
„Jesteś niewiele warty”. „Potrzebujesz religii jako ucieczki”. „Idź do swojego kościółka się pomodlić”. „Miłosierdzie to przejaw słabości”. Tego typu sformułowania może usłyszeć osoba wierząca. Słabość nie jest rzadkim zarzutem skierowanym w stronę chrześcijan. Bardzo możliwe, że spotykamy się z tym w naszym życiu dość często. Czy jednak jest tak faktycznie? Czy osoby żyjące wiarą są po prostu słabe? Czy może odwrotnie – są niesamowicie silne?
Słabiuteńki katolik
Dość stereotypowym obrazem katolika jest osoba cicha, na uboczu, niekonfliktowa, nie budząca większego respektu. Taki obraz może łatwo przywodzić na myśl słabość. Nie zawsze jednak bycie w cieniu jest oznaką słabości. Wbrew pozorom to właśnie pokora jest najbardziej wymagającą cnotą, do której potrzeba gigantycznego wysiłku wewnętrznego. Czy ktokolwiek z nas łatwo przyznaje się do błędu? Albo akceptuje swoją gorszą pozycję czy stanowisko? Nie jest łatwo być kimś wielkim lub walczyć o tę wielkość, ale nie jest też rzeczą prostą bycie jednym z „maluczkich”. Czasem zahamowanie pełnej pychy walki o swoje wymaga wielkiej siły duchowej. Bywa i tak, że jako chrześcijanie jesteśmy prześladowani. Cierpliwość i wytrwałość w tym również nie jest prosta i można ją zachować tylko przy pomocy łaski Bożej. W Ewangelii czytamy: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Bez łaski Bożej nasze wysiłki w wierze są raczej bezowocne. Możemy zatem powiedzieć, że bez pomocy Boga nie dajemy sobie rady. Jako ludzie zatem jesteśmy słabi. Każdy z nas. Ważne w naszej wierze jest uświadomienie sobie własnej marności wobec wielkości Boga. Świadomość własnej słabości pięknymi słowami opisał św. Augustyn w swoich Wyznaniach (I.6): „Ale chociaż jestem tylko prochem i popiołem, pozwól mi przemówić do miłosierdzia Twego”. Zawarto tu bardzo istotne dla chrześcijanina przesłanie: jesteśmy słabi i grzeszni, więc ratunku możemy szukać w miłosierdziu Bożym. Większość świętych posiadła właśnie tę świadomość własnej marności, która jest bardzo ważna w życiu duchowym. O naszej ułomności pisał również św. Jan Apostoł: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1J 1,8). Można zatem powiedzieć, że jako chrześcijanie jesteśmy słabi. Ale nie na sposób wyjątkowy. Każdy człowiek jest po prostu jako grzesznik słaby ze swoimi grzechami i jest słaby wobec zła, które go otacza. Nie leczy tego postawa obojętności wobec niegodziwości ani pochwalania tego, co w nas niewłaściwe. Zło ciągle pozostaje złem. Ale czy na tym się kończy opowieść o burzliwej duszy człowieka? Zdecydowanie nie.
Powyższy tekst ukazał się w 19. numerze Miesięcznika Adeste. Kliknij poniższy przycisk, aby pobrać ten i pozostałe numery archiwalne!
Jeżeli podoba Ci się to, co robimy – kliknij w poniższy przycisk aby dowiedzieć się, jak możesz nam pomóc w rozwoju!