W pierwszej części tekstu poświęconego mistyczce bł. Pierinie de Micheli przedstawiłem jej trudną drogę odkrywania własnego powołania i propagowania kultu Najświętszego Oblicza. Jej dalsze losy wcale nie miały być łatwiejsze, wręcz przeciwnie – trudności narastały. Mimo tego Pierina nie poddawała się, wiedząc, że tę wojnę – wojnę o dusze – trzeba wygrać.
Pierwsze słowa, które s. Pierina zapisała w swoim dzienniku duchowym w czasie wojny, brzmiały: „Wszystko dla umiłowania Jezusa, dla oddania chwały Bogu i zbawienia dusz. 11 września 1940 roku: Nieprzyjaciel wiele razy rozrzucił i cisnął o ziemię wizerunki Najświętszego Oblicza”.
Kilka dni później zanotowała: „Rzucił mnie na ścianę i chciał zmusić, żebym zerwała kontakt z ojcem. Strasznie dręczył mnie w kaplicy”. A później: „Wybite medaliki z Najświętszym Obliczem wszędzie rozrzucał, a ja myślałam, że tracę rozum”.
A więc wojna!
Nękanie trwało i stawało się coraz bardziej brutalne. W październiku siostra zapisała: „Chciał, abym splunęła na Święte Oblicze, ale je pocałowałam jako akt miłości, wtedy wymierzył mi policzek”.
Któregoś dnia nasza błogosławiona udała się do kościoła św. Ignacego, aby się wyspowiadać. Całą drogę nieprzyjaciel się na nią wydzierał, ale największy szok przeżyła, kiedy w konfesjonale zamiast spowiednika zobaczyła samego diabła, który przywitał ją odwróconym krzyżem.
Z pociechą przychodziła Matka Boża, mówiąc: „Bądź spokojna, nie bój się wroga, próbuj wszystkich środków, aby zamknąć przed nim serce, a ja ci będę pomagać. Bądź zawsze szczera i posłuszna wobec kierownika duchowego, a przyniesie ci to zwycięstwo” (listopad 1940). Grudzień przyniósł poczucie opuszczenia. Jeszcze na początku miesiąca doświadczała umocnienia, ale od 6 grudnia jej udziałem stały się tylko samotność i pustka połączone z dręczeniami demona.
Dar Opatrzności
W czasie duchowych zmagań (co za eufemizm!) Maria Pierina otrzymała dar od Bożej Opatrzności – nawiązała kontakt ze Sługą Bożym Hildebrandem Gregorim OSBsilv (1894-1985). Ta niezwykła duchowa przyjaźń sprawiła, że dzieło przetrwało, a Maria Pierina wyszła z demonicznej opresji obronną ręką. Ten słynny kaznodzieja i kierownik duchowy wielu wybranych dusz, których procesy beatyfikacyjne właśnie trwają, zaczerpnął od bł. Pieriny nabożeństwo do Najświętszego Oblicza i został jego apostołem. Założył również Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek od Wynagrodzenia Najświętszemu Obliczu Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Ta znajomość przyniosła s. Marii Pierinie otuchę, bowiem dzięki wsparciu ojca Hildebranda miała poczucie stabilności. Do tego pociechę zesłał jej sam Zbawiciel, gdy objawił się jej, trzymając swoje gorejące z miłości serce w dłoni. Powiedział wtedy: „Widzisz, jak cię kocham? Od czasu twojej Pierwszej Komunii jestem przy tobie blisko!”.
Ach, kapłani…
Rok 1941 był naznaczony refleksją nad kapłaństwem. W lutym, podczas ofiarnej modlitwy za kapłanów, Chrystus objawił się naszej błogosławionej. Zbawiciel rozciągnął przed jej oczami niezwykłą wizję. Maria Pierina widziała rozległą równinę, na niej mnóstwo kapłanów, którzy byli podzieleni na trzy grupy. Jedna z tych grup jaśniała blaskiem widocznym z daleka, druga i największa – roztaczała wokół siebie tylko niewielką poświatę, a trzecia grupa była pogrążona w mroku.
