązywania normalnych relacji międzyludzkich. To z kolei może oznaczać nie tylko izolację społeczną jednostek, ale wręcz rozpad społeczeństw.

Katolicyzm immersyjny

Czy zatem zagrożenie jest faktycznie tak duże, jak mogłoby się wydawać? I czy jako katolicy jesteśmy na nie bardziej, a może właśnie mniej narażeni? To oczywiście pytania, na które nie znamy jeszcze odpowiedzi. Warto jednak zauważyć, że Kościół nie lekceważy rozwoju technologicznego, również w kierunku immersyjnym. Świadczy o tym m.in. zeszłoroczny dokument Dykasterii ds. Komunikacji, w którym czytamy m.in.: „W ciągu ostatnich dwóch dekad nasze relacje z platformami cyfrowymi uległy nieodwracalnej przemianie. Pojawiła się świadomość, że platformy te mogą ewoluować i stać się współtworzonymi przestrzeniami, nie zaś tylko czymś, z czego biernie korzystamy” (Ku pełnej obecności. Refleksja duszpasterska na temat zaangażowania w media społecznościowe [w:] vatican.va).

Zobacz też:   Zmęczyć się dla cierpiących

Ta słuszna uwaga ma oczywiście głęboki związek z tematem relacji międzyludzkich. Podstawowym zadaniem internetu, a także wielu technologii immersyjnych, było od początku poszerzenie możliwości kontaktu między ludźmi. I choć faktycznie te nowe możliwości komunikacyjne są widoczne i szeroko wykorzystywane, to paradoksalnie wiele osób w internetowym świecie odczuwa emocje zupełnie przeciwne, niż można by się spodziewać – wyobcowanie, osamotnienie, izolację.

Wspomniany dokument Dykasterii ds. Komunikacji wskazuje dość oryginalną perspektywę na ten problem. Czytamy w nim: „W dzisiejszej rzeczywistości, coraz silniej opartej na życiu w wirtualnej przestrzeni, konieczne jest przezwyciężenie logiki »albo-albo«, która postrzega relacje międzyludzkie przez pryzmat dychotomii (przeciwstawiającej to, co cyfrowe temu, co realne-fizyczne-osobiste) i przyjęcie logiki »i to, i to«, opartej na komplementarności i kompletności życia ludzkiego i społecznego” (tamże).

Nie bać się technologii

Jak widać, watykańska dykasteria podchodzi do rozwoju cybernetyki w sposób wyważony, bez strachu przed postępem technologicznym, ale i bez naiwności przesłaniającej potencjalne zagrożenia. Warto więc, żebyśmy opierali swoje stanowisko w tej sprawie na podobnych przesłankach, a także promowali spokojne spojrzenie na tę kwestię w naszych środowiskach, szczególnie wewnątrz Kościoła.

Technologia, o czym też już wielokrotnie pisałem, nie jest sama w sobie ani dobra, ani zła. Daje możliwości, które to my, użytkownicy, możemy wykorzystać na różne – w tym dobre lub złe – sposoby. I to samo tyczy się wszelkich technologii komunikacyjnych i immersyjnych.

I właśnie tu widać celność cytowanego wyżej zdania. Wspomniana logika „albo-albo” implikuje, że w sieci jesteśmy kimś innym niż w życiu realnym. To z kolei pomaga nam usprawiedliwić w internecie zachowania, które potępilibyśmy w „normalnym” życiu: wyzwiska, agresję, obsceniczność, chamstwo i wiele innych. Tymczasem, ponieważ i tu, i tu spotykają się ci sami ludzie, zatem i tu, i tu powinno się stosować takie same reguły społeczne.

Ewangelizacja na miarę możliwości

Powyższej komplementarności nie należy oczywiście mylić z brakiem rozróżnienia na to, co realne, i to, co wirtualne. To rozróżnienie jest bowiem szczególnie ważne w immersyjnych środkach komunikacji, które mają jeszcze większy potencjał „wciągania” niż ich nieimmersyjni poprzednicy. Dlatego coraz bardziej palący staje się temat profilaktyki i leczenia uzależnień od internetu czy gier, a także potencjalnych zaburzeń psychiki czy świadomości związanych właśnie z użytkowaniem technologii immersyjnych. Kwestia ta jest szczególnie alarmująca u najmłodszych.

Nie obawiałbym się jednak, że technologie immersyjne zniszczą relacje międzyludzkie czy że będą jakimś zagrożeniem dla Kościoła. Podobne obawy towarzyszyły bowiem rozwojowi chociażby internetu, smartfonów czy mediów społecznościowych. Jak widać, pewne zagrożenia faktycznie się ziściły, ale jednocześnie wspomniane technologie zostały także wykorzystane na wiele dobrych sposobów i koniec końców, ich ogólny bilans można zaliczyć na plus. Tego samego spodziewam się w przypadku kolejnych rewolucji technologicznych: komunikacji immersyjnej, internetu rzeczy, technologii blockchain, sztucznej inteligencji i wielu innych rzeczy, o których jeszcze nie słyszeliśmy, a zapewne w ciągu naszego życia je zobaczymy.

Co więcej, Kościół – nawet jeśli nie zawsze hierarchia, to lud wierny i prości księża – pokazuje, że potrafi adaptować się do rozwoju technologii i wykorzystywać nowe wynalazki również w służbie Bogu. Internet okazał się nie tylko świetnym narzędziem ewangelizacji, z którego coraz szersze grono twórców korzysta w coraz lepszy sposób, ale także administrowania Kościołem czy komunikacji pomiędzy duchowieństwem a wiernymi. Potrzebom katolików służą także przeznaczone specjalnie dla nich serwisy streamingowe, media społecznościowe, portale randkowe czy ogłoszeniowe. 

I znowuż: skoro byliśmy w stanie, jako wspólnota Kościoła, „uchrześcijanić” w taki sposób internet, to nie ma powodu, żeby sądzić, że nie zrobimy tego samego z kulturą immersyjną czy metaświatem. Ważne tylko, żeby dalej była wśród nas odpowiednio spora liczba osób potrafiących patrzeć na technologię bez naiwności, ale i bez strachu. Tylko to pozwala bowiem korzystać w pełni z owoców jej rozwoju.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.