Kultura potrafi nas poruszyć, zmienić i skierować ku dobru. Bez trudu możemy tak myśleć o pięknych obrazach i muzyce wielkich mistrzów, ale czy odważymy się o grze komputerowej? Czy godziny spędzone z padem w ręku mogą nas… odmienić duchowo?
Mając przysłowiową trójkę z przodu, ciągle czuję się młodo. Jednak mam na tyle doświadczenia, że pamiętam krucjatę przeciwko grom komputerowym z początku XXI wieku w Polsce. Granie w gry miało według telewizyjnych reportaży doprowadzać do chorób, napadów agresji i wypalenia. W gry (koniecznie w tzw. strzelanki!) mieli grać mordercy. Grał w grę wojenną i zabił: oto prosta odpowiedź na życiowy dramat.
Wraz z rozwojem nauki zrozumieliśmy, że mylono przyczynę ze skutkiem. Gry, jako immersyjne dzieło kultury, nie powodują negatywnych skutków, ale nawet rozwijają pamięć i wyobraźnię oraz zadają kluczowe w życiu pytania. Można śmiało mówić o pokoleniu Gothica, Metina, o społeczności Far Cry czy Battlefield. Nie sposób nie powiedzieć o kulturowym fenomenie ścieżek dźwiękowych z serii gier FIFA, które stworzyły wokół siebie swoistą subkulturę. Mogę wymieniać jeszcze długo, jednak liczę na Waszą inwencję!
Fani nieraz uronili łzę, gdy na ostatnim etapie gry – dramatycznym końcu – trzeba było pożegnać się z bohaterem. Bojkotowali fora, gdy deweloperzy niszczyli gamingowe dziedzictwo, by własnymi siłami kierować dalej projektami (tak było z kontynuacją kultowych Piratów z Karaibów i modami tej gry). Z podobną nostalgią wspominam rozegrane godziny w Far Cry 5. Wartościowe RPG, z rozbudowaną fabułą, światem i narracją, skrywające refleksję nad kondycją Ameryki oraz problemem sekt i radykalizmu religijnego. Fabuła gry czerpie garściami z prawdziwej historii.
Oczywiście nierozsądne byłoby tworzenie elegii na część gier samych w sobie. To, że odeszliśmy od skrajności, czyli postrzegania ich jako potężnego zagrożenia per se, nie musi oznaczać, że gry nie mogą nieść ze sobą pewnych zagrożeń. Sądzę jednak, że stają się one nie tyle przyczyną, ile skutkiem pewnych problemów, np. wtedy, gdy osoby z poważnymi problemami emocjonalnymi grające w gry izolują się godzinami. Daje im to ucieczkę od świata realnego do wymyślonego, który jest dla nich bezpieczniejszy.
Na szczęście dziś nie patrzy się na gry po macoszemu, ale widzi w nich cenne dzieło kultury. I dobrze, bo wiele gier rozwija wyobraźnię, wrażliwość, opowiada historie, które mogą skłonić do refleksji. A zatem czy potrafimy poświęcić im wiele godzin, czy gramy epizodycznie, kluczowe jest, by rozegrać swoje życie mądrze. Wbrew pozorom dodatkowego nie będzie.
Z życzeniami dobrej lektury
Bartłomiej Wojnarowski
redaktor naczelny miesięcznika „Adeste”