Chrystus wskazał na grupę, która jaśniała najsilniejszym blaskiem: „Ci są kapłanami według Mojego Serca”. Potem wskazał na najliczniejszą grupę księży, mówiąc: „Ci nie są w mojej niełasce, ale dla miłości, przyjemności, honorów, pieniądza czy wygody nie współgrają ze świętością, do której ich wzywam”. Potem po obliczu Jezusa spłynęły dwie wielkie łzy, które zdradzały Jego ogromne cierpienie, i Zbawiciel powiedział: „Ci kapłani schowani w mroku są tymi, którzy celebrują świętokradzko”. Wtedy Chrystus pogrążył się w płaczu. Bł. Pierina de Micheli, jak zapisuje w swoim dzienniku, czuła w sercu ogromny smutek Jezusa. Do głębi przejęta dopytywała się, jak może pocieszyć swoją Miłość. Pan jej odpowiedział: „Módl się, cierp, poświęcaj się”.
W kwietniu, w czasie nocnej modlitwy, znowu objawił się jej cierpiący Chrystus, który powiedział: „Cierpię, cierpię bardzo!”, i dodał: „Cierpię, ponieważ wiele dusz mi konsekrowanych nie chce przyjąć cierpienia i nie mogę zrobić z nimi tyle, ile bym chciał. Zgódź się cierpieć w tych dniach ze mną, abym mógł dać wiele światła tym nieszczęsnym duszom i nie zostać odrzuconym”.
Siostra Pierina została zaproszona przez Jezusa do przyjęcia swoich cierpień fizycznych i duchowych w intencji zbawienia dusz, szczególnie osób konsekrowanych. To wyjątkowe wezwanie dotyczyło uczestnictwa w smutku Jezusa, którego doświadczył w Getsemani. Duchowe zmaganie i poczucie opuszczenia było ogromne. Siostra czuła, że dzieło szerzenia nabożeństwa do Najświętszego Oblicza jest szczególnie drogie Jezusowi, dlatego przyjmowała wszystko w pokorze i zupełnym posłuszeństwie. W nocy 10 kwietnia 1941 roku lekko się uskarżała, zapisując niezwykły dialog między sobą a Zbawicielem. „Jezu, gdzie byłeś tej nocy, kiedy musiałam tak bardzo walczyć?” Jezus z wielką delikatnością i czułością jej odpowiedział: „Siostro Pierino, byłem w twoim sercu, a ty byłaś w moim”. Wtedy siostra poczuła, jak światło wypełnia jej duszę, i zrozumiała, jak drogocennym darem jest cierpieć z miłości i spalać się dla zbawienia dusz.
Dalsza walka
Pomimo tak czułych wyznań Jezusa walka się nie skończyła. Nastąpił okres poczucia opuszczenia. Pierina przez wiele tygodni niczego nie notowała. Swoje doświadczenia spisała ze względu na posłuszeństwo. Spowiednik kazał jej odtworzyć ostatnie tygodnie walki duchowej. Chociaż określenie „duchowej” nie jest precyzyjne. Walka okazała się być jak najbardziej realna i fizyczna. Demon katował ją niemiłosiernie i rzucał po jej celi. Czuła, że już więcej nie wytrzyma, jej drogi Jezus milczał, zły ciągle podsuwał jej bluźnierstwa, a ona sama była krańcowo zdesperowana. W czasie jednej z bolesnych nocy, kiedy znowu musiała walczyć z demonem, z pomocą przyszedł św. Sylwester, patron kongregacji jej kierownika duchowego, o. Hildebranda. Święty objawił się w środku bitwy ze złym duchem. Zablokował nieprzyjaciela, Marii Pierinie kazał położyć się do łóżka i obiecał, że on sam zajmie się opieką nad nią i obroną przed nieprzyjacielem. Odmówił z nią pięć Zdrowaś Maryjo oraz pomógł jej odnowić swoje śluby zakonne i udzielił jej błogosławieństwa.
