Jak w każdym szerokim i wymykającym się prostym definicjom nurcie, tak w k-popie również jest sporo niezbyt ambitnych treści. Nie wyklucza to jednakże perełek.
Można mówić o pięknie formy i pięknie treści. Formalnie opera może być ładna, będąc jednocześnie merytorycznym dnem. To samo tyczy się i innych dziedzin sztuki, w tym muzyki. Nie każdy, kto umie coś zrobić, musi mieć coś do przekazania.
Nie ma miejsca dla amatorów
K-pop to przede wszystkim starannie wyszkoleni muzycy, producenci i tancerze, a także nieustanne napięcie między ich inwencją twórczą a wizją wytwórni, z którą często niemal niewolniczo są związani. Nie będziemy się teraz zajmować kwestią różnic między koreańskimi a zachodnimi czy nawet japońskimi wytwórniami i ich podejściem do artystów.
W każdym razie k-pop jest tworzony przez profesjonalistów. Trzeba pamiętać o tym, jak bardzo złożony i niejednoznaczny jest proces twórczy. To, co widzi i słyszy widz – teledysk czy występ na scenie i piosenka – to tylko węzeł na końcu sznura. Układanie muzyki, słów, układu tanecznego, w końcu często żmudne czuwanie nad produkcją – nad tym pracuje wielu ludzi.
Wolność i przymus
Gwarantuje to pewną jakość wykonania. Choć, oczywiście, efekt nie musi być powalający. Wytwórnia może stwierdzić, że zespół powinien pójść np. w latynoski pop albo w koncept (ogólny pomysł na stylistykę zespołu i piosenek) erotyczny i kiczowaty. Tak to było w przypadku zespołu Stellar i ich piosenek Marionette i Vibrato. Młode artystki przymuszano do prowokacyjnej stylistyki, mimo że preferowały koncept „uroczy”, nie erotyczny.
Z drugiej strony to nie jest tak, że należący do zespołów muzycznych chłopcy i dziewczęta są tylko aktorami w teatrze. Wraz z nabywaniem doświadczenia scenicznego idole włączają się często w proces twórczy. Na przykład zespół ma z reguły rapera. Raperzy (i raperki, nie zapominajmy o nich – w Korei są popularniejsze niż w Polsce) często współtworzą tekst. Członkowie zespołu mogą również popisać się przy współtworzeniu muzyki albo uczyć się u boku „starych wyg” tajników produkcji.
BTS feat. C.G. Jung
Dotyczy to w dużej mierze siedmioosobowego zespołu BTS. „Chłopcy z Bangtan” (jak czasem są również nazywani) mają ten komfort, że mogą prezentować światu ambitniejsze treści. I tak np. album Map of the Soul: Persona (2019) czerpie inspirację z Carla Gustava Junga. Znajdują się na nim refleksje nt. tożsamości, jungowskiego „cienia i persony” czy piosenka o Dionizosie (i piciu wina). W tej ostatniej padają znamienne słowa: „narodzony jako k-popowy idol, odrodzony jako artysta”. Chyba celną obserwacją jest stwierdzenie, że w k-popie najpierw trzeba się stać idolem, dopiero później artystą – chyba że działa się z cienia, poza reflektorami sceny.
W piosence Trivia 承: Love (z rok wcześniejszej płyty Love Yourself: Answer) padają słowa „Jestem tylko osobą / ale jeśli wygładzisz moje ostre kanty / sprawisz, że pojawi się we mnie miłość”. Te niejasne po polsku wersy stają się błyskotliwe, gdy wiemy, że 사람 (saram) to osoba/człowiek, a 사랑 (sarang) to miłość. Wygładzając kanty w ㅁ, otrzymujemy ㅇ – zamieniamy „człowieka” w „miłość”.
13430 nawiązuje do „degradacji” Plutona z pozycji planety do planety karłowatej. W sierpniu 2006 roku Pluton stracił decyzją astronomów status planety. Nieco później zyskał numer porządkowy, który jest tytułem piosenki. Podmiot liryczny porównuje się do ciała niebieskiego. Mówi, że „kiedyś był gwiazdą”, a dziś „nie chcesz mnie znać”, ale „dalej będę krążył wokół ciebie”. Jego serce ma „-248 stopni”. Stopnie (Fahrenheita) nawiązują do piekielnie zimnej atmosfery Plutona.
Ostrzeżenie
Pomówmy jeszcze o zwanej przez fanów „królową” Sunmi. Pochodząca z niewielkiego miasta Iksan artystka, mając ledwie czternaście lat, dołączyła do girlsbandu Wonder Girls. Jej potencjał został dostrzeżony przez wytwórnię. Siedem lat później rozpoczęła działalność solową.
Prawdziwą sławę przyniósł jej jednak minialbum (tzw. extended play) Warning (2018). Spośród siedmiu utworów do pięciu napisała słowa sama, a w pozostałych dwóch współtworzyła teksty. Miała też udział w tworzeniu muzyki do nich.
Na wysokim poziomie stała choreografia, która była dość wymagająca (zresztą podczas kręcenia jednego z teledysków Sunmi uległa kontuzji).
Piosenki na tym minialbumie (i jej późniejsze utwory również) grają na wieloznaczności, m.in. tytułowych słów. Na przykład Siren odnosi się zarówno do mitycznej zwodniczej morskiej kobiety, jak i do syreny (nomen omen) ostrzegawczej (lub policyjnej). Addict stawia pytanie, kto jest od kogo i czego uzależniony. Widz od artystki i jej scenicznego blasku? Czy może artystka od widowni i bycia na scenie?
Curve (w koreańskiej wersji tytułu wdzięczne słowo 곡선, kokson) z kolei swój tekst opiera na wieloznaczności słowa curve (zakręt) w języku angielskim. Przestrzega odbiorcę, by uważał na zakręty na drodze, pokręcone życie i krągłości kobiecego ciała (dla których łatwo stracić rozum).
Konceptem minialbumu jest tytuł – Ostrzeżenie. To wielowątkowe ostrzeżenie, obecne w tekstach i teledyskach.
Artyści sceny, artyści cienia
Idole k-popowi to fachowcy. Niektórzy wiele lat służą swoim wytwórniom, inni po „odsłużeniu” swojego kontraktu zostają np. aktorami.
Niekiedy przecież już wcześniej byli aktorami. Nie chodzi mi tu tylko o pewną medialną prezencję – uśmiechanie się, bycie miłym dla dziennikarskich hien, nieziewanie po nieprzespanej nocy i po drzemce w samochodzie. Niekiedy są aktorami, którzy przyswajają sobie napisaną przez kogoś innego muzykę oraz słowa (a także choreografię) i starają się ją jak najlepiej odtworzyć.
Również zręczne odtwórstwo jest przecież pewnego rodzaju artyzmem. Chyba jednak normalne jest to, że wyżej cenimy tych muzyków, którzy sami tworzą (lub przynajmniej współtworzą) muzykę czy słowa, co się zdarza.
Gdy jednak patrzymy na teatr muzycznej sceny, pomyślmy w każdym razie i o artystach z cienia: drugoplanowych tancerzach czy zakulisowych twórcach, współtwórcach muzyki, choreografii i słów. Robią swoją robotę, chociaż unikają rozpoznawalności, sławy.
Cóż, przynajmniej nie muszą się wciąż pocić w uciążliwym świetle reflektorów.
1 komentarz