adeste-logo

Wesprzyj Adeste
Sprawdź nowy numer konta

Wesprzyj

Jak naprawić duchowieństwo diecezjalne (kontrowersyjny pomysł)?

magazine cover

unsplash.com

Naprawę duchowieństwa należy zacząć od dymisji Episkopatu, a dymisję Episkopatu od wysłania na ciężką pokutę w klasztorze arcybiskupa Rysia. Reszta już jakoś pójdzie.

Żartuję. Chociaż niektórzy z biskupów kryli przestępstwa, byli TW, są czynnymi homoseksualistami lub po prostu miernotami. To jest karygodne. 

Choć oczywiście ktoś, kto chwali arcybiskupa Grzegorza Rysia, mógłby równie dobrze napisać nową wersję Lalki, w której Łęcka byłaby pozytywną postacią, idealną żoną dla Wokulskiego. Pasterz nieszczęsnego Kościoła łódzkiego publicznie zgwałcił mszę świętą i niespecjalnie się tego potem wstydził. Owszem, chwilowo tego nie robi – przynajmniej nie publicznie – ale nikt normalny nie będzie usprawiedliwiał liturgicznego gwałtu na zasadzie „raz mu się zdarzyło, chciał dobrze, już więcej tak nie zrobi”. To byłoby całkowite odwrócenie sensu.

Przestańmy traktować gwałt na mszy świętej jako grzech lekki. To jest grzech ciężki, śmiertelny, który w tym przypadku ma charakter publicznego zgorszenia. Drodzy księża, uważajcie na swoje dusze. Nie kalajcie ich niszczeniem liturgii.

Świeckizm

Jednakże nie biskupi są głównym problemem polskiego Kościoła. Są nim oczywiście świeccy, który w przeważającej części żyją niekatolicką, synkretyczną moralnością, są święci od święta, gorszą swoje dzieci. Sam nie pochodzę z typowo katolickiej rodziny, ale wiem, że sporo młodych odchodzi z Kościoła, motywując się hipokryzją rodziców, często zresztą zaangażowanych w ruchy typu Domowy Kościół czy neokatechumenat.

Tak, to tylko jeden z czynników, ale jak mawiają: „grosz do grosza i będzie na Kustosza” (przynajmniej mawiamy tak w Warszawie, bo nie znamy takich legendarnych stworzeń jak „kokosza”). Ale w społeczeństwie byłoby mniej apostazji (nie chodzi mi teraz o magiczno-prawny rytuał, który potocznie się określa tym słowem, ale o realne odejście od wiary), gdyby nie zgorszenie, które przez dekady wywoływali świeccy. I gdyby świeccy w końcu się do tego przyznali, zamiast nieustannie obwiniać duchownych. Jeśli mogę w tym momencie zrzucić część winy na duchowieństwo, to niedźwiedzią przysługę oddał nam papież Franciszek i jego przyboczni, promując słowo „klerykalizm”. (Przy okazji odsyłam do swojego starszego tekstu).

Trudna nadzieja

Chyba jedyną nadzieją na poprawę sytuacji, którą widzę, jest duchowieństwo. Konkretnie myślę o duchowieństwie diecezjalnym. Trudno jest pokładać nadzieję w czymś częściowo zdegenerowanym. Wielu księży to BMW – bierni, mierni, ale wierni – wielu to księża li tylko z zawodu, ulokowani na bezpiecznych skromnych etacikach w kuriach, mediach, fundacjach.

Jednakże większa część księży to ludzie w miarę wykształceni, mający doświadczenie, chcący robić raczej coś dobrego niż coś złego. Nawet jeśli nie są przesadnie gorliwi.

W stronę Boga

Co można zmienić? Jak dać impuls do rozwoju? W pamiętnej scenie w Nowym papieżu (2020, reż. Paolo Sorrentino) Lenny Belardo / Pius XIII kieruje do przywódczyni buntujących się sióstr słowa (parafrazuję): „Może problem nie polega na tym, że to wy, siostry, oddaliłyście się od świata. Może jego sednem jest to, że to my, księża, za bardzo się do niego zbliżyliśmy”.

Reforma powinna zostać przeprowadzona w tym kierunku co reforma czasów kongregacji kluniackiej. Wtedy, w X-XI wieku, postawiono na zwrócenie się do Boga – przez brewiarz, naukę, pracę, celibat. Podobnie teraz.