Noc z 13 na 14 maja – według słów błogosławionej – była jakąś katastrofą. Olbrzymi hałas, który dochodził do całej wspólnoty. Zły duch trzymał ją przykutą do łóżka, bluźnił i chciał ją zmusić do zerwania kontaktów z kierownikiem duchowym. Potem próbował ją namówić do samobójstwa. Następnie rzucał łóżkiem po całej celi, wyrzucał i niszczył kartony ze szkaplerzami Najświętszego Oblicza, żywił wobec nich olbrzymią nienawiść. Kopał paczki z medalikami z zadziwiającą siłą. Te wszystkie walki siostra Pierina wygrywała posłuszeństwem.
Jezus ciągle milczał i pozostawiał Pierinę w poczuciu całkowitego osamotnienia, pustki, izolacji. W dwudziestą trzecią rocznicę ślubów błogosławiona odczuwała kompletną pustkę, a do jej serca napływały wątpliwości, ale nie widziała sensu życia bez Jezusa. W swoim dzienniku zapisała: „Uspokój się, duszo!”.
Czerwiec 1941 roku przyniósł nieznaczne ukojenie, chociaż nadal doświadczała pustki i opuszczenia. W tym czasie udała się do klasztoru o. Hildebranda, gdzie mogła uczestniczyć w celebrowanej przez niego mszy świętej. Noc przed nocną adoracją była jedną wielką torturą i walką z silnymi pokusami. Na mszy widziała białą gołębicę, która nieustannie unosiła się nad celebransem.
W czasie popołudniowej modlitwy widziała kapłanów i osoby konsekrowane oraz grupę osób konsekrowanych oddzielonych od reszty i pełnych światła. Pierina zapytała się Pana, dlaczego ta jedna grupa jest oddzielona. Chrystus odpowiedział: „Te zakonnice sprawiły mi wielkie cierpienie swoimi oporami i nieposłuszeństwem. Twoje zaś posłuszeństwo Ojcu przyniosło mi wielką pociechę i dało wiele światła tym duszom”.
W gościnie u papieża
W roku 1942 Sługa Boży Pius XII przyjął s. Pierinę na prywatnej audiencji. Mimo że nieprzyjaciel próbował powstrzymać błogosławioną przed mówieniem, udało jej się streścić pragnienie Jezusa, aby Jego Oblicze było uczczone i by w tych smutnych czasach dać to nabożeństwo duszom. Ojciec święty z wielką uwagą wysłuchał wypowiedzi s. Pieriny i odrzekł: „Bardzo dobrze, bardzo dobrze!”. Rozmawiała również z nim o potrzebie rozpowszechnienia szkaplerza Najświętszego Oblicza. Prosiła po raz kolejny (bo w poprzednim roku wysłała do papieża list w tej sprawie) o wprowadzenie święta Najświętszego Oblicza, a ojciec święty z uśmiechem odpowiedział: „Tak, córko, ale na spokojnie”.
Niezwykła otwartość Piusa XII, który zatwierdził szkaplerz Najświętszego Oblicza, i jego zgoda na szerzenie kultu tak bardzo potrzebnego światu nie mogły przejść niezauważone przez złego ducha, który próbował się zemścić na s. Pierinie. Pewnego razu miała przygotowany piękny ołtarzyk dla Najświętszego Oblicza – obraz wzorowany na całunie turyńskim, kolumny, naręcza kwiatów… cudo. Nad ranem błogosławiona zeszła do kaplicy na modlitwę, ale po drodze spotkała złego ducha, który się z niej naśmiewał. Cały ołtarzyk został zniszczony, wszystko było w nieporządku, ale… nic nie zostało zbite ani uszkodzone. Siostra, zrozpaczona tym widokiem, uklękła, aby dać upust swojemu żalowi, który pragnęła podzielić z Jezusem. Wtedy ujrzała Zbawiciela, który oparł się o jej serce i powiedział: „Nie smuć się z tego, co zrobił nieprzyjaciel. Znajduję w tobie zadowolenie”. Zmęczona Pierina chciała się kłócić z Jezusem, czując się już bezsilną wobec ataków złego, ale Jezus kontynuował: „Oświeciłem wiele dusz dzięki twoim cierpieniom”. Siostra zobaczyła blask, który wydobywał się z Najświętszego Oblicza, po czym Jezus dodał: „Też chcę mieć radość pocieszania was. Wielu jest ślepych, a mało jest tych, którzy pozwalają mi działać swobodnie”.
Po krótkim czasie w sercu Pieriny pojawiło się pragnienie, żeby jeszcze lepiej odpowiadać miłością na miłość Jezusa. Chciała bardzo kochać tą samą miłością, której ona doświadczała. Jezus odpowiedział: „Gdybyś wiedziała, jaką miłością cię kocham, umarłabyś z radości!”.
W rocznicę swoich obłóczyn ujrzała Oblicze Jezusa, który poprosił o przyjęcie cierpienia i ofiarowanie go Jego Obliczu. Jezus podał intencję: „Za wielu moich kapłanów, którzy potrzebują być oświeceni, a nie chcą przyjąć Mojego światła”. Chrystus, widząc zagubienie Marii Pieriny i to, że nie do końca rozumie ona całą sytuację, dodał: „Ofiaruj mi swoją bezradność”. Siostra widziała, że Chrystus bardzo cierpi, ale czuła się wobec tego bezradna. Zapisała w swoim dzienniku: „Co mogę zrobić, żeby pocieszyć Jezusa? Ty rób wszystko we mnie, ja sama nie mogę nic zrobić”.
W czerwcu 1942 roku s. Pierina modliła się w kaplicy i pragnęła zanurzyć się w sercu Jezusa. Wtedy poczuła Jego pragnienie, Jego cierpienie. Od razu padło pytanie: „Jezu, czego chcesz ode mnie?”. Pan odpowiedział: „Miłości i wynagrodzenia”. Niedługo po tym Jezus wyraził swoje pragnienie jeszcze jaśniej, mówiąc: „Pragnę dusz, które będą pocieszać! Wielu dusz! Wielu dusz!”, po czym dopowiedział: „Posłuszeństwo jest drogocenne. Dusze posłuszne są najdroższe mojemu Sercu”.
Piękna scena miała miejsce we wrześniu. Wieczorem siostra, wchodząc do kaplicy, powiedziała: „Jezu, chcę być twoją radością”. Chrystus odpowiedział: „Wejdź, potrzebuję tego. Dzisiaj szukałem radości w wielu sercach i odmówiono mi”. „Powiedz, Jezu – kontynuowała Pierina – co mogę zrobić, aby wynagrodzić ci te odmowy?”. Chrystus odrzekł: „Chcesz cieszyć się słodyczą jedności ze Mną, ale czy chcesz czuć ból mojego serca z powodu grzechów ludzi?”. Odpowiedziała: „Jezu, wszystko, co chcesz”. Wtedy Jezus podzielił się swoim cierpieniem z s. Pieriną. Cierpieniem, które trudno wyrazić słowami. Kiedy nasza błogosławiona się ocknęła, zobaczyła, że minęła godzina, a była umówiona ze swoim kierownikiem duchowym. Natychmiast zaczęła wychodzić z kaplicy, ale zatrzymał ją głos Jezusa: „Zostań jeszcze troszkę ze Mną. Już mnie zostawiasz samym?”. Pierina zaczęła się tłumaczyć, że minął czas, który wyznaczył jej o. Hildebrand. Wtedy Oblicze Jezusa napełniło się blaskiem i Pan powiedział: „Oto moja radość – posłuszeństwo!”.