Zobacz też:   Wciąż kocham Cię jak Irlandię. Kościół w Irlandii - historia, problemy i szanse

Nie żadne miraże w postaci walki z klerykalizmem (bohaterskiej, polegającej na zrzucaniu z siebie sutann), synodalności, duchowości eventowej czy poszukiwania hohoni (wyjaśnię może dla pewności – hohonie w późniejszych adaptacjach Kubusia Puchatka były nazywane z angielska hefalumpami). Polowanie na hohonie miało przynajmniej jakieś szanse powodzenia; w fikcji takie stworzenia mogą istnieć, tymczasem synodalność w rzeczywistym świecie nie istnieje.

Zebrać drużynę

Nie ułudy zatem, ale Bóg. Księża muszą zwrócić się znów do Niego i uczyć tego świeckich. Jak? Przykładem przede wszystkim.

Myślę, że przyszłością polskiego Kościoła jest tworzenie grup księży żyjących razem, dojeżdżających do okolicznych kaplic. Nie ma sensu tworzyć wielu parafii z pojedynczymi księżmi. Grupa księży żyjących razem, modlących się razem, śpiewających razem przynajmniej część brewiarza – Ogólne wprowadzenie do liturgii godzin szczególnie zachęca, żeby były to przynajmniej jutrznia i nieszpory – i modlących się razem wybraną, stosowną dla własnych doświadczeń i lokalnych tradycji formą (na przykład dla parafii NSPJ będzie to rozważanie litanii do Serca Pana Jezusa, dla kościoła z przedstawieniem któregoś z objawień maryjnych codzienny różaniec etc.).

Msza i adoracja

Trzeba wrócić do porządnego odprawiania mszy świętej. Odejść od rozleniwiającej koncelebry (zostawić ją na msze święte z biskupem lub te po ważnych spotkaniach kapłańskich – odsyłam do Sacrosanctum concilium). Każdy kapłan każdego dnia powinien rzetelnie przygotować się do mszy świętej, którą sam odprawi – nie ma większej i ważniejszej formacji dla księdza.

Rozumiem jeszcze, że księża nie modlą się razem. Ale że nie jedzą razem? Wiadomo, że praca duchownego w parafii to często nawał rozmaitych obowiązków. Ważne jest, żeby księża pozostawali ze sobą w kontakcie nie tylko w tym co dla duszy, ale również w tym co dla ciała. Wspólny posiłek to okazja do wymienienia się myślami, pożartowania czy ponarzekania – czyli tego wszystkiego, czego normalny człowiek od czasu do czasu potrzebuje.

I stały, codzienny czas na adorację Boga – w Najświętszym Sakramencie i w Biblii. To też można robić wspólnie. W przypadku Pisma Świętego możliwości i form jest tak wiele, że każda wspólnota kapłanów znajdzie coś dla siebie. Adorację można połączyć czy to z jakąś formą pobożności, czy to z dyżurem w konfesjonale.

Do roboty?

A zamiast zbliżać się do ludzi fikcyjnie, zdejmując strój duchowny czy dokonując innych sztucznych zabiegów wizerunkowych, zbliżcie się tak normalnie. Postawienie grilla i beczułki z piwem w parafialnym ogródku zadziała lepiej niż odwieszenie sutanny.

Najważniejsze, że tego wszystkiego nie trzeba narzucać. Możecie to, drodzy księża, wprowadzić sami oddolnie, jeśli mieszkacie w grupach. Zadbajcie o swoją wspólnotę, o to, by bardziej zbliżać się do Boga i nie żyć w osamotnieniu. Zobaczycie, że owoce będą dobre i że będzie to wpływać również na świeckich.

To tyle. Dajcie znać, jak już to wprowadzicie wszędzie, pomyślimy wtedy co dalej.

Adeste promuje jakość debaty o Kościele, przy jednoczesnej wielości głosów. Myśli przedstawione w tekście wyrażają spojrzenie autora, nie reprezentują poglądów redakcji.

Stowarzyszenie Adeste: Wszelkie prawa zastrzeżone.

O autorze

Podoba Ci się to, co tworzymy? Dołącz do nas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.