Niedługo po tym, w czasie modlitwy, Pierina powiedziała: „Jezu, jestem cała twoja!”, a Jezus odpowiedział: „A ja jestem cały twój!”. Jak zapisała w swoim dzienniku, zalał ją ocean miłości.
Ratuj mojego zakonnika!
W 1943 roku rozegrało się ciekawe wydarzenie. Pewnego styczniowego poranka s. Maria Pierina udała się do kaplicy. Tam już czekał na nią Pan Jezus będący w agonii, który powiedział: „Dzisiaj wycofaj się ze swoich zajęć i módl się za zakonnika, który chce zdradzić swoje powołanie z tego powodu, że nie chce się upokorzyć. Jeśli to zrobi, pogrąży się w przepaści swoich grzechów!”. Siostra odpowiedziała, że nie dostała takiej zgody od kierownika duchowego. „Zatem daj mi swoje posłuszeństwo, które jest mi droższe od Ofiary”. Potem zły duch straszliwie dręczył s. Pierinę, ale Pan Jezus dał jej poznać, że ten zakonnik został uratowany.
Kiedy czyta się jej dziennik duchowy, okazuje się, że tak naprawdę do samej śmierci doświadczała opuszczenia i walki duchowej. Ostatni zapis, datowany na dwa miesiące przed śmiercią, brzmi: „Dłużej tego nie zniosę”.
Cała ta walka odbywała się w Wiecznym Mieście. Tutaj zgromadzenie powierzyło jej doniosłe zadanie. Siostra Pierina de Micheli miała zbudować dom zgromadzenia w sercu Kościoła. Potrzeba było stworzyć miejsce, w którym można doświadczyć głębi duchowości. Tak siostra zainaugurowała Instytut Ducha Świętego. Właśnie w tej wspólnocie przeżyła ostatni etap swojego życia i największe duchowe walki. Tam również przetrwała dramat drugiej wojny światowej.
Kiedy wojna się zakończyła, nie zostawiwszy na Rzymie większych blizn, Maria Pierina mogła powrócić do Mediolanu, jednak po drodze spotkała ją śmierć, która połączyła ją z największą miłością swojego życia. Od teraz mogła bez ustanku wpatrywać się w Boskie Oblicze Jezusa.
W 1962 roku rozpoczął się proces informacyjny – jako wstęp do procesu beatyfikacyjnego. W 1970 roku ekshumowano ciało s. Marii Pieriny, a w 2007 roku przeniesiono je do Rzymu. Tego samego roku papież Benedykt XVI ogłosił heroiczność cnót, a 30 maja 2010 roku odbyła się beatyfikacja Marii Pieriny de Micheli.
Życie i zmagania błogosławionej Apostołki Najświętszego Oblicza pokazują, jak cenne i ważne jest to nabożeństwo dla współczesnego Kościoła, jak istotne jest w czasach kryzysów. Niebo zesłało pomoc nie tylko w walce, lecz także w trwaniu w łasce. Życie Marii Pieriny jest wskazówką, co zrobić, aby nie dać się zagubić we wzburzonych falach dzisiejszego świata: adoracja eucharystyczna, szczególnie wynagradzająca; ofiara i zupełne zapatrzenie się w najpiękniejsze Oblicze świata. Oblicze, które potrafi patrzeć tylko z miłością. Na Boskie Oblicze Jezusa Chrystusa.
Bibliografia:
Micheli M. P. de, Diario, 2014.
Gori N., Un canto d’amore al Volto Santo, 2012.
Vedrini A. SDB, Madre Pierina de Micheli e il sacerdote, 2009.
Micheli M. P. de, Consolare Gesu – ecco la mia missine in terra. Pensieri scelti, 2010.